Proces w tej sprawie rozpoczął się w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku.

Jak powiedział PAP pełnomocnik powódki Piotr Bartecki, dwie jednostki prokuratury z Gdańska zostały pozwane za opieszałość i nieprawidłowe działania podczas śledztw. Prokuratoria Generalna, reprezentująca w procesie Skarb Państwa, wniosła o oddalenie pozwu.

"Stoimy na stanowisku, że gdyby już w 2009 r. w prawidłowy sposób prokuratury zajęły się zawiadomieniem sporządzonym przez Komisję Nadzoru Finansowego to wtedy już powinny zostać postawione zarzuty kierownictwu Amber Gold i wydane zakazy prowadzenia działalności spółki. Niestety było inaczej, najpierw odmówiono wszczęcia postępowania, a potem je umorzono. Dopiero po kilku latach właściwie zajęto się tą sprawą" – wyjaśnił pełnomocnik powódki.

Jak dodał, na kwotę 105 tys. zł składają się pieniądze, które straciła powódka lokując w I kwartale 2012 r. swoje oszczędności w Amber Gold powiększone o odsetki, które zgodnie z umową ze spółką jej się należały. "Moja klientka nie miała świadomości, że spółka Amber Gold działa w sposób niezgodny z prawem" – dodał.

Zdaniem pełnomocnika powódki, argumenty w pozwie, który został wniesiony do sądu w maju tego roku, są wzmocnione przez treść ostatnich przesłuchań przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold.

"Były prokurator generalny Andrzej Seremet zeznał przecież, że niektóre czynności śledczych z Gdańska miały charakter żałosny i były rutynowe w najgorszym tego słowa znaczeniu (tak Seremet ocenił przed komisją śledczą zgodę wydaną przez jednego z prokuratorów na to, by potrzebne akta szef Amber Gold Marcin P. dostarczył mu po powrocie z urlopu – PAP)" – zaznaczył adwokat.

"Opieszałość prokuratur doprowadziła do tego, że setki osób, tak jak moja klientka zainwestowała w Amber Gold majątek całego swojego życia i niestety te środki są stracone. Powódka ma prawo czuć żal do instytucji państwowych, że nie zareagowały na tę sprawę w sposób prawidłowy" – mówił dziennikarzom pełnomocnik mieszkanki Starogardu Gd.

Powódka Angelika M. mówiła przed sądem, że po raz pierwszy o niepokojących informacjach o działalności Amber Gold dowiedziała się w 2012 r. z telewizji, gdzie mówiono o kłopotach finansowych linii lotniczych OLT należących do Amber Gold.

"Wtedy się przestraszyłam, poszłam do siedziby Amber Gold, gdzie uspokajano mnie jednak, że wszystko jest w porządku z moją lokatą. Następnym razem siedziba firmy była już zamknięta, złożyłam więc zawiadomienie na policję. Nie miałam świadomości, że Amber Gold nie jest bankiem" – mówiła poszkodowana przez spółkę.

Reprezentujący Prokuratorię Generalną radca Grzegorz Ciągło wnosząc o odrzucenie roszczeń powódki argumentował m.in., że jej pozew jest przedwczesny. "Jej szkoda została wpisana przez syndyka masy upadłościowej Amber Gold na listę wierzytelności. Nie można więc na dziś stwierdzić, czy i w ogóle powódka poniesie jakieś straty" - mówił.

Strona powodowa wnosi, aby przesłuchać przed sądem ok. 30 świadków. Są wśród nich m.in. oprócz Seremeta, b. minister sprawiedliwości Jarosław Gowin, pracownicy KNF, prokuratorzy policjanci oraz przewodnicząca sejmowej komisji śledczej ds. Amber Gold Małgorzata Wassermann.

"Ten wniosek dowodowy zmierza do przedłużenia całej sprawy i nadania jej medialnego charakteru" - komentował przedstawiciel Prokuratorii Generalnej, wnosząc, aby sąd nie zgodził się na proponowaną przez powódkę listę świadków. Sąd zdecydował, że sprawę świadków rozpatrzy później, na posiedzeniu niejawnym.

Kolejna rozprawa została wyznaczona na 13 lutego 2017 r.

Amber Gold to firma, która miała inwestować w złoto i inne kruszce. Działała od 2009 r., a klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - od 6 do nawet 16,5 proc. w skali roku - które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia 2012 r. firma ogłosiła likwidację, tysiącom swoich klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich.

Proces Marcina P. i Katarzyny P., właścicieli Amber Gold, trwa od marca tego roku przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Według śledczych, Marcin P. i jego żona oszukali w latach 2009-12 w ramach tzw. piramidy finansowej w sumie niemal 19 tys. klientów spółki, doprowadzając ich do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł. Prokuratura ustaliła, że spółka Amber Gold była tzw. piramidą finansową, a oskarżeni bez zezwolenia prowadzili działalność polegającą na gromadzeniu pieniędzy klientów parabanku. (PAP)