Cykl znakomitych wykładów telewizyjnych Leszka Kołakowskiego nosił tytuł „O co nas pytają wielcy filozofowie” po części dlatego, że umiłowanie mądrości polega na nieustannym stawianiu pytań. Parafrazując Kołakowskiego, warto zapytać: o co nas – obywateli – pytają wielcy prawodawcy czasów walki z pandemią? Jako karnista ograniczę się do dwóch pytań.

Wolność ograniczona ustawą, chyba że strona internetowa stanowi inaczej>>

 

Po pierwsze: czy chcecie zrezygnować z fundamentalnej zasady prawa karnego, która czyni winę podstawowym warunkiem odpowiedzialności? Na to pytanie ustawodawca odpowiada – „oczywiście, chcecie!” i wprowadza sankcje administracyjne – kary pieniężne – na przykład za naruszenie zakazu przemieszczania się. W ten sposób nie tylko likwiduje niewygodny praktycznie „problem” prawnomaterialnych i procesowych środków ochrony osoby ukaranej (nie sposób ją przecież w tych realiach nazwać podejrzanym czy oskarżonym), ale i pozbawia sądy wyłącznej kompetencji orzekania w sprawach dotyczących odpowiedzialności represyjnej.

Po drugie: czy jesteście gotowi zrezygnować z zasady nullum crimen sine lege? Legislator odpowiada oczywiście twierdząco, naruszając jednocześnie kilka aspektów tej zasady. Po pierwsze, pomija nakaz wprowadzenia norm sankcjonujących prawidłowo uchwalonym aktem prawnym o randze ustawy. Do nowelizowania ustawy kodeksowej w „zwykłym” trybie zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale dookreślanie zakazu karnego (przemieszczania się, zgromadzeń) przez rozporządzenie wydane poza stanem nadzwyczajnym, mimo ewidentnej sprzeczności z normą konstytucyjną jest jednak pewną nowością.

Co więcej, lex nie musi być już nie tylko scripta, ale i certa. Po uchyleniu pandemicznych zakazów powstaje problem odpowiedzialności osób, które zakazy naruszyły w czasie ich obowiązywania, a odmówiły przyjęcia mandatów karnych.

Jest to kazus bardzo interesujący z punktu widzenia równości wobec prawa. Trudno się tej sytuacji zresztą dziwić, skoro obywatele zostali do tego zachęceni. Wykładnia paraautentyczna dokonywana za pomocą prezentacji slajdów podczas konferencji prasowych (które zresztą wyparły, zgodnie z prawem Kopernika-Greshama, oficjalne źródła poznania prawa) czy sprzeczne komunikaty ogłaszane na stronach internetowych organów władzy publicznej świadczą przecież o tym, że pewność prawa musiała ustąpić w walce z wirusem.

 

 

 

Szczęśliwie stan wyższej konieczności legislacyjnej nie przeszkodził prawodawcy w zagwarantowaniu podstawy wyłączenia odpowiedzialności osób nabywających towary lub usługi niezbędne dla zwalczania epidemii z naruszeniem obowiązków służbowych lub obowiązujących przepisów. Natomiast o swoje bezpieczeństwo prawne członkowie personelu medycznego będą musieli zadbać sami, broniąc się w nadchodzących nieubłaganie sprawach karnych argumentami: dochowania medycznych reguł postępowania, stanem wyższej konieczności, kolizją obowiązków.

Niestety, doświadczenie uczy, że lex będzie wówczas bardzo certa i bardzo dura. Wszyscy wiedzą to chyba zresztą dobrze, bo łatwiej niż konstytucjonaliści pożegnali się z zasadą zaufania obywatela do państwa.