W komunikacie PK poinformowano we wtorek wieczorem, że zgodnie z ustaleniami śledczych, sędzia Morawiec przyjęła wynagrodzenie za pracę na rzecz Sądu Apelacyjnego w Krakowie, której nie wykonała i nie miała wykonać. - Datowana na 11 lutego 2013 roku umowa na przygotowanie opracowania "Windykacja należności sądowych w aspekcie wydziału karnego" miała charakter fikcyjny. Służyła ukryciu wyprowadzenia środków Skarbu Państwa" - czytamy.


Beata Morawiec (zgodziła się na podanie nazwiska, ponieważ – jak podkreśliła – nie jest przestępcą) komentując sprawę powiedziała, że "takiego steku bzdur nie czytała" i zaznaczyła, że o planach prokuratury dowiedziała się we wtorek późno wieczorem właśnie z donosów medialnych, najpierw z portalu wpolityce.pl. Jak podkreśliła, trudno jest jej merytorycznie ustosunkowywać się do zarzutów, których nie widziała, które jej zdaniem są "jakąś totalną paranoją" i "wyssane z palca".

Czytaj: 
Minister ma przeprosić odwołaną prezes sądu>>

Odwołana prezes krakowskiego SO domaga się przeprosin od ministra>>
Minister Ziobro nie chce przepraszać sędzi Morawiec - złożył apelację>>

Przy okazji śledztwa w sądzie apelacyjnym

Według prokuratury, umowa została podpisana w porozumieniu z ówczesnym dyrektorem Sądu Apelacyjnego w Krakowie Andrzejem P. i za zgodą ówczesnego prezesa tego sądu Krzysztofa S. Zdaniem prokuratorów, opracowanie dla sądu, które było przedmiotem tej umowy, nigdy nie powstało. - Ujawnienie przestępstwa jest konsekwencją szeroko zakrojonego śledztwa w sprawie afery korupcyjnej w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie - podała Prokuratura Krajowa. W efekcie tego śledztwa Andrzej P. został oskarżony o kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, która wyprowadziła z SA prawie 35 milionów złotych. Z kolei Krzysztof S. odpowiada w osobnym procesie za udział w zorganizowanej grupie przestępczej i przyjmowanie korzyści majątkowych. - Na ławie oskarżonych zasiadło w sumie 56 osób, w tym 10 byłych dyrektorów sądów z apelacji krakowskiej i wrocławskiej - przypomina PK.

Prokuratura chce przedstawić sędzi Morawiec zarzuty naruszenia uprawnień, jako funkcjonariusza publicznego i przyjęcia korzyści majątkowej. Według ustaleń śledczych doszło do tego w związku wyrokiem korzystnym dla oskarżonego o spowodowanie uszczerbku na zdrowiu swojej żony, wydanym przez skład orzekający pod przewodnictwem M. Prokuratura twierdzi, że przed wydaniem tego wyroku oskarżony skontaktował się z sędzią i uzyskał od niej zapewnienie, że rozstrzygnięcie sądu będzie dla niego pomyślne.

Atak za obronę praworządności

- Nie mam sobie nic do zarzucenia i uważam, że te ataki są elementem gry politycznej – powiedziała Beata Morawiec i oceniła, że "trzeba było się bardzo postarać, by znaleźć na nią haka wyssanego z palca". - Chodzi o to, żeby sprawić, by środowisko było cicho, ponieważ zbliżamy się do kolejnego etapu zmian w wymiarze sprawiedliwości zapowiadanego przez ministerstwo - stwierdziła Beata Morawiec.

Na sprawę zareagował zarząd Stowarzyszenia Sędziów Themis, na czele którego stoi sędzia Morawiec. - Zarząd Stowarzyszenia Sędziów Themis oświadcza, że sędziowie podejmując walkę o praworządne państwo, spodziewali się, iż władza wykorzysta wszystkie dostępne środki, aby ich zdyskredytować i wyeliminować z życia publicznego - czytamy w oświadczeniu opublikowanym na stronie Themis.
Według stowarzyszenia we wtorek doszło do "zaplanowanej akcji", do której "przystąpił jeden z portali internetowych powołując się na źródła w Prokuraturze Krajowej". Przedmiotem ataku - podkreśliło - stała się sędzia Beata Morawiec. - Zarząd Stowarzyszenia Sędziów Themis oświadcza również, że mimo tak desperackich i oszczerczych kroków podejmowanych przez upolitycznione organy ścigania, nie zaprzestaniemy działalności na rzecz obywateli w walce o praworządność i będziemy bronić dobrego imienia sędziów - napisano w oświadczeniu.