Poszkodowani domagają się odszkodowań na łączną kwotę ok. 8,5 mln zł. Ich roszczenia skierowane są do reprezentujących Skarb Państwa: wojewody świętokrzyskiego, Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie (RZGW), Świętokrzyskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Kielcach, powiatu sandomierskiego i gminy miejskiej Sandomierz.
Jak poinformował reprezentujący powodzian adwokat Paweł Sikora z krakowskiej kancelarii Kubas, Kos, Gertner, o wyborze sądu w Krakowie zadecydowały kwestia łatwiejszego dostępu do pełnomocnika i ustalenia wewnętrzne.
Wśród osób, które złożyły pozew, są przedsiębiorcy, którym woda zniszczyła zakłady oraz mieszkańcy, którym woda zalała domy i posesje. W różnych podgrupach domagają się odszkodowań od 100 tys. zł, po 400 i 600 tys. aż do miliona.
Według jednego z inicjatorów pozwu zbiorowego, sandomierskiego przedsiębiorcy Zbigniewa Rusaka, przyłączenie się do pozwu zadeklarowało kolejnych ok. 250-300 osób z okolic Sandomierza. W zależności od ich liczby wzrośnie również wysokość roszczeń. Sąd określi termin, w którym do pozwu będą mogły przystępować inne osoby. "Zdecydowaliśmy się na zamknięcie sprawy przy 17 osobach, ponieważ dalsze zbieranie dokumentacji mogłoby potrwać jeszcze pół roku. Wiele osób interesuje się, zbiera informacje i sądzę, że po zakreśleniu przez sąd terminu, do pozwu przyłączy się jeszcze 250-300 osób" - powiedział PAP Rusak. Jego zdaniem, roszczenia powodzian są "jak najbardziej uzasadnione". "Od samego początku wiedziałem, że to nie jest wina natury ani przypadku losowego, tylko zaniedbania rządu i instytucji odpowiedzialnych za gospodarkę wodną" - powiedział.
"Jeżeli urzędnicy zaniedbują swoje obowiązki i w wyniku tych zaniedbań dochodzi do powodzi, to dlaczego my, jako obywatele, mamy cierpieć przez urzędników i przez rządzących, którzy nie wywiązali się ze swoich obowiązków? To jest karygodne i dlatego nie możemy temu pobłażać. Przez 20 lat na Wiśle nie robiono nic" - powiedział PAP Zbigniew Rusak. Jak podał, pozew w głównej mierze opiera się na raporcie po kontroli NIK, stwierdzającym zaniedbania, do którego "mieli dostęp wszyscy najważniejsi urzędnicy".
"Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Krakowie jest odpowiedzialny za utrzymanie obiektów hydrotechnicznych w górnej Wiśle, i pod tym względem nie mamy sobie nic do zarzucenia - ani w pierwszej, ani w drugiej, ani w trzeciej, ani w czwartej fali, którą obecnie usiłujemy przepuszczać i na tym się koncentrujemy" - powiedział PAP w środę dyrektor RZGW w Krakowie Jerzy Grela. Jak dodał, jego instytucja jest również odpowiedzialna za utrzymanie brzegów w rejonie Sandomierza. "Na ile środki pozwalały, to realizowaliśmy to, ale podczas powodzi uszkodzenia brzegów nie są do przewidzenia" - dodał dyrektor RZGW, powołując się zarówno na "prawo natury", przesądzające o stanie brzegów podczas powodzi, jak i na "permanentny brak środków, znany władzom i parlamentarzystom". "To bardzo zaniedbana działka, ale nikt nie ma woli politycznej, by na tę działalność finanse udostępnić" - powiedział Grela.
Postępowanie na tej drodze umożliwiła ustawa o dochodzeniu roszczeń w postępowaniu grupowym, która weszła w życie 19 lipca. Według uchwalonych w grudniu ubiegłego roku przepisów ustawy, pozew zbiorowy może złożyć przynajmniej 10 osób; warunkiem jest oparcie go na jednakowej podstawie - mogą go złożyć np. osoby poszkodowane w wyniku korzystania z tego samego leku lub usług tej samej firmy.(PAP)