W środę kontynuowane jest posiedzenie organizacyjne sądu, podczas którego badane jest, czy umorzyć proces. Nie wiadomo, kiedy sąd ogłosi postanowienie w tej sprawie. Wcześniej w posiedzeniu ogłoszono ponad półtoragodzinną przerwę, gdyż jeden z pełnomocników oskarżycieli prywatnych mec. Stefan Hambura złożył wniosek, by wyłączyć sędziego Gąsiora z prowadzenia sprawy jako nieobiektywnego.

Wskazywał, że sędzia m.in. nie zarządził odroczenia posiedzenia, o co wnosili pełnomocnicy oskarżycieli. Pełnomocnicy uzasadniali to koniecznością zapoznania się z aktami sprawy, do której przystąpili niedawno, po zmianie głównego pełnomocnika mec. Piotra Pszczółkowskiego, który został sędzią TK.

Wniosek rozpoznali inni sędziowie SO. "Pełnomocnik nie wykazał związku między decyzją o odmowie odroczenia posiedzenia, a swoim przekonaniem o braku bezstronności sędziego" - tak sąd uzasadnił decyzję o niewyłączaniu sędziego.

Obrona oskarżonych wnosi, by sąd umorzył proces z braku znamion przestępstwa - jak uznała Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która w 2014 r. prawomocnie umorzyła śledztwo w sprawie. Także prokuratura wniosła o umorzenie procesu, podkreślając, że organizacją lotu L. Kaczyńskiego zajmowała się przede wszystkim kancelaria prezydenta, a nie premiera.

Przeciwni umorzeniu są oskarżyciele prywatni (jest ich w sumie 11), którzy chcą procesu. To bliscy m.in. Anny Walentynowicz, Bożeny Mamontowicz-Łojek, Janusza Kochanowskiego, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. W sądzie stawiło się kilkoro oskarżycieli prywatnych, m.in. Ewa Kochanowska, Dorota Skrzypek i Piotr Walentynowicz.

Dowiedz się więcej z książki
Pozycja ustrojowa sędziego
  • rzetelna i aktualna wiedza
  • darmowa wysyłka od 50 zł

 

Oskarżeni to: Tomasz Arabski (b. szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i odwołany niedawno ambasador w Hiszpanii), dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Mirosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Nikt z oskarżonych nie stawił się na posiedzeniu sądu (nie mieli takiego obowiązku).

Oskarżenie podkreśla, że Arabski nie złożył odpowiedniego zamówienia na lot prezydenta, zgodnie z tzw. instrukcją HEAD, która regulowała loty VIP-ów. Obrona replikuje, że pisma kancelarii prezydenta do kancelarii premiera ws. lotu 10 kwietnia 2010 r. nie spełniały warunków instrukcji HEAD, bo nie wskazano w nich konkretnego lotniska w Smoleńsku ani nie podano liczby osób, które mają lecieć. Dlatego - według obrony - nie było obowiązku nadania temu pismu formalnego trybu.

"Argumenty obrony nie są zasadne; nie zgadzamy się też ze stanowiskiem prokuratury" - mówiła mec. Małgorzata Wypych, adwokat kilkorga oskarżycieli prywatnych. Dodała, że na Arabskim ciążyły obowiązki zapewnienia koordynacji organizacji lotu na podstawie instrukcji HEAD (scedował je na Monikę B. - PAP). Według niej konieczne jest wieloaspektowa analiza dowodów całej sprawy przez sąd.

Według obrony Arabskiego, o miejscu lądowania decydowały "osoby uprawnione do transportu specjalnego", a do obowiązków szefa KRPM nie należało ustalanie stanu lotniska w Smoleńsku ani dostarczanie aktualnych kart podejścia.

Obrońcy podnosili, że za transport VIP-ów odpowiadał 36. pułk lotniczy, a oskarżyciele prywatni nie wykazali wpływu oskarżonych i na organizację, i na bezpieczeństwo lotu z 10 kwietnia 2010 r. Żaden z dowódców nie wykazuje, by był jakikolwiek zamiar po stronie oskarżonych - dodawali adwokaci.

Inny obrońca mec. Jacek Dubois mówił, że akt oskarżenia nie mówi ani o żadnym skutku, ani o konkretnym niebezpieczeństwie, które miałoby powstać wskutek działań oskarżonych. Co najwyżej można mówić o niedbalstwie - dodał.

"Skutkiem nie jest katastrofa, lecz obniżenie rangi lotu" - replikowała mec. Wypych.

W posiedzeniu wziął udział prokurator (nie oznacza to przyłączenia się prokuratury do prywatnego aktu oskarżenia). W marcu 2015 r. prokuratura złożyła sądowi wniosek o umorzenie tego postępowania wobec braku znamion czynu zabronionego i braku faktycznych podstaw oskarżenia.

