Piotr Dzitowski i Wojciech Mazurek pełnili służbę na granicy z Obwodem Kalinigradzkim na polsko-rosyjskim przejściu w Bezledach. W 2003 roku prokuratura postawiła im zarzuty przyjmowania łapówek, a sąd zdecydował o tymczasowym aresztowaniu. Dzitowski przesiedział w areszcie 10, a Mazurek dziewięć miesięcy. Samo postępowanie przed sądem, zakończone prawomocnym uniewinnieniem, trwało siedem lat.
Za bezpodstawne aresztowanie obydwaj domagali się kwot 650 tys. zł odszkodowania i 50 tys. zł zadośćuczynienia. Sąd Okręgowy w Olsztynie przyznał Dzitowskiemu 90 tys. zł, a Mazurkowi 82 tys. zł z tytułu zadośćuczynienia. Orzeczenia nie są prawomocne.
W uzasadnieniu orzeczenia sąd zauważył, że odszkodowanie, które jest związane z poniesioną stratą materialną, nie przysługuje wnioskodawcom, gdyż obydwaj nawet pozostając w areszcie, otrzymywali połowę wynagrodzenia. "To, że otrzymywali tylko część pensji, było związane ze wszczętym przez pracodawcę postępowaniem dyscyplinarnym, nie wiązało się zaś z postępowaniem przygotowawczym i karnym prowadzonym najpierw przez prokuraturę, a następnie przez sąd w Bartoszycach" - uzasadniła sędzia Agnieszka Śmiecińska.
Po zakończonym procesie pogranicznikom wypłacono zaś w całości należne wynagrodzenia. Olsztyński sąd okręgowy przyznał w związku z tym jedynie zadośćuczynienie, które jest związane z poniesioną przez wnioskodawców stratą moralną i krzywdą.
Obydwaj mężczyźni nie pracują już w straży granicznej. Zwolnili się z niej w trakcie procesu karnego dotyczącego korupcji. W rozmowie z dziennikarzami po ogłoszeniu wyroku przyznali, że "kilkumiesięczne aresztowanie złamało ich życie". (PAP)