Przepadek roweru i praca społeczna zamiast więzienia mają być nowy sposobem represjonowania nietrzeźwych rowerzystów. Takie zmiany w przepisach chce wprowadzić Ministerstwo Sprawiedliwości, a jest to reakcja na  wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 7 kwietnia 2009 roku, który uznał, że karanie pijanych rowerzystów na zasadach ostrzejszych niż pijanych pieszych jest zgodne z Konstytucją.

Sprawa trafiła do TK na skutek zapytania sądu z Wschowy w woj. lubuskim, który miał wątpliwości co do tego, czy karanie za jazdę w stanie nietrzeźwości na rowerze powinno podlegać takiej samej karze jak prowadzenie samochodu czy innego pojazdu mechanicznego. Trybunał sprawę rozstrzygnął, więc sądy będą musiały tych wszystkich, którzy po wypiciu piwa, czy kilku, wsiadają na rower, karać z cała surowością prawa.

Ten wyrok to także kłopot dla resortu sprawiedliwości, w którym prawdopodobnie już liczono na pewne rozluźnienie więziennych cel. W polskich zakładach karnych przebywa obecnie blisko dwa tysiące rowerzystów skazanych za jazdę po pijanemu. Kilkuset innych czeka na wyrok w aresztach, a do tego trzeba doliczyć jeszcze sporą grupę już skazanych, ale zaliczanych jeszcze do grupy 38 tys. osób oczekujących na odbycie kary. Tymczasem wszystkie zakłady karne w Polsce mają łącznie niecałe 82 tys. miejsc, a przebywa w nich prawie 86 tys. osób. Do tego te 38 tys. czekających na miejsce w więzieniu. Wcześniej Trybunał orzekł, że do grudnia tego roku rząd musi uporać się z przepełnieniem zakładów karnych, stale też Polska jest systematycznie upominana w tej sprawie przez Radę Europy. Na jednego osadzonego ma przypadać minimum 3 metry kwadratowe powierzchni, której to normy od lat nie udaje się utrzymać.

Skoro więc nietrzeźwych rowerzystów nie uda się pozbyć z zakładów karnych przy pomocy Trybunału Konstytucyjnego, Ministerstwo Sprawiedliwości chce zmienić prawo i politykę karną tak, by za samą jazdę po pijanemu rowerzysta nie trafiał za kraty. Resort sprawiedliwości chce zracjonalizować kary za to przestępstwo. Do więzień mieliby trafiać wyjątkowo uporczywi recydywiści. Szefowie resortu zamierzają zachęcać prokuratorów, by nie domagali się pozbawienia wolności, jeśli nie jest to konieczne. Zamiast tego mieliby proponować ograniczenie wolności i prace społecznie użyteczne.

Obecnie istnieje możliwość stosowania tego typu kar, ale ani organy ścigania, ani sądy nie wierzą w ich skuteczność. Nawet jeśli takie kary są wymierzane, to są problemy z ich wykonywaniem, ponieważ brakuje firm i instytucji, które chciałyby z pracy skazanych korzystać. To efekt zmiany prawa sprzed kliku lat,  które nałożyło na takie instytucje szereg obowiązków i kosztów, jak przeszkolenie skazanego z zakresu BHP, skierowanie go na badanie lekarskie, wydanie ubrania roboczego, ubezpieczenie. Te obowiązki skutecznie zniechęciły do korzystania z "darmowej" pracy skazanych nawet te instytucje, które wcześniej to praktykowały. Kara pozbawienia wolności połączona z pracą społecznie użyteczną to kara dość powszechnie przez specjalistów chwalona. W Polsce nigdy jej stosowanie nie nabrało masowego charakteru, ale trochę tego było. Aż do czasu wspomnianej nowelizacji, która praktycznie zredukowała wydawanie takich wyroków niemal do zera. - Po co skazywać kogoś na karę, która nie zostanie wykonana? Przecież to kompromituje wymiar sprawiedliwości - mówili sędziowie.

Teraz ma to zmienić przygotowywana nowelizacja prawa karnego. Dla samorządów i firm zatrudniających skazanych będzie to mniej kosztowne. Np. pracodawca nie będzie musiał wydawać odzieży roboczej, a ubezpieczenie opłaci skarb państwa. Możliwe ma być też stosowanie prac społecznie użytecznych jako kar weekendowych. Dotąd takie prace były możliwe tylko w sobotę, po zmianach w przepisach można będzie zatrudniać skazanych także w niedziele.
 
Dodatkowym czynnikiem odstraszającym od jeżdżenia po pijanemu ma być kara przepadku roweru. Rzeczywiście, jeśli takiemu wioskowemu pijaczkowi zabrany zostanie rower, to na piwo pod sklep będzie mógł już chodzić tylko piechotą. Dalej będzie stanowił zagrożenie na drodze, ale już bez pojazdu. Raczej nie wpłynie to w istotny sposób na poziom bezpieczeństwa w ruchu, ale przynajmniej policjanci będą mieli mniej pracy. Większe nadzieje należy wiązać ze zmianami dotyczącymi kary ograniczenia wolności, oby tylko legislatorzy znowu czegoś w tych przepisach nie zepsuli, jak przy okazji poprzedniej nowelizacji.