Jest Pan współautorem książki pt. "Postępowania reprywatyzacyjne", śledził Pan różne procesy związane z odzyskiwaniem nieruchomości. Czy w większości z nich były takie nieprawidłowości jak w Warszawie czy Krakowie?
Skala nieprawidłowości w procesach reprywatyzacyjnych to margines, nie zasada. Jak do tej pory ujawniono raptem kilkanaście przypadków zwrotów w Warszawie, które mogą budzić wątpliwości prawne, aczkolwiek żadna z nich nie została jeszcze prawomocnie osądzona. Podawane przez media i Komisję Weryfikacyjną ds. warszawskiej reprywatyzacji liczby kilkuset postępowań dotyczą tych spraw, w których śledczy dopiero badają, czy rzeczywiście mogło dojść do naruszenia prawa. Nie wolno tego utożsamiać z nieprawidłowościami. Sam wiem z kilku spraw, że organy ścigania czy Komisja Weryfikacyjna próbują podważać decyzje reprywatyzacyjne na bardzo wątłych przesłankach, opartych na wadliwym rozumieniu przepisów powojennych i przy niemal całkowitym ignorowaniu dorobku orzeczniczego sądów administracyjnych (przede wszystkim NSA), zbudowanego na tych sprawach, o Konstytucji RP i całym systemie prawnym nie wspominając. Skala nieprawidłowości w Krakowie czy też np. Poznaniu i Łodzi też nie była duża, raczej marginalna w porównaniu z tysiącami nieruchomości, które wróciły do właścicieli lub ich następców prawnych. Należy bowiem pamiętać, że poza Warszawą proces reprywatyzacji odbywał się na drodze cywilnych postępowań sądowych, w tym wieczystoksięgowych, gdzie rzeczywiście zdarzały się przypadki przestępstw podszywania się pod dawnych właścicieli czy też fałszowania testamentów. W Warszawie sytuacja jest inna, tutaj wskutek wprowadzenia dekretu Bieruta procesy zwrotowe były prowadzone przez Urząd m.st. Warszawy

Dlaczego w Warszawie doszło do takich nieprawidłowości? Czy to nie skutek zmiany w orzecznictwie Naczelnego Sądu Administracyjnego?
Niewątpliwie w Warszawie w przypadku kilkunastu spraw można mówić o uzasadnionym podejrzeniu nieprawidłowości w postaci korupcji urzędników czy też oszustw dokonywanych na dawnych właścicielach przez reprezentujących ich pełnomocników. Pomijając natomiast tego typu przypadki – oczywiście godne potępienia – pozostałe tzw. nieprawidłowości to na razie fakty medialne. W sprawach tych organy ścigania próbują podważać decyzje zwrotowe i odszkodowawczego z powodów prawnych, nie kryminalnych, inaczej wykładając przepisy reprywatyzacyjne niż organy i sądy w postępowaniach zwykłych. Twierdzenia śledczych zostaną zweryfikowane w toku nadzwyczajnych postępowań administracyjnych i w wyrokach sądów administracyjnych. Wierząc cały czas w niezawisłość sądów ufam, że mimo medialnej i politycznej nagonki z uwagą wysłuchają one także stanowisk prezentowanych przez dawnych właścicieli i potwierdzą ugruntowaną linię orzeczniczą w tych sprawach. Zupełnie innym problemem jest natomiast działalność Komisji Weryfikacyjnej, oparta na ustawie rażąco sprzecznej z Konstytucją. Komisja ta może bowiem uchylać decyzje zwrotowe z przesłanek nieistniejących w dacie wydawania decyzji zwrotowych, co stanowi naruszenie zasady nie działania prawa wstecz. Poza tym kryteria uchylania tych decyzji są tak nieostre i ocenne, że dają podstawy do uchylenia lub unieważnienia tysięcy decyzji reprywatyzacyjnych wydanych w ciągu ostatnich dwudziestu kilku lat, a w konsekwencji do ponownego wywłaszczenia właścicieli warszawskich bez odszkodowań. Jestem przekonany, że działalność tej Komisji spowoduje niewyobrażalny obecnie bałagan w nieruchomościach warszawskich i obciąży budżet Państwa wielomilionowymi odszkodowaniami, o które zapewne wystąpią bezprawnie wyzuci właściciele.

