W połowie lutego Sejm ma zająć się uchwałą sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, która 12 stycznia br. zaproponowała kandydaturę Kozdronia. On sam powiedział, że zgodził się, bo "jako jedyny ma uprawnienia do występowania przed TS", gdyż oskarżyciel musi mieć kwalifikacje sędziowskie. Dodał, że na razie zapoznaje się z obszernymi aktami sprawy.
Jerzu Kozdroń z zawodu jest radca prawnym. Skończył prawo na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od 1978 r. był sędzią Sądu Rejonowego w Kwidzynie. Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. odmówił stosowania dekretu o stanie wojennym - został odwołany 17 grudnia 1981 r.; wtedy oddał też legitymację PZPR. Potem pracował jako radca prawny w spółdzielniach gminnych. Od 1990 r. związany z lokalnym samorządem; był m.in. przewodniczącym rady miejskiej w Kwidzynie i radnym sejmiku woj. pomorskiego. W 2005, 2007 i 2011 r. wybierany na posła.
Emil Wąsacz ma odpowiadać przed TS za domniemane nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU, TP SA i Domów Towarowych "Centrum". Sprawa trwa od lat, bo oskarżyciel i sędziowie TS w konkretnej sprawie są wybierani na czas kadencji Sejmu. Już jakiś czas temu kierowane były ponaglenia do Sejmu ze strony I prezesa SN, który z mocy prawa przewodniczy TS. Sprawa może być zagrożona przedawnieniem.
Sejm IV kadencji przyjął w lipcu 2005 r. uchwałę o pociągnięciu Wąsacza do odpowiedzialności przed TS i wybrał oskarżycieli. Sejmowa komisja uznała, że sprzedaż pakietu akcji PZU Eureko w 1999 r. doprowadziła do problemów, w tym - rozpraw przed międzynarodowym trybunałem arbitrażowym. Uznano też, że wycena DT Centrum była zaniżona. W przypadku prywatyzacji TP SA Emil Wąsacz miał niekorzystnie wybrać firmę doradczą, co doprowadziło do ok. 25 mln zł strat.
Podczas pierwszej rozprawy w listopadzie 2006 r. Trybunał Stanu  uznał, że dokumenty Sejmu nie spełniały warunków prawnych aktu oskarżenia. Jednak w II instancji w marcu 2007 r. TS zwrócił sprawę do I instancji. Wobec wygaśnięcia kadencji Sejmu, proces Wąsacza formalnie się nie zaczął. On sam mówi, że jest niewinny, a "sprawa ma aspekt wybitnie polityczny".
Niezależnie od odpowiedzialności przed TS Wąsacz ma też proces karny za prywatyzację PZU. Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku oskarżyła go w 2010 r. o niedopełnienie w 1999 r. obowiązków związanych z ochroną interesów Skarbu Państwa. Zdaniem śledczych Wąsacz nie podjął działań, które dawałyby możliwość uzyskania wyższej ceny za akcje PZU i doprowadził do wyboru przy prywatyzacji oferty, która "nie była najkorzystniejsza". B. ministrowi grozi do 10 lat więzienia. Nie przyznaje się on do zarzutów.
W 2006 r. policja na zlecenie prokuratury zatrzymała Wąsacza, bo miała informacje o jego możliwej ucieczce za granicę, gdyż wcześniej kupił walizki (wybierał się na wakacje w Himalaje). Sąd nie zgodził się wtedy na jego aresztowanie. Potem uznał zatrzymanie b. ministra za bezzasadne, bo wystarczyło wysłać Wąsaczowi wezwanie do stawienia się w prokuraturze.
W grudniu 2011 r. Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił gdańskiej prokuraturze sprawę Wąsacza. Zdaniem sądu śledczy powinni zawiesić postępowanie do rozstrzygnięcia sprawy b. ministra w Trybunale Stanu za taki sam zarzut. Zdaniem SO sąd powszechny nie jest właściwy do rozpoznania sprawy, gdyż Sejm uchwałą zdecydował o pociągnięciu b. ministra do odpowiedzialności konstytucyjnej.
Według rzecznika gdańskiej prokuratury Krzysztofa Trynki sąd uważa, że prokuratura powinna zawiesić postępowanie do czasu rozstrzygnięcia TS. "Prokuratura stoi na stanowisku, że jest to nietrafne rozumowanie, gdyż zakres odpowiedzialności przed TS określony jest w uchwale sejmowej i uchwała ta w tym przypadku mówi wyłącznie o odpowiedzialności konstytucyjnej" - mówił PAP Trynka. Zażalenie prokuratury na zwrot jej sprawy przez sąd ma rozpoznać Sąd Apelacyjny w Warszawie.