- Jeżeli parlament przychyli się do tej propozycji, wtedy część składu rządu będzie trochę na wzór skandynawski, czy niemiecki, czy francuski, częścią korpusu służby cywilnej, a nie korpusu stricte politycznego - powiedział Morawiecki.
Premier zapowiada także zmniejszenie liczebności centralnej administracji. Mówił na poniedziałkowej konferencji prasowej, że po ponad dwóch miesiącach przeglądu pracy m.in. resortów, ministrów i wiceministrów, chciałby dokonać kilku zmian w pracy rządu. - Mamy dzisiaj łącznie 126 osób na stanowiskach ministrów, wiceministrów - sekretarzy i podsekretarzy stanu; w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy chcemy tę liczbę zredukować o 20-25 proc. - poinformował premier. - Te propozycje zmian wiążą się przede wszystkim ze zmianami przyjętymi przez parlament, ponieważ niektóre z moich propozycji będą wymagały zmian ustawowych - wskazał premier.
Zdaniem szefa rządu, "sprawne i efektywne państwo to jest państwo, które działa w oparciu o bardzo profesjonalne kadry, nie w oparciu o rozbudowaną biurokrację". "Dlatego będziemy się starali zmniejszać biurokrację na wszystkich poziomach. Zaczynamy od siebie, zaczynamy od składu ministrów i wiceministrów" - dodał.
Apolityczni wiceministrowie?
Premier nie podał szczegółów proponowanych zmian, ale na pewno podstawowym problemem będzie status podsekretarzy stanu w pszyszłej konfiguracji. Na portalu Służby cywilnej można przeczytać, że "Służba cywilna to przede wszystkim ludzie - członkowie korpusu służby cywilnej". - Naszym zadaniem jest zapewnienie sprawnego funkcjonowania administracji rządowej, niezależnie od sytuacji politycznej i zmian rządów - czytamy na portalu.
Otwarty i konkurencyjny nabór
Premier nie powiedział też nic o zasadach powoływania podsekretarzy stanu jako urzędników cywilnych. A tymczasem według ustawy, rekrutacja do pracy w służbie cywilnej odbywa się na otwartych i konkurencyjnych zasadach. W naborze może wziąć udział każdy, kto spełnia wymagania formalne. - Propozycja pracy jest składana kandydatowi, który w naborze na dane stanowisko okazał się najlepszy. Zatrudnienie w służbie cywilnej mogą znaleźć osoby gotowe wykonywać zadania państwa w sposób zawodowy, rzetelny, bezstronny i politycznie neutralny - czytamy w ustawie o służbie cywilnej.
Wyższe stanowiska z mianowania
Jednak z godnie z obowiązującą od stycznia 2016 roku nowelizacją ustawy, wyższe stanowiska w służbie cywilnej są obsadzane w drodze powołania, a nie konkursu.
Wyższe stanowiska w służbie cywilnej to: dyrektor generalny urzędu; dyrektor i zastępca dyrektora departamentu lub komórki równorzędnej w KPRM, ministerstwie i urzędzie centralnym; dyrektor i zastępca dyrektora wydziału lub komórki równorzędnej w urzędzie wojewódzkim; wojewódzki lekarz weterynarii i jego zastępca; kierujący komórką organizacyjną i jego zastępca w Biurze Nasiennictwa Leśnego. Według podawanych ostatnio danych, stanowisk takich jest ok. 1600. Być może zapowiadana przez premiera zmiana oznaczać będzie przesunięcie podsekretarzy stanu do grupy "wyższych stanowisk w służbie cywilnej".
- To dość dziwaczny pomysł. Szczególnie w ustach szefa rządu, który w praktyce zlikwidował służbę cywilną - mówi prof. Jan Wawrzyniak z Akademii Koźmińskiego. Jego zdaniem potrzebne jest wyraźne oddzielenie profesjonalnej, urzędniczej części administracji publicznej od części politycznej, ale ta granica na pewno nie powinna przebiegać powyżej podsekretarzy stanu. - Zarówno w polskiej tradycji jak i w tradycji całej zachodniej demokracji wiceministrowie zawsze byli uznawani za polityków. We Włoszech są nawet uznawani za członków rządu, a jedynie w Wielkiej Brytanii istnieje instytucja "stałego podsekretarza stanu", czyli wiceministra nie podlegającego politycznej rotacji, który ma zapewnić ciągłość administrowania. Nie sądzę jednak, by nasz premier chciał stosować w Polsce brytyjskie wzorce - mówi prof . Wawrzyniak.
Zdaniem eksperta trudno poważnie traktować zamiar uznania wiceministrów za apolitycznych urzędników cywilnych. - A jak oni byliby powoływani? W otwartych konkursach, po sprawdzeniu kompetencji? Przecież teraz na żadne stanowiska nie organizuje się takich konkursów. Jeśli premier chce się narazić na niepoważne komentarze, to może coś takiego zapowiadać - podsumowuje prof. Jan Wawrzyniak.