Sąd rodzinny to nie „sąd od” faktur VAT, zasiedzenia działek lub milionowych odszkodowań. Jego rola jest inna. Orzekający w nim sędziowie rodzinni mają w szczególności zabezpieczyć dobro dzieci, ale też zadbać o prawa osób ubezwłasnowolnionych, niepełnosprawnych, cierpiących na zaburzenia psychiczne. Czy tak są postrzegani?

Często z doniesień medialnych wynika, że w konkretnym sądzie zostało wydane orzeczenie krzywdzące kogoś. Możemy stosunkowo łatwo wyszukać materiały zawierające przekaz, iż w sądzie rodzinnym zapadło pochopne, nieprzemyślane rozstrzygnięcie, przez które dana rodzina przeżywa gehennę. Na sędziów rodzinnych często spada deszcz krytyki, niekiedy wylewa się hejt, gdy prasa donosi o umieszczeniu dziecka w placówce opiekuńczej, choć komentujący krewni deklarują, że w rodzinie dobro dziecka nie było zagrożone. Łatwo wówczas oceniać. Tymczasem trzeba pamiętać, że niejednokrotnie dopiero dogłębna analiza akt sprawy może pozwolić na zobiektywizowaną ocenę wydanego rozstrzygnięcia.

Z pewnością nie każda decyzja sędziów rodzinnych jest optymalna i nie każdy ich wyrok – salomonowy. Warto jednak pamiętać, że niejednokrotnie od ich szybkiej reakcji zależy bezpieczeństwo, a nieraz i życie innych. To w sądzie rodzinnym zapada decyzja o tym, gdzie powinno zostać umieszczone dziecko będące ofiarą napaści seksualnej. To tam podejmuje się decyzje w sprawie wyrażenia zgody na przetoczenie dziecku krwi, jeśli jego rodzice nie wyrażają na to zgody (np. z przyczyn religijnych).

Czytaj także: Burda-Frankiewicz: Opieka naprzemienna wymaga współpracy rodziców>>

 

Sędzia rodzinny musi nie raz wydać decyzję pod presją czasu

- Istotnym aspektem w orzekaniu w sprawach rodzinnych, opiekuńczych, nieletnich jest czas. Wiele decyzji winno zostać podjętych w tzw. terminach instrukcyjnych, ale przede wszystkim spóźnienie decyzji może powodować nieodwracalne negatywne skutki – wskazuje Anna Begier, członek Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, sędzia Sądu Rejonowego we Wrześni.

Naczelną zasadą w sądzie rodzinnym jest ta dotyczą dobra dziecka. Przez jej pryzmat sąd bada sprawy dotyczące małoletnich. Sąd rodzinny wyposażony został w wyjątkowe narzędzie – może wszczynać z urzędu niektóre sprawy, np. w przedmiocie ograniczenia władzy rodzicielskiej.

Nie raz sędziowie rodzinni ratowali dzieci, dawali wsparcie osobom w szpitalach psychiatrycznych czy domach pomocy społecznej. W mediach najczęściej takim sprawom poświęca się jednak mało miejsca.

 


 

Dobro dziecka

- Sprawy rodzinne o władzę rodzicielską mogą mieć różne podłoże, stanowiące podstawę wszczęcia takiego postępowania. Generalnie, sąd rodzinny, podejmuje decyzję o wszczęciu takiego postępowania, jeśli dojdzie do przekonania, że dobro dziecka może być zagrożone - wskazuje Grzegorz Wroński, referendarz sądowy z Sądu Rejonowego dla Krakowa -Śródmieścia w Krakowie. Jak zauważa, bardzo często sprawy o władzę rodzicielską mają jedynie na celu wskazanie uczestnikom tych postępowań na potrzebę poprawy postawy rodzicielskiej, ewentualnie zmianę tej postawy.

Sądy uzyskują informacje, np. od policji czy MOPS, o zagrożeniu dobra dziecka i wówczas często z ostrożności inicjują postępowanie, by na końcu móc stwierdzić, czy rzeczywiście doszło do zagrożenia (naruszenia) dobra konkretnego dziecka. Sąd - bez takich zawiadomień - często nigdy nie dowiedziałby się, że w danej rodzinie nadużywa się alkoholu lub stosuje się przemoc fizyczną.

- Złożenie zawiadomienia do sądu rodzinnego, w sprawie która wzbudza niepokój, nie może być traktowane jako kara dla rodzica. To nie są działania mające „uderzyć” w rodzica. Po prostu są rodziny, które potrzebują wsparcia – tłumaczy adwokat Joanna Parafianowicz. Jak podkreśla, istotne jest to, aby prawnicy tłumaczyli, że postępowanie w sprawie o władzę rodzicielską nie jest wymierzone przeciwko rodzicom.

 - Wszystko to, co się dzieje w sądzie rodzinnym, nie jest wymierzone przeciwko komukolwiek – jest jedynie dla dobra dziecka. Nie bez powodu sprawy rodzinne (poza alimentami) prowadzone są w trybie postępowania nieprocesowego. Tu nie ma (przynajmniej w założeniu) dwóch zwaśnionych stron i sprzecznych interesów. Jest wspólny problem i kwestia do rozstrzygnięcia - zgodnie z dobrem dziecka. My, jako prawnicy zajmujący się sądami rodzinnymi, powinniśmy to tłumaczyć swoim klientom – radzi adw. Joanna Parafianowicz.

