ProkuraturaKwiatkowskiemu przedstawiła zarzuty nadużycia władzy w związku z konkursami na stanowiska dyrektora delegatury NIK w Łodzi, wicedyrektora delegatury NIK w Rzeszowie i wicedyrektora departamentu środowiska NIK, a także podżegania do przestępstwa nadużycia władzy w związku z konkursem na dyrektora delegatury NIK w Rzeszowie. Według prokuratury, przy wyborze dyrektora w Łodzi prezes NIK bezprawnie unieważnił konkurs, w którym jego kandydat źle wypadł.

Krzysztof Kwiatkowski oświadczył, że nie przyznaje się do winy. Uważam, że zarzuty są bezzasadne, nie złamałem prawa – powiedział po piątkowym przesłuchaniu. Zaznaczył, że w dalszym ciągu będzie wykonywał swoje obowiązki prezesa NIK.

- Dzisiaj złożyłem obszerne wyjaśnienia, ustosunkowując się do wszystkich wątpliwości prokuratury. Mam nadzieję, że teraz sprawa niezwłocznie trafi do niezależnego sądu, gdzie będę mógł dowieść, jaka jest prawda - powiedział Kwiatkowski dziennikarzom, wychodząc po kilkugodzinnym przesłuchaniu w katowickim wydziale Prokuratury Krajowej.

W związku z zapowiedziami prokuratury, która informowała, że w śledztwie nie zaplanowano już innych czynności, wyraził nadzieję, że sprawa trafi do sądu jak najszybciej. Kwiatkowski powiedział też, że prokuratura nie zastosowała wobec niego środków zapobiegawczych. - Uważam, że zarzuty są bezzasadne. Nigdy nie złamałem żadnych przepisów prawa i to dzisiaj w obszernym wyjaśnieniu prokuraturze przedstawiłem, ustosunkowując się do wszystkich jej wątpliwości" - dodał.

21 października Sejm na wniosek prokuratury uchylił Kwiatkowskiemu immunitet. Chciał tego sam prezes NIK, który zapewnia, że nie popełnił przestępstwa i zależy mu na tym, by sprawa niezwłocznie została skierowana do sądu. (ks/pap)