Projekt ustawy mającej uregulować status sędziów powołanych z udziałem niezgodnej z Konstytucją Krajowej Rady Sądownictwa przewiduje, że ci awansowani w tym okresie wrócą na poprzednie stanowiska. Problemem może być jednak powrót byłych sędziów sądów powszechnych z Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego, bowiem według wcześniejszych przepisów uznawano to za przejście do innego rodzaju sądu, co wiązało się z utratą poprzedniego statusu.
Grupa ta liczy około 1200 osób. Z projektu wynika, że osoby powołane po wejściu w życie nowelizacji z 7 grudnia 2017 r. ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa do pełnienia urzędu sędziego w innym sądzie lub w sądzie wyższego rzędu, zostaną przewrócone na stanowiska powierzone zgodnie z art. 179 Konstytucji RP. Jak podkreśla w uzasadnieniu projektu Komisja Kodyfikacyjna Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, w stosunku do nich kieruje się regułą powrotu, sędzia posiadający bowiem pierwotnie prawidłowo nadane votum może je stracić tylko w sytuacjach i w sposób określony w art. 180 Konstytucji RP.
- Na płaszczyźnie konstytucyjnej sędzia taki został już prawidłowo powołany na urząd sędziego i pierwotnie prawidłowo został ustalony jego stosunek służbowy, w ramach którego sprawował wymiar sprawiedliwości. W tym zakresie jest chroniony gwarancjami z art. 180 Konstytucji RP – tłumaczy Komisja.
Czytaj:
Status sędziów powołanych po 2018 r. - projekty do konsultacji wewnątrzresortowych >>
Sędzia Markiewicz: Wkrótce dwa projekty ustawy dla sądów, do uchwalenia w lipcu>>
Uregulowanie statusu tzw. nowych sędziów - w dwa albo cztery lata>>
Skutki wadliwego awansu
Proponowane rozwiązanie nie budzi kontrowersji w przypadku sędziów sądów powszechnych, awansowanych w tym czasie do sądów wyższych instancji. A więc gdy np. powołany przed 2018 rokiem sędzia sądu rejonowego awansował do sądu okręgowego, a było też sporo przypadków, że potem szybko do apelacyjnego, to wróci do swojego sądu rejonowego. Choć może nie wszyscy i nie od razu, bowiem projekt przewiduje możliwość pozostania na dwa lata w obecnym miejscu pracy na zasadzie delegacji i prawo do udziału w konkursie na to stanowisko, ogłoszonym już przez zgodną z Konstytucją KRS.
Mniej oczywista jest jednak sytuacja byłych sędziów sądów powszechnych, którzy po 2018 roku powołani zostali do Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego. W tym pierwszym przypadku najbardziej spektakularna jest sprawa prof. Małgorzaty Manowskiej, która przed powołaniem do SN, a potem objęciem stanowiska pierwszego prezesa, była sędzią Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
A najgłośniejszy awans do NSA dotyczył wiceminister sprawiedliwości Anny Dalkowskiej i niedoszła nominacja jej poprzednika na tym stanowisku Łukasza Piebiaka. Piebiak był sędzią Sądu Rejonowego w Warszawie i członkiem zarządu Stowarzyszenia Sędziów Polskich „Iustitia”, a w latach 2015 – 2019 wiceministrem sprawiedliwości. Stanowisko to stracił po słynnej akcji hejterskiej wobec sędziów. W 2021 r. KRS udzieliła mu rekomendacji na urząd sędziego NSA, ale mimo długiego oczekiwania prezydent nie wręczył mu powołania i w 2024 r. Piebiak wrócił do pracy w warszawskim sądzie rejonowym. Natomiast Dalkowska było sędzią Sądu Rejonowego w Gdyni, od 2017 r. była delegowana do MS, a po dymisji Piebiaka w 2019 r. została wiceministrem. Po około półtora roku tej służby została powołana na urząd sędziego NSA.
