Jeden z najistotniejszych dowodów w sprawie to ekspertyzy biegłych. Jedną z nich złożył znany kryminalistyk prof. Bronisław Młodziejowski, który nie znalazł dokumentów potwierdzających, by wadliwie kierowano akcją (choć dowodzenie jego zdaniem "nie było przejrzyste"). Biegły podkreślał, że celem policji było zatrzymanie bandytów, a nie ich zabicie. Według niego użycie strzelców wyborowych niewiele by zmieniło.
O konieczności rozmieszczenia strzelców wyborowych przekonany był inny, trzyosobowy zespół biegłych, który złożył swą ekspertyzę do akt sprawy. W toczącym się procesie sąd przesłuchał dwóch z nich, ale na poprzednich rozprawach zmienili oni treść swej opinii co do planu szturmu i rozmieszczenia snajperów. Ponieważ sąd nie może wezwać trzeciego z biegłych, b. antyterrorysty Pawła Mosznera, pojawił się problem z ustaleniem, co jest wspólną tezą całej trójki biegłych, a co z kolei mówi tylko jeden z nich.

Moszner od listopada zeszłego roku nie odbiera wezwań do sądu, kierowanych doń już trzykrotnie. Również w piątek sąd oznajmił, że ekspert nie odebrał wezwania, a jego brat poinformował, że Paweł Moszner od miesiąca przebywa w Wielkiej Brytanii i nie wiadomo, kiedy wróci.
Sprawa dotyczy zdarzeń z marca 2003 r., gdy policja podjęła próbę zatrzymania Roberta Cieślaka i Igora Pikusa, zamieszanych w zabójstwo policjanta. Na posesji w podwarszawskiej Magdalence, gdzie ukrywali się bandyci, rozmieścili oni sterowane przewodem miny-pułapki, które wybuchły w pobliżu antyterrorystów. Jeden z nich zginął w wybuchu, inny zmarł od ran; 16 funkcjonariuszy zostało rannych. W wyniku wymiany ognia budynek częściowo spłonął; przestępcy śmiertelnie zatruli się czadem.
Sądy I instancji dwukrotnie już uniewinniały oskarżonych, wskazując, że akcja była precedensowa i trudno było przygotować się do niej bardziej, niż to uczyniono, a niektórych zdarzeń nie dało się przewidzieć. Instancja odwoławcza, po apelacjach prokuratury, uchylała te orzeczenia i sprawa wracała do Sądu Okręgowego w Warszawie. Dobiega tu właśnie końca trzeci proces byłych policjantów.