Według prokuratora oskarżeni nie mieli obowiązku zapoznawać się ze statusem lotniska w Smoleńsku czy zapewnić aktualne karty podejścia. "To kancelaria prezydenta wybrała lotnisko" - podkreślił prokurator.

Prywatny akt oskarżenia pod koniec 2014 r. złożył ówczesny pełnomocnik części rodzin ofiar katastrofy, mec. Pszczółkowski w grudniu 2015 r. wybrany przez Sejm na sędziego TK. Podstawą aktu oskarżenia jest art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego.

Jeśli sąd odmówi umorzenia sprawy, to skupi się na takich kwestiach technicznych, jak terminy rozpraw, lista świadków do przesłuchania na rozprawie itp.

Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy praska prokuratura umorzyła śledztwo ws. organizacji lotów do Smoleńska. Jeśli prokuratura prawomocnie umarza śledztwo ws. przestępstwa ściganego z oskarżenia publicznego, osoby pokrzywdzone mogą wnieść do sądu tzw. subsydiarny akt oskarżenia. Taka sprawa toczy się jak każdy normalny proces karny, z tą różnicą, że oskarżycielem jest pokrzywdzony, a nie prokurator - gdyż sprawa toczy się z oskarżenia prywatnego, a nie publicznego.

W maju 2015 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie uwzględnił wniosek Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, do którego wpłynął akt oskarżenia, by sprawę przekazać do SO. SR powołał się na "szczególną wagę sprawy oraz jej zawiłość". Akta umorzonego śledztwa liczą 233 tomy, w tym 36 akt niejawnych. SR dodał, że w 2012 r. z SR do SO przeniesiono też sprawę b. wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego, oskarżonego o nieprawidłowości w ochronie L. Kaczyńskiego i Donalda Tuska przy wizytach w Smoleńsku w 2010 r. Proces Bielawnego trwa w SO od listopada 2014 r.

Prokuratura oceniła, że choć były nieprawidłowości przy organizacji lotów, to nie wystarczają one do postawienia zarzutów. W śledztwie stwierdzono "poważne naruszenie" przepisów, m.in. instrukcji HEAD z 2009 r. przez urzędników KPRM ws. dysponowania wojskowym specjalnym transportem lotniczym. "Nie miały one bezpośredniego związku z przygotowaniem wizyt z 7 i 10 kwietnia 2010 r., natomiast dotyczyły szeregu czynności podejmowanych w okresie poprzedzającym katastrofę" - napisano w ujawnionym uzasadnieniu umorzenia.

Polegały one m.in. na: niewywiązywaniu się z obowiązku ustalania limitów dysponowania wojskowym transportem lotniczym na potrzeby osób uprawnionych, nierzetelnego prowadzenia ewidencji czy bezpodstawnej odmowy skorzystania z wojskowego specjalnego transportu lotniczego przez podmiot do tego uprawniony.

"Brak wiedzy urzędników w zakresie przepisów, będących przedmiotem ich codziennej pracy, musi zostać oceniony negatywnie. Dotyczy to przede wszystkim osób odpowiedzialnych za zapewnienie wojskowego specjalnego transportu lotniczego, tj. zastępcy dyrektora biura dyrektora generalnego Moniki B. i radcy szefa KPRM w biurze dyrektora generalnego Mirosława K." - napisała prokuratura. Według niej odpowiedzialność spoczywa na tych funkcjonariuszach, nad którymi obowiązek nadzoru ciążył - "na szefie KPRM Tomaszu Arabskim, który - jak wykazano - scedował na te osoby nałożone na niego obowiązki".

Według uzasadnienia, w działaniu ambasady RP w Moskwie "występowały liczne nieprawidłowości, sprowadzające się z jednej strony do zbyt późnego i niestarannego przekazywania informacji, albo wręcz nieprzekazywania informacji, pomiędzy zaangażowanymi w przygotowania instytucjami i podmiotami, w tym rosyjskimi, a z drugiej do braku właściwej i natychmiastowej reakcji na nieudzielanie informacji przez stronę rosyjską". "Jaskrawym tego przykładem jest zwłoka pracowników MSZ w notyfikowaniu stronie rosyjskiej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czy też olbrzymia opieszałość w uzyskaniu przez pracowników ambasady RP w Moskwie zgód dyplomatycznych na przelot samolotów specjalnych w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 r." - dodano.

10 kwietnia 2010 r. zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka i wielu wysokich rangą urzędników państwowych i dowódców wojskowych. Polskie śledztwo prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie, która postawiła zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołała im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom z rozwiązanego po katastrofie 36. pułku lotniczego. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".(PAP)