Oficjalnie wyrób śliwowicy jest nielegalny. Można ją pędzić tylko na własny, domowy użytek, w przydomowych wytwórniach. - W tym przypadku mamy do czynienia z jej produkcją na skalę niemal przemysłową - mówi Beata Stępień-Warzecha, rzeczniczka nowosądeckiej prokuratury, która prowadziła śledztwo w sprawie nielegalnej produkcji słynnego napitku. Oskarżeni wyprodukowali ponad 3,8 tys. litrów śliwowicy i blisko 7 tys. litrów innych wódek owocowych kryjących się pod nazwami gruszkówka, jabłkówka, wiśniówka, malinówka. Kłopoty z wymiarem sprawiedliwości będą mieli nie tylko producenci, ale również odbiorcy nielegalnie wytwarzanej śliwowicy. Prokuratura stawia blisko 30 osobom zarzut paserstwa.

Zdaniem wójta Łącka, miejscowości słynącej właśnie z wyrobu śliwowicy, Franciszka Młynarczyka, to była podróbka, a nie tradycyjna łącka śliwowica. - Jak tak dalej będzie, to dominować będą fałszywki i ludzie odwrócą się od tego trunku – mówił „Gazecie Wyborczej Kraków”. I przypomniał, że władze Łącka od 20 lat czynią starania o uzyskanie zgody na legalne pędzenie śliwowicy. Powstał projekt ustawy przewidującej możliwość produkcji łąckiej śliwowicy przez właścicieli sadów w niewielkich ilościach, za co płaciliby podatki w ramach podatku rolnego, ale na razie nie nabrał on legislacyjnego biegu.