"Iustitia" idzie przy tym o kilka kroków dalej, w porównaniu z ubiegłoroczną uchwałą trzech izb Sądu Najwyższego. Jej prezes Krystian Markiewicz tłumaczy, że tamta uchwała była nieżyciowa. - Co pokazuje choćby to, że nie była praktycznie w ogóle stosowana w sądach powszechnych i nie jest też stosowana Sądzie Najwyższym - neosędziowie cały czas wydają wyroki. W zasadzie doprowadziła do tego, że można uznać, iż wadliwości, które miały miejsce przy powołaniu sędziego nie są aż tak istotne, bo najistotniejsze jest to jak on następnie orzeka - wskazuje. Jak dodaje, w ocenie Stowarzyszenia problemem jest natomiast to "czy ktoś sądem jest, czy nie jest". 

Nowi sędziowie mówią natomiast o agresji Iustitii, którą trudno wytłumaczyć. -  Ma to być szybki plan naprawy wymiaru sprawiedliwości. Ani nie jest szybki, ani to nie jest plan, ani - co ważne - nie zakłada on żadnej naprawy. Jego realizacja, zresztą mało prawdopodobna, pogrążyłaby wymiar sprawiedliwości w chaosie na wiele lat. Bo jeśli sędziów nie było, to kto wydawał orzeczenia i co z tymi orzeczeniami? Mają być utrzymane? Nawet gdy sędzia nie był sędzią? To nowatorskie podejście, które nie wiem jak się utrzyma choćby przed ETPC - podkreśla jeden z nich.  

Widziały gały co brały - czas na konsekwencje

Podczas XXVI Zwyczajnego Zebrania Delegatów SSP "Iustitia”, które odbyło się online 17 kwietnia pod hasłem "Prawo nie rodzi się z bezprawia", przyjęto uchwałę dotyczącą naprawy państwa i sądownictwa - o której pisało również Prawo.pl. Wskazano w niej, że wszystkie uchwały nowej KRS i wydane w ich wyniku postanowienia prezydenta dotyczące powołania sędziów na stanowiska w sądach powszechnych, wojskowych, wojewódzkim administracyjnym, SN i NSA - powinny zostać uznane za nieważne, podobnie jak nawiązane na ich podstawie stosunki służbowe.

Czytaj: "Nowi" sędziowie muszą odejść - Iustitia przedstawia sposób na uzdrowienie sądownictwa>>  

Stowarzyszenie uważa, że również wynagrodzenie osób powołanych na stanowiska sędziów Izby Dyscyplinarnej oraz od dnia 23 stycznia 2020 r. osób powołanych na inne stanowiska sędziów SN i NSA, pobrane w związku z piastowaniem wyżej wskazanych stanowisk, powinny zostać uznane za nienależne - w wysokości przekraczającej wynagrodzenie, które byłoby tej osobie należne na stanowisku zajmowanym bezpośrednio przed objęciem stanowiska. 

Co więcej, moc zachowałyby orzeczenia wydane przez "nowych" sędziów w postępowaniu karnym, administracyjnym i cywilnym, ale byłaby możliwość wznowienia postępowań indywidualnie inicjowanych - na podstawie obowiązujących przepisów w odpowiednich procedurach, w określonym terminie i bezpłatnie.

- Usunięcie stanu bezprawia i naprawa państwa jest naszym obowiązkiem jako obywateli i jako sędziów. Nie zgodzimy się na półśrodki, które pozwolą pozostać na stanowiskach sędziowskich i uznać za sędziów osoby, które poprzez udział w nielegalnym procesie nominacyjnym, sprzeniewierzyły się podstawowym zasadom pełnienia służby sędziowskiej. Dotyczy to wszystkich bez wyjątku osób, które własny interes przedłożyły ponad obowiązujące normy postępowania oraz zasady uczciwości - czytamy w uchwale.  

Jaka może być skala? Obecnie w sądach nowych sędziów może być kilkuset, kolejnych 154 jest już po nominacji, a 200 na nią czeka. To nie wszystko - ogłoszono już nabory na kolejne 400 miejsc. Może więc chodzić o setki tysięcy wyroków. 

Sąd Najwyższy w swojej ocenie łagodniejszy 

Tu warto przypomnieć uchwałę połączonych izb Sądu Najwyższego z 23 stycznia 2020 r. Dopuszczono w niej okoliczności, które mimo wadliwości procedury powołania na stanowisko "nowego" sędziego, mogłyby świadczyć o zachowaniu "minimalnego standardu bezstronności i niezawisłości". Jakie? Gdy chodzi o osobę, który spełniałaby kryteria, także podczas wyboru przez KRS w innym składzie.

