Mirosław M., 53-letni prawnik z Wrocławia pracujący w firmie zarządzającej nieruchomościami, spotkał się wtedy z lokalnym przedsiębiorcą Józefem M. Przedsiębiorca zajmuje się handlem drewnem, węglem, deweloperką, działa też w branży hazardowej. Ma problemy.
W Prokuraturze Rejonowej Wrocław-Krzyki-Zachód ciągnie się śledztwo, w którym Józef M. jest pokrzywdzony. Biznesmen chce je przyspieszyć. Nie może też sobie poradzić z urzędnikami wrocławskiego magistratu w sprawie ulokowania we Wrocławiu salonu gier.
Przedsiębiorca obawia się też o losy kolejnej sprawy - w sądzie apelacyjnym. Jest tam pozwany, a chodzi o rozliczenia za sprzedaż nieruchomości rolnej po przekształceniu na grunt budowlany. Wspólnik żąda zwrotu ponad 17 mln zł.
Prawnik Mirosław M. mówi przedsiębiorcy, że ma na to wszystko sposób: zna emerytowanego sędziego, a ten z kolei ma "dojścia" do prokuratury, Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, a nawet w Sądu Najwyższego w Warszawie.
30 października 2008 r. biznesmen wręcza Mirosławowi M. 50 tys. zł. Ta łapówka ma przyspieszyć sprawę w Prokuraturze Rejonowej Wrocław-Krzyki-Zachód.
8 listopada daje prawnikowi pośrednikowi kolejne pieniądze - 2,7 tys. zł. A po tygodniu jeszcze 50 tys. zł. Mają być przeznaczone dla sędziów z Wydziału Cywilnego Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu i dla sędziego Izby Cywilnej Sądu Najwyższego. To tylko zaliczka. Za pomyślne orzeczenie pośrednik chce 2,5 mln zł. Płatne po załatwieniu sprawy.

Więcej... http://wyborcza.pl/1,75248,12591306,Prokuratura_miazdzy_CBA.html#ixzz288R71J7d