-Stanowczo protestuję przeciwko zorganizowanej kampanii medialnej, w toku której padają nieprawdziwe oskarżenia pod adresem prokuratury wojskowej - mówił na konferencji płk.Mikołaj Przybył. - Nikogo nie podłuchiwaliśmy w sprawie przecieku do mediów zwiaznych z katastrofą smoleńską. Nie łamaliśmy prawa. Dążyliśmy do ustalenia prawdy w ramach obowiązujacych przepisów prawa karnego - dodał płk. Przybył.
Prokurator zaprotestował przeciwko wypowiadaniu nieodpowiedzialnych słów przed rozstrzygnięciem skomplikowenej kwestii prawnej, zanim zrobi to niezawisły sąd. Zaprotestował też przeciwko produkowaniu kolejnych bubli prawnych, jakimi będą proponowane przez urzędników prokuratora generalnego zmiany ustawowe dotyczące likwidacji sądów i prokuratur wojskowych. - Takie niedbalstwo prawne narazi Skarb Państwa na olbrzymie koszty oraz szereg kompromitujących procesów z sędziami i prokuratorami.
W poniedziałek po południu Prokurator generalny Andrzej Seremet miał ogłosić swe decyzje w sprawie prokuratorów wojskowych z Poznania, którzy według mediów bez koniecznej decyzji sądu chcieli, aby teleoperatorzy ujawnili im esemesy m.in. dziennikarzy.
Prokurator Generalny miał zapoznać się z wynikami kontroli działań poznańskiej prokuratury wojskowej w śledztwie o przeciek do mediów informacji ze śledztwa ws. katastrofy smoleńskiej. Prokuratura ta sześć razy złamała prawo, żądając by operatorzy sieci komórkowych ujawnili jej treść esemesów dziennikarzy oraz prokuratorów - podała "Gazeta Wyborcza". Operatorzy tych danych nie udostępnili, bo tajemnicę korespondencji można uchylić tylko za zgodą sądu, której w tej sprawie nie było.
Zdaniem Pawła Wrońskiego dziennikarza z "Gazety Wyborczej" prokurator Przybył zdecydował się na tak dramatyczny krok, gdyż nie chciał być kozłem ofiarnym rozgrywek w Prokuraturze. Prok. Przybył miał duże zasługi w zwalczaniu korupcji, wręczaniu łapówek przez wysokich oficerów Wojska Polskiego i przestępczości zorganizowanej w okręgu.