To najbardziej znane przypadki, ale takich sędziów sądów powszechnych, którzy awansowali do Sądu Najwyższego lub do sądów administracyjnych jest więcej. Czy problem ich statusu zostanie rozwiązany zgodnie z propozycją Komisji Kodyfikacyjnej? To nie musi być oczywiste.
Bilet w jedną stronę
Zdaniem prof. Włodzimierza Wróbla, sędziego Sądu Najwyższego, oni zostali powołani do innego rodzaju sądu, poza systemem sądów powszechnych i obejmując te stanowiska utracili status sędziego sądu powszechnego.
- Utrata stanowiska w Sądzie Najwyższym czy NSA nie będzie oznaczać automatycznego powrotu tam, skąd przyszli. Nie wiem, czy pierwsza prezes Sądu Najwyższego ma świadomość, że nie ma powrotu do sądu apelacyjnego, w którym wcześniej pracowała. Gdyby tego chciała, musiałaby startować w konkursie na wolne stanowisko i uzyskać nowe powołanie – powiedział Prawo.pl. Zdaniem prof. Wróbla, także ci sędziowie sądów rejonowych, w tym ci, którzy po pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości trafili do NSA, już nie są sędziami sądów powszechnych.
Na takim stanowisku stoi również prof. Marta Romańska, także sędzia SN. Ona powołuje się na swoje osobiste doświadczenia, bo była wcześniej sędzią sądu apelacyjnego. Mówi, że ubiegając się o urząd sędziego Sądu Najwyższego miała świadomość, że „kupuje bilet w jedną stronę”. - To było przejście do innego rodzaju sądu, działającego na podstawie innej ustawy, niebędącego sądem powszechnym, a objęcie stanowiska w nim oznacza utratę poprzedniego statusu sędziego sądu powszechnego. Rozważałam te relacje, gdy ubiegałam się o stanowisko sędziego Sądu Najwyższego. Przeanalizowałam wtedy przepisy, a była to poprzednio obowiązująca ustawa, i wynikało z nich jasno, że objęcie stanowiska w Sądzie Najwyższym oznacza rezygnację ze stanowiska w sądzie powszechnym. Uznałam wówczas, że to jest droga w jedną stronę, że nie będę mogła wrócić do sądu apelacyjnego, gdyby z jakiegokolwiek powodu okazało się, że praca w Sądzie Najwyższym nie jest dla mnie – powiedziała Prawo.pl.
Sprawdź w LEX: Neo-KRS łamie prawo do rzetelnego procesu. Omówienie wyroku Wielkiej Izby ETPC z dnia 15 marca 2022 r., 43572/18 (Grzęda) > >
Dla neoawansowanych bilety powrotne?
Oboje sędziowie odnoszą się do przepisów, które nowa ustawa może zmienić. Przewiduje to projekt ustawy mającej uregulować problem wadliwie powołanych sędziów, a przewodniczący Komisji Kodyfikacyjnej Sądownictwa i Prokuratury sędzia prof. Krystian Markiewicz potwierdza, że taka jest intencja. - Znam te opinie, ale my w Komisji Kodyfikacyjnej nie zgadzamy się z nimi. Analizowaliśmy to i w naszym projekcie przyjmujemy, że taka osoba może wrócić do poprzedniego sądu – powiedział Prawo.pl.
Jak ten spór się skończy? Opcja proponowana przez Komisję Kodyfikacyjną to tylko projekt, nad którym będzie jeszcze pracował rząd, a potem Sejm i Senat. Kolejni uczestnicy tej debaty będą musieli odpowiedzieć na pytanie, dlaczego prof. Romańska kandydując do SN musiała kupować „bilet w jedną stronę”, a prof. Manowskiej, i dość licznej grupie osób awansowanych w tych samych warunkach, należą się „bilety powrotne”.
Czytaj także w LEX: Czy kandydaci do SN mają prawo zaskarżyć uchwały KRS? Omówienie wyroku TS z dnia 2 marca 2021 r., C-824/18 (A.B. i in. przeciwko KRS) > >
Cena promocyjna: 224.1 zł
|Cena regularna: 249 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 186.74 zł