Zasadę tę potwierdził raz jeszcze Sąd Najwyższy na posiedzeniu 12 stycznia br., gdy postanowił utrzymać w mocy zaskarżoną uchwałę dyscyplinarnego sądu apelacyjnego o uchyleniu sędziemu . Chodziło o Włodzimierza K. sędziego sądu rejonowego w Lublinie w stanie spoczynku, który pod wpływem alkoholu kierował autem, czym spowodował zgorzenie dla ruchu drogowego. Co więcej rzecznik dyscyplinarny zarzucił obwinionemu, że znieważając funkcjonariuszy policji ( mogło nawet dojść do rękoczynów) uchybił rażąco godności urzędu. Rzecznik dyscyplinarny uważa, że obwiniony sędzia powinien stanąć przed sądem powszechnym i odpowiadać za swój czyn, jak inni obywatele tego kraju.
Uchwała pod nieobecność
Sędzia Włodzimierz K. w odwołaniu do SN podkreślał, że uchwała zapadła pod jego nieobecność i nie miał możliwości przedstawienia swoich racji. Twierdził, że sąd dyscyplinarny pozbawił go prawa do obrony.
- Sąd apelacyjny podjął uchwałę upoważniającą do pociągnięcia do odpowiedzialności karnej obwinionego. Nie została ona jednak podjęta z naruszeniem prawa, jak twierdzi jego obrońca – mówiła sędzia sprawozdawca Barbara Myszka. – Mimo, że sędzia ten nie uczestniczył w rozprawie i przedłożył zwolnienie lekarskie oraz wniosek o odroczenie posiedzenia. Trzeba wziąć pod uwagę, że mniejsze rygory proceduralne obowiązują na posiedzeniu niż na rozprawie – stwierdziła sędzia Myszka.
Zachowanie sędziego Włodzimierza K wskazywało, że nie chce on uczestniczyć w rozprawie. Świadczą o tym jego absencje: 12 lutego 2010, 9 kwietnia, 14 maja i 27 listopada 2010 r. , gdy zapadła zaskarżona uchwała. Wszystkie te posiedzenia podlegały odrodzeniu. Sąd ponadto postanowił o zbadaniu obwinionego przez biegłego. Ten zaś stwierdził, że nie może wydać jednoznacznej opinii o stanie zdrowia Włodzimierza K., gdyż przebieg choroby, na którą cierpi sędzia, takiej jak astma oskrzelowa ma charakter zmienny. Raz się zaostrza, innym razem potęguje.
Sąd Najwyższy jako sąd odwoławczy uznał, że zachodzi podejrzenie, że przestępstwo zostało popełnione, a zatem uchylenie immunitetu doprowadzi do ustalenia , czy istotnie miało miejsce. SN nie dopatrzył się uchybień w pracy sądu apelacyjnego, który ma obowiązek rozważyć stopień społecznego niebezpieczeństwa czynu. Od tego zależy ustalenie, czy działanie miało znamiona przestępstwa.
W innych sprawach
Podobnie SN odniósł się do licznych nieobecności radcy prawnego Roberta G., który przez wiele miesięcy unikał spotkania z sądem dyscyplinarnym właściwym dla swojego samorządu. W orzeczeniu 15 grudnia 2010 r. SN jako sad odwoławczy potwierdził, że radca mógł skorzystać z przysługujących mu uprawnień, gdyż miał na to dość czasu, ale wyraźnie nie chciał zapoznać się z zarzutami i przebiegiem rozprawy. Ponadto zwolnienia lekarskie przedkładane sądowi dyscyplinarnemu nie były wydane przez lekarza sadowego, co jest warunkiem koniecznym, aby je uznano za ważne.
Sygnatura akt. SNO 52/10