SN wskazywał przy tym, że do każdej sprawy trzeba podchodzić indywidualnie, podkreślał też, że różna jest skala i zakres procesowych skutków wadliwości powołania na urząd "nowego" sędziego w zależności od typu sądu i miejsca tego sądu w strukturze organów wymiaru sprawiedliwości. Z uzasadnienia wynikało również, że kryteria i wymagania są wyższe w przypadku sądów wyższego szczebla w strukturze organizacyjnej organów wymiaru sprawiedliwości, które mogą sprawować funkcję kontroli instancyjnej w odniesieniu do czynności i orzeczeń sądów niższych. 

- Te same konkretne okoliczności możliwe do tolerowania w przypadku obsadzania sądów niższego rzędu, mogą uzasadniać ocenę o braku bezstronności i niezawisłości w przypadku sądów wyższego rzędu - podnosił SN i dodawał, że rozróżnienie należy też przeprowadzić pomiędzy sytuacjami, w których oceniane powołanie nastąpiło po raz pierwszy na urząd sędziego, oraz w których wiązało się z objęciem kolejnego urzędu przez sędziego, w sądzie wyższego rzędu.

Czytaj: SN: Weryfikacja "nowego" sędziego uzależniona od rodzaju sądu i sprawy>>

"Iustitia" uważa jednak, że takie podejście jest zbyt łagodne. - Orzecznictwo strasburskie i luksemburskie idzie w tym zakresie dalej. I nasza filozofia jest podobna do nich. Według nas, kluczową sprawą jest kwestia powołania. Nie można być sądem jeżeli zostało się powołanym w sposób nielegalny, rażąco sprzecznym z konstytucyjnym i europejskim porządkiem prawnym. Jeśli ktoś nie jest sądem, to później sprawa dotycząca niezawisłości, niezależności nie ma znaczenia, ponieważ dotyczy to sądu powołanego na podstawie prawa - argumentuje Markiewicz. 

 

Autoagresja i polityczny manifest

Jeden z nowych sędziów, Aleksander Stępkowski, sędzia i rzecznik Sądu Najwyższego podkreśla, że trudno mu wytłumaczyć "autoagresję środowiska sędziów ze Stowarzyszenia Iustitia, jaka manifestuje się w uchwale wzywającej do obalenia konstytucyjnej zasady nieusuwalności sędziów". 

- To, że członkom Iustitii nie podoba się KRS, nie jest jeszcze powodem do kwestionowania konstytucyjnie umocowanych uchwał Rady, a tym bardziej konstytucyjnych prerogatyw Prezydenta RP. Nic nie zmieniają w tej mierze również zabezpieczające postanowienia NSA, na które chętnie powołują się środowiska dążące do likwidacji konstytucyjnej zasady nieusuwalności sędziowskiej. Podkreślić należy z naciskiem, że NSA prawdopodobnie nie podjął nawet próby doręczenia swoich postanowień o zabezpieczeniu, a na pewno ich nie doręczył żadnej spośród osób przedstawionych przez KRS do powołania, podobnie jak i Prezydentowi RP. Nawet jeśli hipotetycznie założymy dopuszczalność takich zabezpieczeń, to nie mogły one kształtować sytuacji prawnej osób przedstawionych przez KRS do powołania, ani rzutować na możliwość wykonywania prerogatywy przez prezydenta - mówi sędzia Stępkowski. 

I dodaje, że tak jak ustawy muszą być opublikowane, by zaczęły obowiązywać, tak decyzje sądu muszą być doręczone ich adresatom.
- Jeśli NSA nie podjął działań w celu doręczenia postanowień o zabezpieczeniu, to znaczy, że nie zamierzał wyprowadzać z nich skutków prawnych. Jeżeli Rzeczpospolita Polska jest państwem prawa, to uchwała taka, jak ta podjęta przez Stowarzyszenie Iustitia, może być traktowana jedynie w kategoriach politycznego manifestu, wzywającego do obalenia Konstytucji - uważa rzecznik SN.

