Ocena ryzyka przed podjęciem zlecenia od klienta - to kwestia ważna we wszystkich kancelariach prawniczych, niezależnie od ich wielkości. Odmowa poprowadzenia sprawy w sądzie czy też doradzania dla konkretnego klienta, może mieć podłoże etyczne albo biznesowe. Jak zauważają prawnicy pytani przez redakcję Prawo.pl, praktyka przynosi całą gamę różnych sytuacji, w których trzeba podjąć trudną decyzję: podjąć się danej sprawy czy nie?

Gdy interesy są sprzeczne

Od strony etycznej kluczowe znaczenie mają zasady sformułowane w kodeksach etycznych samorządów: adwokackiego i radcowskiego. Przewidują one m.in., że adwokatowi lub radcy nie wolno podejmować się prowadzenia sprawy ani udzielania pomocy prawnej, jeśli np. udzielił wcześniej pomocy prawnej stronie przeciwnej w tej samej sprawie lub w sprawie z nią związanej. Podobnie należy odmówić  prowadzenia sprawy, jeśli dany prawnik brał udział w tej sprawie, wykonując funkcję publiczną. Może też wystąpić sytuacja, w której klient ma sprzeczne interesy z interesami innego klienta w tej samej sprawie lub w sprawie z nią związanej. To tylko niektóre z sytuacji, których kodeksy obu samorządów wyraźnie sugerują odmowę.

Czytaj w LEX: Obrońca a kłamstwo. Uwagi na tle karnoprawnych granic wykonywania obrony >>>

 

 

O tym, że sytuacje rodzące potencjalny konflikt interesów mogą być bardziej złożone, dobrze wie prof. dr hab. Łukasz Błaszczak, radca prawny i partner zarządzający w kancelarii BSKK Błaszczak&Kopyścianski z Wrocławia. -  Przed przyjęciem każdej sprawy badamy ją przede wszystkim pod kątem ewentualnego konfliktu interesów, bo przecież może do niego dojść nawet w kancelarii takiej jak nasza, gdzie pracuje w sumie jedenastu prawników - mówi. I tłumaczy, że chodzi tu nie tylko o to, by nie reprezentować równocześnie dwóch stron sporu sądowego, ale również o to, że do takiego konfliktu może dojść także w innej sytuacji, dotyczącej różnych praw sądowych z zupełnie różnych dziedzin prawa.

Czytaj w LEX: Istota i skutki prawne sprzeczności interesów oskarżonych reprezentowanych przez tego samego obrońcę w postępowaniu karnym >>>

- Załóżmy, że jeden ze wspólników kancelarii prowadził w przeszłości sprawę pana X o podział majątku lub sprawę rozwodową, a potem ten rozwiedziony małżonek wchodzi w spór wynikający z działalności gospodarczej z panem Y. Wówczas może pojawić się problem konfliktu interesów, przy reprezentowaniu pana Y, który występuje przeciwko osobie, z którą mieliśmy do czynienia w innym postępowaniu - mówi prof. Błaszczak. Dodaje, że skoro w takiej sytuacji wspólnicy wiedzą sporo o składnikach majątku przeciwnika procesowego i reprezentowali go w innym postępowaniu, to wykorzystanie wiedzy z innego sporu staje się niedopuszczalne.

- Aby takim sytuacjom zapobiec, każdorazowo omawiamy te kwestie na spotkaniu wspólników kancelarii. Przyznaję, zdarzało się nam odmówić przyjęcia zlecenia właśnie ze względu na konflikt interesów - wspomina prof. Błaszczak.

Sprawdź w LEX: Zakładanie kancelarii prawnej w praktyce >>>

 

Tysiące klientów i chińskie mury

Jeszcze bardziej skomplikowana jest sprawa wykrycia potencjalnego konfliktu interesów w kancelarii o zasięgu międzynarodowym. Zwykle w takich firmach czuwa nad tym większy lub mniejszy sztab ludzi. Na przykład w kancelarii Dentons, która działa poprzez dwieście biur na całym świecie, wypracowano złożoną politykę akceptacji klientów. To niezbędne przy wielkiej skali operacji, bo samo tylko jej warszawskie biuro obsługuje ok. 13 tys. klientów, dla których prowadzi ponad 3700 spraw i projektów.