Czytaj: Rzecznik teraz pomaga dzieciom przez całą dobę>>
 

Środki zabezpieczające

Gdy sąd w toku postępowania zastosuje określony środek – może się okazać, że spełni on swoją rolę i pozytywnie wpłynie na daną rodzinę. - Często w trakcie postępowania o ograniczenie władzy rodzicielskiej sąd stosuje z urzędu postanowienia zabezpieczające, na przykład zobowiązuje strony do terapii rodzinnej lub ustanawia nadzór kuratora. Zdarza się, że środki te osiągają swój cel i finalnie sąd nie ogranicza władzy rodzicielskiej – wskazuje Anna Begier.

- Nawet stosowane w toku postępowania środki, choćby nadzór kuratora, nie powinny być traktowane w kategoriach kary. Mają one na celu pomóc rodzicom przybrać właściwą postawę wychowawczą, ukierunkowaną na ochronę klauzuli dobra dziecka. To dziecko jest, w ramach takiego postępowania, najważniejszą postacią, zaś sąd rodzinny powinien zrobić wszystko, aby je chronić, przed czasem niewydolnymi wychowawczo rodzicami - tłumaczy Grzegorz Wroński. Zaznacza, że nie można postrzegać kompetencji sądu rodzinnego w kategoriach kary.

 


- Bardziej, w mojej ocenie, jest to pomoc, w niełatwym czasem procesie wychowawczym małoletnich dzieci - dodaje Grzegorz Wroński. - Jeśli są jeszcze nadzieje na pozytywne rokowanie, sędziowie wyznaczają posiedzenia wykonawcze, podczas których wskazują rodzicom możliwe konsekwencje braku poprawy. To czasem działa i dzieci pozostają w rodzinie – zaznacza sędzia Anna Begier.

Sędzia Begier zwraca uwagę, że w sprawach o uregulowanie kontaktów sąd niekiedy tymczasowo reguluje spotkania z dzieckiem w obecności psychologa, z ukierunkowaniem na podtrzymanie więzi rodzica z dzieckiem. - Ma to czasem taki efekt, że wygasają złe emocje, jeden rodzic nabiera zaufania do drugiego i strony zawierają ugodę kończącą postępowanie sądowe – podkreśla.

Przemiana nastolatki

Jak wskazuje Grzegorz Wroński, ze swojej 8-letniej pracy w sądzie rodzinnym kojarzy różne sprawy, w których sąd pomógł realnie dziecku. - Najbardziej w pamięci zapadło mi postępowanie, prowadzone na podstawie ustawy Postępowanie w sprawach nieletnich. Dotyczyło demoralizacji nieletniej, która przez około 2 lata była galerianką. Dziewczyna w celu odizolowania od dotychczasowego środowiska, umieszczona została w młodzieżowym ośrodku wychowawczym, gdzie poddana została oddziaływaniu resocjalizacyjnemu. Oddziaływania resocjalizacyjne przyczyniły się do zahamowania postępującego procesu demoralizacji. Nieletnia zaangażowała się w zajęcia artystyczne, poprawiła wyniki w nauce. Co zaś istotne, uświadomiła sobie na czym tak faktycznie polega jej problem i co robić, aby całkowicie zahamować proces demoralizacji - opisuje Grzegorz Wroński. Wskazuje, że po około 6 miesiącach, z wnioskiem o urlopowanie do sądu zwróciła się matka nieletniej. Wniosek pozytywnie zaopiniował dyrektor placówki, a także sąd.

- Sama nieletnia, mając świadomość, że nie do końca jest jeszcze gotowa na powrót do poprzedniego środowiska, napisała list do sadu, z prośba o odmowę zgody na urlopowanie. W uzasadnieniu wskazała, że nie jest jeszcze gotowa na urlopowanie do domu, z obawy o powrót do poprzedniego zachowania. Podkreśliła również, że dzięki pobytowi w ośrodku i orzeczeniu sądu, ma nadzieję na powrót do normalnego życia, bez ryzyka powrotu do demoralizującego procederu - podkreśla Grzegorz Wroński.

Współpraca sędziego ze stronami

Skoro sąd rodzinny może wyciągnąć pomocną dłoń do osób znajdujących się w trudnych sytuacjach, warto by orzekający w nim sędziowie starali się zwracać uwagę uczestnikom postępowań na swoją rolę i wykazywali się empatią. Być może to jest klucz do zmiany postrzegania spraw w nim prowadzonych jako swoistej kary. - Ważne jest życzliwe podejście sądów i umiejętność po stronie sądu, by tłumaczyć rodzicom, że to nie jest sprawa przeciwko nim, ale ma na celu zabezpieczenie dobra dziecka. Takie podejście sądów ułatwiłoby zrozumienie tego przez rodziców i życzliwe podchodzenie do zaleceń sądu, takich jak skierowanie na terapię czy warsztaty – wskazuje mecenas Joanna Parafianowicz.