Wielu nowych sędziów nie chce oficjalnie odnosić się do uchwały Iustitii, ale i oni widzą w niej chęć odwetu i nie wierzą w to, by była możliwa do realizacji. - Istnieje szereg możliwości rozwiązania obecnej sytuacji. Takie radykalne postulaty będą prowadziły jedynie do rozczarowań, bo nie sądzę by jakakolwiek władza się do nich przychyliła. A jeśli nawet, to nie nastąpi to w najbliższych latach. Nie wierzę, aby prezydent coś takiego podpisał, a nawet gdyby - że poprze to sejmowa większość - mówi jeden z nich. I dodaje, że sądownictwo ma wiele innych problemów, które wymagają pilnych rozwiązań. - Nie powinny to być rozgrywki między sędziami - wskazuje. 

"Krewni i znajomi królika" - sędziowie mają dość

W szybką skuteczność planów Iustitii nie do końca wierzą też "starzy" sędziowie. Choć, jak podkreślają, rozgoryczenie w tym zakresie jest w sądach duże. 

- Powiem wprost - wystarczy prześledzić sobie karierę niektórych nominatów. Wcześniej startowali w konkursach po kilkanaście razy i nie poszli dalej. Więc można założyć, że gdyby była normalna procedura, normalny przesiew i normalna ocena - nie przeszliby do sądu drugiej instancji. A teraz? Ktoś z rejonu, kto wsławił się tym, że gnębi innych, idzie do sądu apelacyjnego albo Sądu Najwyższego, co oznacza wysokie pensje i emeryturę. Według zasady, że skoro zna ministra, lub kogoś z otoczenia ministra to jest "swój" i gotowy na wiele - mówi sędzia z sądu rejonowego.  Dodaje, że sam ubiegał się o awans, ale mimo bardzo dobrej oceny go nie uzyskał. - Powiedziano mi, że i moje wyniki, doświadczenie i lata pracy to uzasadniają, tylko rekomendacji zabrakło. Bo był ktoś inny, kto miał ten awans w kieszeni - wskazuje. 

Sędziowie z Iustitii podkreślają zresztą, że przeciwskazaniem do proponowanych przez nich rozwiązań nie mogą być problemy kadrowe w sądach (rok 2020 zamknął się rekordową liczbą 1048 wakatów). - Nawał pracy i stan kadrowy nie może stanowić powodu, dla którego odstąpimy od przywrócenia stanu zgodnego z prawem. To bezprawie, którego twarzą i siłą napędową był i jest obecny minister sprawiedliwości, musi być raz na zawsze rzetelnie naprawione, także po to, żeby nigdy więcej żadnym politykom takie pomysły nie przyszły ponownie do głowy - mówi sędzia Piotr Gąciarek z Sądu Okręgowego w Warszawie. 

 

Pozostaje kwestia orzeczeń 

To w ocenie sędziów może być najsłabszy punkty planu Iustitii, choć jej prezes podkreśla, że Stowarzyszenie nie stawia znaku równości między tym, że ktoś wróci na poprzednio zajmowane stanowisko, czyli nieważnością jego nominacji a nieważnością orzeczenia.

- Zdaje sobie sprawę, że będzie wykorzystana argumentacja, że wartością prawa jest pewność, przewidywalność i stabilność orzeczeń. W ten sposób część osób będzie próbowała uderzać w prezentowana przez nas koncepcje. Ale my nie stawiamy znaku równości między nieważnością nominacji, a nieważnością orzeczenia - mówi. I dodaje: Uważam, że wystarczające są przepisy o wznowieniu postępowania, ewentualnie można dokonać pewnej modyfikacji w tym zakresie. W każdym razie skorzystanie z takiej możliwości zaskarżenia orzeczenia pozostawione byłoby stronom, a nie byłby one podważane z urzędu.

Sędzia Gąciarek podkreśla, że w tym zakresie nie ma prostej ani dobrej odpowiedzi. - Politycy z partii obecnie sprawujących władzę świadomie zafundowali obywatelom niewyobrażalny chaos prawny i stan niepewności prawnej. Może być tak, że nie będą już istnieć partie obecnie rządzące, a przez dziesięciolecia będziemy ponosić konsekwencje ataku na wymiar sprawiedliwości, upolitycznienia KRS i bezprawnych nominacji - mówi. I dodaje, że te konsekwencje w indywidualnych sprawach mogą być różne.  - W wielu sprawach - np. o rozwód bez orzekania o winie, o stwierdzenie nabycia spadku, o podział spadku, strony nie będą miały żadnego interesu we wzruszaniu korzystnego dla wszystkich uczestników postępowania orzeczenia. Dlatego nie może tu być automatyzmu, musi to być pozostawione stronom - dodaje.