Arkadiusz Krasnodębski, partner zarządzający Dentons w Polsce zauważa, że nawet jeśli konflikt nie jest ewidentny, to zdarza się że zgłaszają się klienci w jakiś sposób powiązani z drugą stroną projektu, przy którym akurat Dentons pracuje. - Może też się zdarzyć, że klient A, reprezentowany przez inną kancelarię, ma po drugiej stronie stołu firmę B, którą reprezentujemy my, ale równocześnie prowadzimy inne zlecenia dla firmy A. Dlatego w takich przypadkach można poprosić klienta o zwolnienie doradców ze ścisłego przestrzegania zasad konfliktu interesów. To sytuacje, gdy tak naprawdę ryzyko wystąpienia takiego zjawiska jest niewielkie - zastrzega Krasnodębski.

Na ochronę interesów swoich klientów wielkie kancelarie wypracowują szczególne sposoby. - Na przykład między jednym a drugim zespołem w ramach sieci Dentons tworzymy tzw. chiński mur, który sprawia że nie ma przepływu informacji między zespołami. Tak się dzieje na przykład w sytuacji, gdy niezależne zespoły w ramach naszej kancelarii wspierają więcej niż kilku oferentów, starających się o pozyskanie projektu - relacjonuje Arkadiusz Krasnodębski.

Zastrzega on jednak, że taka sytuacja musi być absolutnie przejrzysta i jasno komunikowana. - Obieg dokumentów jest bowiem całkowicie zelektronizowany, dlatego jesteśmy w stanie zapewnić takie kody dostępu i taką kontrolę każdorazowego wchodzenia do systemu, by wykluczyć przypadki zaglądania do niego przez osoby spoza danego zespołu. Mamy też system, który skrupulatnie rejestruje, kto, kiedy i jak długo przeglądał dany dokument. To także chroni naszych klientów - zapewnia szef polskiego oddziału Dentons.

Czytaj w LEX: Łętowska Ewa - Co ujawnia dyskurs o kredytach frankowych, czyli o świadomym i nieświadomym uwikłaniu prawników >>>

Nie tylko wygrana się liczy

Zwycięstwo w sporze sądowym, zwłaszcza gdy sprawa jest głośna, może dać prawnikowi dobre wynagrodzenie i mniejszy lub większy rozgłos. Za tym ostatnim mogą iść kolejne zlecenia. Na tym zależy wszystkim - zarówno mniejszym, jak i większym kancelariom.

Mariusz Kruźlak, radca prawny prowadzący indywidualną kancelarię w Świdnicy przyznaje, że oczywiście o wiele łatwiej przyjąć do poprowadzenia sprawę, w której ryzyko przegranej jest małe. - Jeśli o prowadzenie sprawy poprosi mnie mój stały klient, to mu nie odmawiam, nawet jeśli po analizie nie można dać dużych szans na sukces. Liczę się wtedy z przegraną, ale zawsze staram się takiemu klientowi uświadomić, jak może się potoczyć proces i z klientem oceniam ryzyko rozpoczęcia takiej sprawy - zauważa radca.

Są też sytuacje, w których nowy klient przychodzi ze sprawą, w której jest skomplikowany stan faktyczny, a szanse na wygraną nikłe. - Wtedy staram się uświadomić mu, jak długi i kosztowny może być proces i jaką liczbę dokumentów i innych dowodów trzeba będzie przeprowadzić przed  sądem. Zdarza się wtedy, że taka osoba rezygnuje z wszczęcia procesu. Ja na tym nie zarabiam, ale jest bardzo prawdopodobne, że do mnie ten klient wróci, doceniając moje doświadczenie w ocenie ryzyka - twierdzi Mariusz Kruźlak.

Także prof. Łukasz Błaszczak przyznaje, ze jego kancelaria nie odmawia klientom poprowadzenia sprawy w sądzie, nawet jeśli nie na wielkich szans na wygraną. Wskazuje jeden wyjątek: jeśli  postępowanie sądowe służy innym celom, aniżeli uzyskanie ochrony prawnej. - Mamy bowiem wiele przypadków, gdzie proces cywilny może służyć do osiągnięcia celów pozaprawnych, ale w takich sytuacjach staramy się unikać tego rodzaju postępowań. Jeśli z kontekstu sprawy wynika, że potencjalny klient chce osiągnąć jakiś skutek niezgodny z prawem, to odmawiamy - zastrzega prawnik.

A czy kryterium oceny ryzyka może być kwestia nośności medialnej danej sprawy?  - Nie prowadzimy spraw dla splendoru naszej kancelarii czy naszych prawników, ale po to, aby pomóc klientowi, co jest zgodne z naszą misją i założeniami - wskazuje prof. Błaszczak.

