Czytaj: PE przyjął rezolucję: paraliż TK zagraża demokracji w Polsce>>

Premier Beata Szydło ocenia, że środowa rezolucja Parlamentu Europejskiego jest skierowana przeciwko państwu polskiemu. - Odczytuję ją w kategoriach politycznych - powiedziała szefowa rządu wieczorem w TVP Info. - To nie jest rezolucja przeciwko Beacie Szydło, przeciwko rządowi, to rezolucja przeciwko polskiemu państwu - podkreślała premier. Dodała, że ci, którzy zagłosowali za rezolucją, powinni się zastanowić, czy stanęli w obronie państwa polskiego na forum europejskim.
Jak mówiła, nie lekceważy stanowiska PE, ale uważa, że instytucje unijne nie zajmują się wieloma innymi istotnymi sprawami, którymi powinny, np. problemem migrantów. Demokracja w Polsce nie jest zagrożona - oświadczyła Beata Szydło.

Tusk: niech rząd nie daje UE pretekstu do zajmowania się Polską>>

Rezolucję skrytykował również europoseł PiS Ryszard Legutko wskazując, że jest ona "absurdalna, szkodliwa, nierzetelna i przeciwskuteczna". "Jest absurdalna, bo w czasach, kiedy wybuchają bomby, a Unia Europejska zmaga się z poważnym kryzysem imigracyjnym (...), Parlament Europejski zajmuje się problemem, który problemem nie jest, a już na pewno nie jest problemem europejskim" - oświadczył Legutko.

Europoseł PO Janusz Lewandowski uważa, że za rezolucją głosowali "przyjaciele demokracji w Polsce" na Zachodzie. "Dzisiejszy głos PE mówi sam za siebie, jest świadectwem zagrożeń, jakie niosą rządy PiS-u dla Polski i jest świadectwem całkowitego fiaska wizyty premier Beaty Szydło w Parlamencie Europejskim. Zaledwie kilka miesięcy wystarczyło, żeby kraj, który był stawiany jako wzór dla innych krajów (...) zamienił się w kłopot dla Unii Europejskiej i problem dla samych Polaków" - stwierdził.

Dyrektor prezydenckiego biura prasowego Marek Magierowski uważa, że przyjęcie przez PE rezolucji o sytuacji w Polsce na pewno nie sprzyja dialogowi między polskimi władzami a instytucjami europejskimi. Według niego "Parlament Europejski w ostatnich latach ma ogromne trudności ze zdefiniowaniem swojej roli w unijnej architekturze". "Zajmuje się często kwestiami +popularnymi+ medialnie, a nie rzeczywiście najważniejszymi dla starego kontynentu" - ocenił.

Dowiedz się więcej z książki
Polskie prawo konstytucyjne
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł

 

Zdaniem rzecznika rządu Rafała Bochenka rezolucja "jest efektem działania polityków PO i Nowoczesnej. Pewnie mają satysfakcję, że dopięli swego. Mam nadzieję, że jest to gorzka satysfakcja" - powiedział PAP Bochenek.

"Uważamy, że jest to spór polityczny, który powinien być rozwiązany przez polityków w parlamencie. Stąd też opinia Komisji Weneckiej została przekazana do parlamentu, aby posłowie i naukowcy wypracowali rozwiązania" - zwrócił uwagę.

Marszałek Sejmu Marek Kuchciński poinformował, że powołany przez niego zespół ekspertów pracujących nad opinią KW wkrótce przedstawi pierwsze propozycje zmiany ustawy o TK. "Niebawem będziemy świadkami pierwszych propozycji zgłaszanych przez zespół. Nie wykluczam, że jakieś propozycje związane ze zmianą ustawy o TK będą zaproponowane, ponieważ zgłosili się do nas również przedstawiciele frakcji parlamentarnych Sejmu, zgłosili różne propozycje. Z uwagą im się przyglądamy" - powiedział marszałek Sejmu.

Z kolei marszałek Senatu Stanisław Karczewski wyraził przekonanie, że kontynuowane będą spotkania liderów opozycji - zarówno parlamentarnej, jak i pozaparlamentarnej, których celem ma być wypracowanie kompromisu w sprawie sytuacji wokół TK.

Przyjęta przez PE rezolucja nie dziwi polityków PiS, których zdaniem jest ona aktem politycznym dającym polskiej opozycji paliwo w wojnie z rządem i większością parlamentarną. "Przyjęcie rezolucji tak naprawdę nas nie dziwi, to było do przewidzenia, natomiast pragniemy mocno podkreślić, że sprawy polskie i sprawy Polaków będziemy rozwiązywać tutaj w kraju" - zaznaczyła rzeczniczka klubu PiS Beata Mazurek.

Jak oceniła, rezolucja PE nie jest w żaden sposób wiążąca dla polskiego rządu i parlamentu. Zauważyła, że rezolucja PE różni się od opinii Komisji Weneckiej, bo - jak mówiła - KW dostrzegła w swoim stanowisku działania poprzedniego rządu, a "rezolucja PE w ogóle nie odnosi się do tego, co w kwestii Trybunału Konstytucyjnego zrobił poprzedni rząd PO i PSL".

Zdaniem posła PiS Jacka Sasina rezolucja na pewno nie przybliża do kompromisu ws. TK. "Ona daje kolejne paliwo w wojnie politycznej w Polsce, daje to paliwo opozycji, która zapewne będzie chciała wykorzystać fakt podjęcia rezolucji przez PE do wzmożenia wojny politycznej z rządem i większością parlamentarną" - stwierdził.

Unijny dokument krytykował też lider Kukiz'15 Paweł Kukiz. Jego zdaniem skandalem jest wynoszenie "partyjniackich sporów" na forum międzynarodowe, gdyż osłabia to Polskę i stawia ją w pozycji wasala względem UE i innych państw. "Po drugie czytając tę rezolucję, odnoszę wrażenie, że podmioty, które ją uchwaliły, nie do końca znają konstytucję RP" - podkreślił.

Odmiennego zdania jest b. minister ds. europejskich Rafał Trzaskowski (PO), który ocenił, że rezolucja PE o Polsce jest świadectwem prawdy; mówi w sposób obiektywny o tym, co się dzieje w Polsce. "To nie jest rezolucja absurdalna, ona w sposób bardzo wyważony zdaje relacje i daje świadectwo, tego co dzieje się w Polsce. Rezolucja jest sygnałem dla PiS, żeby się opamiętał i wycofał ze swoich niektórych decyzji" - podkreślił.

W podobnym tonie wypowiadała się posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz, która zwróciła uwagę, że to działania PiS, a nie opozycji doprowadziły do tego, że PE musiał zająć się sprawą Polski. "Niestety sukcesywne, konsekwentne działania PiS doprowadziły do tego, że były łamane zapisy traktatowe, zapisy konwencji międzynarodowych i temat Polski niestety w bardzo negatywnym kontekście trafił także do debaty w PE" - mówiła.

Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz uważa, że rezolucja skłoni polskich polityków do zintensyfikowania prac nad osiągnięciem kompromisu wokół TK.(ks/pap)