Beata Z. otrzymała od Grzegorza C. sprostowanie, które w jej przekonaniu stanowiło raczej polemikę z artykułem Tygodnika Podhalańskiego „Urzędnicy na szóstkę”, niż rzeczowe odniesienie się do faktów (a tego od sprostowania wymaga art. 31 Prawa Prasowego). W tej sytuacji, jak przed sądem przyznała sama oskarżona, powinna była odmówić opublikowania sprostowania w ogóle i poinformować o tym jego autora. Chcąc jednak uniknąć długotrwałej wymiany korespondencji i jak najszybciej zakończyć spór z Grzegorzem C., postanowiła zamieścić jego pismo w rubryce „Listy do Redakcji”.
Zdaniem ekspertów programu Monitoring Wolności Mediów Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, którzy obserwowali proces, gdyby w Tygodniku Podhalańskim w ogóle nie pojawiła się notatka Grzegorza C., redaktor naczelna być może uniknęła by wyroku. Jednak zakwalifikowanie sprostowania jako odpowiedzi prasowej i opublikowanie go, wbrew ustawowym wymogom (co do miejsca publikacji, rozmiaru czcionki, tytułu – por. art. 32 Prawa Prasowego), w rubryce „Listy do Redakcji” wyczerpało, w przekonaniu sądu (wyrok z 12 grudnia 2011 r., sygn. akt II 1 K 182/11), znamiona przestępstwa prasowego. - Redaktorowi naczelnemu nie przysługuje prawo wstępnej kontroli prawdziwości i ścisłości prostowanych wiadomości – argumentował sąd, powołując się na komentarz do Prawa Prasowego autorstwa Ewy Ferenc-Szydełko – „Wręcz przeciwnie (…), żądający sprostowania może to czynić w stosunku do tych wiadomości, które według jego wiedzy i przekonania są nieprawdziwe lub nieścisłe.”
Sąd przyjął, że wina i społeczna szkodliwość czynu Beaty Z. nie były znaczne. Wziął pod uwagę również jej dobre intencje i przyznanie się do popełnienia błędu. W konsekwencji odstąpił od wymierzenia kary i warunkowo umorzył postępowanie. Redaktor naczelna zapłaci jednak 500 zł na cel społeczny oraz 300 zł tytułem kosztów procesu. Wyrok nie jest prawomocny.

Eksperci Fundacji zwracają uwagę na to, że wyrok w sprawie Tygodnika Podhalańskiego odpowiada głównym tezom dwóch orzeczeń Sądu Najwyższego, które zresztą zostały powołane w uzasadnieniu (te orzeczenia to: postanowienie SN z 5 sierpnia 2003 r., sygn. akt III KK 13/03 oraz wyrok SN z 12 listopada 2003 r., sygn. akt V KK 52/03). „Uznając, że przesłany do publikacji tekst nie spełnia wymogów sprostowania, redaktor naczelny powinien o tym poinformować składającego sprostowanie i odmówić zamieszczenia. Nie może natomiast kwalifikować tego tekstu jako odpowiedź i w takim charakterze publikować na łamach kierowanego przez siebie periodyku(…) Arbitralna zmiana formy redakcji i publikowanie jako >>odpowiedzisprostowanieAle przypominają też, że przepisy Prawa Prasowego dotyczące sprostowania i odpowiedzi prasowej zostały uznane przez Trybunał Konstytucyjny za niezgodne z Konstytucją RP (zob. wyrok TK z 1 grudnia 2010 roku, sygn. akt K 41/07). „Obserwatorium Wolności Mediów w Polsce” poświęciło wiele uwagi temu wątkowi (czytaj więcej). Trybunał uznał, że przepisy ustawy są niejasne i brak jest wyraźnie sprecyzowanych podstaw odpowiedzialności karnej, co kłóci się z zasadą określoności prawa karnego (nullum crimen sine lege – art. 42 Konstytucji RP). Wejście w życie wyroku Trybunał odroczył o 18 miesięcy. A zatem przepisy, na podstawie których wydany został wyrok w sprawie Tygodnika Podhalańskiego, uznane już za niekonstytucyjne, w czerwcu tego roku utracą moc obowiązującą.

Źródło: HFPC