Czytaj w LEX: Król Małgorzata, Wojtczak Sylwia - Dwugłos w sprawie dopuszczalności sporządzenia przez radcę prawnego opinii o naruszeniu przez innego radcę prawnego zasad etyki zawodowej >>>

Zyskownie albo za darmo

Perspektywa spodziewanych zarobków (lub ich braku) jest oczywiście bardziej złożona w dużych kancelariach, przyjmujących zlecenia wymagające pracy zespołu prawników. Takiemu zespołowi trzeba starannie zaplanować pracę i budżet. Oferty dla klientów bywają formułowane często na podstawie przewidywanego czasu pracy prawników i ich stawek godzinowych.

- Zdarza się jednak, że przyjmujemy zlecenia wyceniane poniżej przyjmowanych przez nas standardów zyskowności dotyczących innych spraw, nad którymi zwyczajowo pracujemy - zauważa Arkadiusz Krasnodębski. Przyznaje on, że kancelaria Dentons decyduje się na taki scenariusz, gdy widzi dobrą perspektywę przyszłych relacji z klientem albo gdy np. dane zlecenie może przynieść sporo nowych doświadczeń i szansę na pozyskanie dodatkowego know-how.

- Wtedy traktujemy takie mniej dochodowe zlecenie jako inwestycję w nasza kancelarię i w relacje z klientem - mówi mec. Krasnodębski. Zauważa przy tym, że jego kancelaria realizuje sporo usług bezpłatnie, jako wkład kancelarii w dobro publiczne. - Podejmujemy się reprezentowania klientów na zasadzie pro bono w sprawach, które uważamy za strategicznie ważne i poświęcamy im taką samą uwagę i profesjonalne narzędzia, z jakimi wspieramy klientów komercyjnych - zapewnia Krasnodębski.

Czytaj w LEX: Sowała Marcin - Samodzielne gromadzenie materiału dowodowego przez obrońcę w kontekście możliwości poniesienia odpowiedzialności karnej >>>

O ryzyku warto rozmawiać

Kwestia przyjmowania lub nieprzyjmowania zleceń nie zawsze jest kwestią zerojedynkową. Radca prawny Mariusz Kruźlak zwraca uwagę, że ocena ryzyka przyjęcia sprawy w postępowaniu cywilnym może być inaczej dokonywana w zależności od tego, czy zlecenie daje powód czy pozwany w toczącym się procesie.

- Gdy reprezentuję stronę powodową, to od oceny prawnej i ustaleń z klientem zależy zakres roszczenia określonego w pozwie. Zdarza się, ze klient chce wygrać więcej, niż to jest realnie możliwe. Wtedy bynajmniej nie rezygnuję z takiego zlecenia, ale staram się  jak najszerzej omówić z klientem wszystkie aspekty sprawy i przekonać do takiego określenia zakresu żądań, który będzie możliwy do osiągnięcia w najkorzystniejszym dla niego zakresie - przyznaje Kruźlak.

W jego praktyce zdarzało się też, że klient nieznający polskiego systemu prawnego oczekiwał osiągnięcia sukcesu niemożliwego, bo sprzecznego z polskim prawem. - Kiedyś firma z kapitałem zagranicznym domagała się ustanowienia sposobu reprezentacji spółki według reguł obowiązujących w państwie znajdującym się na dalekim wschodzie, które były jawnie sprzeczne z polskim kodeksem spółek handlowych - wspomina Mariusz Kruźlak.

Bywa jeszcze inaczej: klient pod wpływem rzeczowej rozmowy z prawnikiem może zmienić swoje zlecenie. Dlatego np. w w przypadku obsługi strony pozwanej w procesie cywilnym warto ocenić nie tylko wagę pozwu i szans na jego podważenie.

- Staram się wraz z klientem rozważyć propozycję innego rozwiązania sporu, na przykład poprzez ugodę i rozłożenie dochodzonej należności na raty, negocjacje wysokości odsetek itd. - mówi Mariusz Kruźlak. Dodaje, że czasami klient doskonale zdaje sobie sprawę, że jako pozwany nie ma większych szans na wygraną, ale dzięki skierowaniu sprawy do mediacji lub poprzez skierowanie sprawy na rozprawę  może uzyskać odroczenie zapłaty należności lub rozłożenie jej na raty.

- Przyjmuję takie zlecenia ze świadomością, że nie są one bynajmniej najbardziej doniosłymi w mojej karierze zawodowej ale liczy się też zadowolenie klienta. I nie chodzi tu o procesowe pieniactwo lub celową obstrukcję procesu. Odpowiednie sformułowanie wniosków dowodowych może także przynieść efekt korzystny dla klienta w postaci np. zmniejszenia zobowiązania, co można osiągnąć dzięki opinii biegłego sądowego - podsumowuje Mariusz Kruźlak.