Prezydent Donald Trump podpisał ustawę Just Act 447, czy  będzie miała ona wpływ na proces reprywatyzacyjny w Polsce?
Ustawa ta stanowi narzędzie do monitorowania realizacji przez państwa – strony tzw. Deklaracji Terezińskiej z 2009 r., dotyczącej zasad restytucji mienia żydowskiego (prywatnego i gminnego), utraconego w czasie Holokaustu i zaraz po wojnie. Deklaracja zawiera wskazania dla krajowych porządków prawnych co do zasad i metod dokonywania tej restytucji. Ponieważ w wielu państwach (w tym i w Polsce) proces restytucji mienia żydowskiego nie jest realizowany, ustawa JUST ACT daje amerykańskiej administracji narzędzia nacisku na państwa w tej sprawie. W tym kontekście ustawa ta będzie miała wpływ na procesy reprywatyzacyjne w Polsce gdyż należy się spodziewać się interwencji władz amerykańskich w celu uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej obejmującej także majątki żydowskie, w tym tzw. bezdziedziczne.

Jak Pan ocenia w świetle Just Act 447 projekt ustawy reprywatyzacyjnej przygotowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości?
Ogłoszony w zeszłym roku projekt tzw. ustawy reprywatyzacyjnej z reprywatyzacją nie ma nic wspólnego. To projekt ustawy wtórnie wywłaszczający (tym razem z uprawnień reprywatyzacyjnych) dawnych właścicieli i ich spadkobierców, gdyż zakazuje on zwrotów w naturze, a przewidywana kwota rekompensat jest rażąco niska i ograniczona do bardzo wąskiego grona uprawnionych. W tym kontekście projekt ten stoi w sprzeczności z Deklaracją Terezińską, która wśród kryteriów prawa reprywatyzacyjnego wskazuje przede wszystkim na konieczność zapewnienia niedyskryminacyjności regulacji. Projekt polskiej ustawy wyklucza natomiast z prawa do symbolicznych rekompensat innych spadkobierców ustawowych i testamentowych niż spadkobiercy w linii prostej oraz osoby nieposiadające polskiego obywatelstwa, a także spółki prawa handlowego.

Czy ustawa reprywatyzacyjna jest wciąż potrzebna?
Jak najbardziej tak. To najlepszy sposób dla Państwa i dawnych właścicieli na uregulowanie tych trudnych spraw. Ustawa przygotowania przez Ministerstwo Sprawiedliwości jest jednak tak zła, że prace nad nią powinny być całkowicie zarzucone, a nowy projekt powinien być przygotowany w toku szerokich konsultacji społecznych, w tym z przedstawicielami dawnych właścicieli. Powinien on przede wszystkim zakładać zwroty w naturze tam, gdzie nie budzi to konfliktów społecznych, powinien obejmować wszystkie kategorie spadkobierców (także w liniach bocznych) oraz uwzględniać o wiele szersze kategorie upaństwowionego mienia.

Czy jest szansa na jej uchwalenie?
Przedstawiciele rządu mówią ostatnio wyraźnie, że ze względu na JUST ACT oraz obecny spór z Izraelem dotyczący ustawy o IPN w tej kadencji parlamentu nie ma szans jej uchwalenie w obecnym kształcie, a na ustawę w szerszym zakresie uwzględniającą prawa dawnych właścicieli Państwa nie stać.



Postępowania reprywatyzacyjne >>


Projekt nie dotyczy w ogóle znacjonalizowanych firm. Tymczasem w książce opisany jest przypadek odzyskania cegielni. Jak to wyglądało?
Cegielnie (tak jak i inne przedsiębiorstwa) zostały znacjonalizowane na podstawie ustawy o nacjonalizacji przemysłu z 1946 r. Przedsiębiorstwa te podlegały nacjonalizacji bez odszkodowań, o ile zachowały zdolność zatrudniania na jedną zmianę 50 pracowników. W wielu przypadkach proces nacjonalizacji urągał nawet komunistycznemu prawu, co obecnie udaje się wykazać w postępowaniu administracyjnym o stwierdzenie nieważności orzeczenia nacjonalizacyjnego. Dotyczyło to w szczególności cegielni zniszczonych w czasie wojny, które właściciele ogromnym wysiłkiem odbudowywali, a które były właśnie wtedy zabierane, co oczywiście było bezprawne. O ile w ciągu tych kilkudziesięciu lat nie zaszły nieodwracalne skutki prawne, cegielnie takie wracają do dawnych właścicieli. Nie są to przypadki częste, ale zdarzają się. Nie znam natomiast przypadków pozostawienia właścicielom ich cegielni po wojnie, gdyż jak wiadomo cegła była towarem bardzo pożądanym w związku z koniecznością odbudowy kraju po zniszczeniach wojennych i władze państwowe przejmowały działające cegielnie w celu przejęcia ich produkcji.

Ile trwają procesy reprywatyzacyjne?

Każdy proces reprywatyzacyjny jest wieloletni. Sprawy trwające po 10 lat i dłużej nie są rzadkie. Wynika to z faktu konieczności przeprowadzenia najpierw szeregu postępowań administracyjnych i sądowoadministracyjnych, a po ich zakończeniu często także i cywilnych o wydanie odzyskanych nieruchomości.