Trzymiesięczny termin przekształcenia spółdzielczych praw do lokali, wynikający ze znowelizowanej ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, jest nierealny - alarmuje Rzecznik Praw Obywatelskich.
Zmiana ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych, która weszła w życie 31 lipca br., umożliwia wykup mieszkań lokatorskich na pełną własność po symbolicznych cenach. Problem jednak w tym, że spółdzielnie mają tylko trzy miesiące na realizację roszczeń swoich członków.
RPO podkreśla w swoim liście do ministra sprawiedliwości, że niewywiązanie się z ustawowego terminu może dotyczyć szczególnie miejscowości, w których jest duża liczba osób uprawnionych do przekształcenia lokali. Już zresztą media donoszą o długich kolejkach w kancelariach notarialnych, a sami notariusze sygnalizują, że mogą nie zdążyć obsłużyć wszystkich w wymaganym terminie. Sporządzenie umowy o przekształceniu lokatorskiego prawa do lokalu we własność wymaga wykonania wszystkich czynności, jak przy każdej innej umowie. – Na to trzeba czasu, a przecież liczba notariuszy nagle nie zwiększy się. Poza tym mają oni też inne obowiązki, umówionych klientów, sprawy w toku – argumentują przedstawiciele Krajowej Rady Notarialnej.

Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił też uwagę, że jednym z niezbędnych dokumentów do sporządzenia aktu notarialnego jest zaświadczenie starosty o samodzielności mieszkania. Termin jego wydania nie zależy od władz spółdzielni. Z tego względu, nawet przy założeniu braku złej woli ze strony podmiotów zobowiązanych do zawarcia umów przenoszących własność, spełnienie wymogu ustawowego może być niewykonalne - podkreśla RPO.
Dlatego też - argumentuje rzecznik - spełnienie tego obowiązku może być niewykonalne z przyczyn niezależnych od zobowiązanego. "Ustawodawca nie może nakładać na adresatów prawa obowiązków niemożliwych do wykonania" - czytamy w liście Rzecznika, który zwrócił się do ministra sprawiedliwości z prośbą o zajęcie stanowiska w tej sprawie.

Minister zapewne coś tam Rzecznikowi odpowie, ale merytorycznej, coś załatwiającej reakcji raczej nie należy oczekiwać. Po pierwsze dlatego, że Zbigniew Ziobro zajęty jest teraz zupełnie innymi sprawami. Po drugie zaś, to nawet tak potężny minister niewiele tu może. Te trzy miesiące to wymóg określony w ustawie i żaden akt niższej rangi, a tym bardziej żaden urzędnik, nie może go zmienić. Minister Ziobro mógłby co najwyżej, zgodnie ze swoim zwyczajem, zwołać konferencję prasową i pokrzyczeć do kamer na leniwych rejentów, którzy, jak wszystkie „wykształciuchy” ciągle coś robią ludziom wbrew. Krwi trochę by napsuł i oczywiście nic by tym nie załatwił. W rozwiązaniu problemu pomóc mogłaby szybka nowelizacja ustawy, ale na to obecnie też raczej nie ma co liczyć.

A prawda jest taka, że ta ustawa, będąca jedną ze sztandarowych regulacji z pakietu „solidarne państwo” jest zwykłym bublem prawnym. – Gdyby ustawodawca spytał o opinię samorządu notarialnego, to dowiedziałby się, że takiej operacji w ciągu trzech miesięcy przeprowadzić się nie da – mówił w wypowiedzi dla "Dziennika" członek Krajowej Rady Notarialnej Lech Borzemski.

No właśnie, ale ustawodawca wie lepiej i swoich projektów nie konsultuje z ekspertami. Skutki, jak widać. A co będzie z tym dalej? Trzy miesiące szybko miną i okaże się, że tysiące ludzi nie mogły skorzystać z przyznanego im przez parlament prawa. Będą protesty, a spółdzielnie mieszkaniowe mogą być ukarane. Nie za swoje winy.

Jak słusznie zauważa Rzecznik Praw Obywatelskich, z nowych przepisów wynika, że w przypadku niedotrzymania terminu spółdzielnie podlegają sankcji karnej bez względu na rodzaj roszczenia przysługującego członkowi spółdzielni.
Zdaniem Rzecznika, "zastosowanie w tym przypadku represji karnej - będącej najsurowszą sankcją za bezprawne zachowanie - może budzić wątpliwości natury konstytucyjnej". A więc jeszcze Trybunał Konstytucyjny będzie musiał zająć się tą niefortunną ustawą