O prezesie Daniluku stało się głośno w lipcu 2022 r., kiedy Izba Karna Sądu Najwyższego rozpoznała wniosek o przeprowadzenie jego testu niezawisłości. Skład orzekający pod przewodnictwem Jarosława Matrasa uznał, że prezes testu nie przeszedł, gdyż był ściśle związany z władzą wykonawczą, a ściślej z Ministerstwem Sprawiedliwości (i byłym ministrem Łukaszem Piebiakiem). Prezes Daniluk podnosił, że to pomówienia.

Czytaj: Wymiar sprawiedliwości w naprawie - czas rozliczyć tych, którzy go psuli >>

Publiczny lincz

Daniluk w swoim liście otwartym - do którego dotarło Prawo.pl - podkreśla, że nikt nie kwestionuje, iż w kompetencji Ministra pozostają decyzje w zakresie odwoływania między innymi prezesów sądów, o ile są one zgodne z przepisami prawa.

- Niestety tak nie jest, przepisy prawa, w tym prawa o ustroju sądów powszechnych, są interpretowane w sposób urągający elementarnym zasadom jego wykładni. Często w decyzjach o odwołaniu zawarte są treści defamacyjne, podyktowane chęcią zemsty, poniżenia osoby uważanej za przeciwnika politycznego. Taki sposób postępowania jest charakterystyczny dla cywilizacji turańskiej, w której nie wystarczy wyeliminować przeciwnika, ale należy go jeszcze wyszydzić, poniżyć, posądzić o najohydniejsze zbrodnie. A najlepiej, kiedy przed publicznym linczem ofiara sama przyzna się do zbrodni aktywnego funkcjonowania w strukturach „pisowskiego państwa”. Wykorzystywany jest przy tym pretekst tzw. woli ludu, czyli apel sędziów zwracających się, niby spontanicznie, do „dobrego” Ministra o odwołanie prezesa - pisze.

Dodaje, że nigdy nikt nie kwestionował jego uczciwości sędziowskiej. - Nigdy nie uchybiłem niczyjej czci ani godności, nikt nigdy nie wpływał na moje decyzje, czy to procesowe czy też administracyjne, związane z pełnionymi funkcjami. W sposób jasny rozróżniałem pojęcia służby i służalczości. W mojej karierze zawodowej nie odnotowano nawet skargi na moją osobę - wskazał, zapewniając, że jego droga życiowa, cursus honorum, nie uchybia mu, wręcz przeciwnie. Zarówno jako człowiek, obywatel, sędzia postępowałem zawsze godnie i zgodnie z prawem, zaś swoje przekonania polityczne demonstrowałem jedynie w okresie stanu wojennego - wskazuje.

- Wówczas sprzeciw drogo kosztował, natomiast od kilku lat grupka sędziów, nie godząc się z wynikami wyborów, zaangażowała się w spór polityczny. Odmówili olbrzymiej liczbie sędziów przymiotu niezawisłości tylko dlatego, że zgodnie z prawem, konstytucją, domniemaniem konstytucyjności ustaw, procedurą, ośmielili się brać udział w konkursach na wyższe stanowiska sędziowskie, bądź przyjmowali funkcje od władzy, która z przyczyn ideologicznych nie była przez nich uznawana za prawowitą. Według nich przymiot bezstronności i niezawisłości utracili nawet ci, którzy co prawda ubiegali się o powołanie na wyższe stanowisko, ale przegrali w konkursie, a nawet ta zdecydowana większość społeczności sędziowskiej, która będąc zdegustowana toczącym się sporem  wykonywała swoje obowiązki zgodnie z etosem sędziego - czytamy w liście otwartym.

Powiedzmy "sprawdzam", system nie wytrzyma

Równocześnie zwrócił się z apelem do tysięcy sędziów wszystkich instancji, którzy otrzymali nominacje po roku 2017, aby powiedzieli "sprawdzam" i w proteście przeciwko naruszaniu godności, nieustannemu postponowaniu „odeszli od stołów sędziowskich” i w ten sposób uświadomili obecnemu kierownictwu sprawującemu władzę, że w przypadku odsunięcia około trzech tysięcy sędziów od orzekania, dojdzie do katastrofy i całkowitego paraliżu w państwie.

- Wystarczy wspomnieć, że na osiemnaście milionów spraw rozpoznanych rocznie w sądach powszechnych, ponad cztery miliony rozpoznali sędziowie, którzy otrzymali nominacje w ostatnich pięciu latach. Jednocześnie podkreślam, iż w świetle gwarancji zawartych w Konstytucji oraz międzynarodowych aktach prawnych, sędzia jest nieusuwalny i żaden organ państwa nie ma możliwości jakiegokolwiek kontrolowania aktu powołania sędziego. Tego rodzaju próby w sposób ewidentny ingerują w konstytucyjny zakres prerogatyw prezydenta - dodaje.

- W przypadku biernego oczekiwania na realizację nowych regulacji dotyczących sędziów, przyjętych zapewne na podstawie nowego postępowego katalogu źródeł prawa, tj. woli politycznej, „uchwał parlamentu”, opinii prawnych wydawanych przez osoby o niewiadomej proweniencji, stanowisk Komisji Weneckiej, opinii uznawanych stowarzyszeń sędziowskich, obecna władza będzie w dalszym ciągu pomiatać sędziami, dzielić środowisko, napuszczać jednych na drugich i być może ostatecznie pozbawi nas statusu sędziów, obchodząc konstytucyjne uprawnienia prezydenta. Wykazywany stopień nienawiści, żądza zemsty sędziów aktywistów, treść ogłaszanych projektów legislacyjnych, dotyczących statusu sędziów w pełni uzasadniają powyższą konstatację - podsumował.