Zatrzymanie prezesa Cracovii i trzech członków zarządu klubu w 2008 roku wywołało prawdziwą burzę. Akcja policji wykonana na polecenie krakowskiej prokuratury miała bowiem spektakularny charakter. Prezesa Cracovii skuto publicznie kajdankami na lotnisku w Balicach zaraz po tym, jak wysiadł z samolotu, i przewieziono do prokuratury. Przesłuchano dopiero po kilku godzinach, w nocy. Powodem tak drastycznych kroków była rzekoma pomoc przy antydatowaniu aneksu do umowy ówczesnego piłkarza Cracovii Pawła Drumlaka, który obniżał zarobki futbolisty oraz łamał jego prawa pracownicze.
Niedługo po tym sposób zatrzymania skrytykował sąd, do którego odwołali się klubowi działacze. Uznał je za bezpodstawne i nielegalne. Dwaj ówcześni członkowie zarządu Cracovii, zatrzymani razem z prezesem, wystąpili potem o odszkodowania za akcję policji oraz prokuratury i dostali finansowe zadośćuczynienie.
Echa afery wokół zatrzymania prezesa Cracovii dotarły aż do Warszawy. Profesora Filipiaka przepraszał wówczas minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.
Prokuratorowi Jackowi Skale, który polecił zatrzymać Janusza Filipiaka i pozostałe osoby, odebrano śledztwo. W połowie 2009 r. prokuratura wycofała się z zarzutów wobec prezesa Cracovii i jego zastępców. Okazało się bowiem, że żaden z nich nie podrobił podpisu Drumlaka na aneksie do jego kontraktu. Nie ustalono, kto to uczynił. Prokuratura przyznała również, że nie można zarzucać prezesowi klubu naruszania praw pracowniczych.
Wobec prokuratora Skały wszczęto postępowanie służbowe, potem dyscyplinarne. To ostatnie trwało wiele miesięcy.
Ale kary nie będzie. Sądy dyscyplinarne - zarówno pierwszej instancji, jak i odwoławczy, do którego złożył zażalenie rzecznik odpowiedzialności dyscyplinarnej - uniewinniły prokuratora Skałę. Uzasadnienia są utajnione.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków