Według szacunków policji w Krakowie protestowało ok. 500 osób. Artur Syga z grupy "Nie dla ACTA Kraków" mówił dziennikarzom, że rząd nie spełnił żadnego z punktów petycji tej organizacji, czyli wycofania podpisu spod ACTA, odrzucenia ACTA przez Sejm i prezydenta oraz zorganizowania ogólnokrajowego referendum.
Protestujący przemaszerowali ulicami Krakowa, a gdy przekraczali mosty na Wiśle świecili w kierunku rzeki latarkami. Miał być to symboliczny "światłowód", którym jak mówili organizatorzy manifestacji popłynie sygnał do Warszawy, który "pomoże rządzącym podjąć mądrą decyzję".
W Poznaniu przeciw ACTA też protestowało kilkaset osób. Protestujący przeszli spod Wielkopolskiego Urzędu Wojewódzkiego pod jedną z siedzib Platformy Obywatelskiej, pod sam budynek nie dopuściła ich policja. Marsz w Poznaniu zorganizowano po raz czwarty. „Jak będzie trzeba to będziemy manifestowali po raz 44” - zapewniali organizatorzy.
Protestujący skandowali „Wuchta wiary. Nie dla ACTA” (w gwarze poznańskiej "wuchta wiary" to dużo ludzi). Na czele pochodu manifestanci nieśli kukłę ośmiornicy, symbolizującą macki korporacji w związku z ACTA. Na zakończenie protestu kukłę spalono.
W Gdańsku manifestowało około stu osób - przede wszystkim młodzi ludzie, którzy przeszli głównymi ulicami miasta, od Urzędu Wojewódzkiego do hali Ergo Arena. Przechodząc obok Pomnika Poległych Stoczniowców minutą ciszy uczcili pamięć poległych robotników i odśpiewali hymn.
W Warszawie grupa około stu osób protestowała przed Pałacem Prezydenckim. Przenieśli ze sobą transparenty: "Tusk + biznes = brak demokracji", "Sieć dla demokracji, nie dla korporacji", "Precz z cenzurą Wielkiego Brata" i "Nie wierzę premierowi".
Manifestujący podkreślali, że zawiedli się na rządzie, bo konsultacje społeczne ws. ACTA prowadzone są nie przed, a po podpisaniu umowy.
W Katowicach w akcji przeciw ACTA uczestniczyło ok. 20 osób. Jak tłumaczyli organizatorzy, tym razem nie chodziło o wysoką frekwencję, celem było zebranie podpisów pod wnioskiem o referendum ws. przyjęcia ACTA przez Polskę. "Ludzie bardzo chętnie składają podpisy. Zakładamy, że przez cały dzień zbierzemy ich około tysiąca" - powiedział PAP Maciek Smykowski, jeden z organizatorów.
Przeciwnicy ACTA przekonywali, że wbrew wielu przekazom nie jest to problem ograniczony do nielegalnego udostępniania plików przez internet. ACTA dotyczy wszystkich i może mieć katastrofalny wpływ na rynek zamienników, leków, żywności i odzieży - alarmowali.
Premier Donald Tusk zdecydował o zawieszeniu procesu ratyfikacji ACTA co najmniej do końca roku. Prezydent Bronisław Komorowski zapowiada, że nie podpisze umowy, jeśli okaże się, że narusza ona wolności obywatelskie. Podczas poniedziałkowej debaty ws. ACTA szef rządu oświadczył, że nie będzie wycofania podpisu spod ACTA, ale nie będzie też ratyfikacji, dopóki będą wątpliwości ws. tej umowy.
ACTA (Anti-Counterfeiting Trade Agreement), czyli porozumienie przeciw obrotowi podróbkami, to umowa handlowa mająca na celu wzmocnienie ochrony własności intelektualnej głównie w stosunkach handlowych między państwami na całym świecie. Pojęcie własności intelektualnej dotyczy także internetu, gdzie masowo publikowane są nielegalne treści.
Do ACTA ma przystąpić UE. By Unia była związana umową, musi zostać podpisana i ratyfikowana przez wszystkie państwa członkowskie. Polska, wraz z 21 państwami UE - z wyjątkiem Cypru, Estonii, Słowacji, Niemiec i Holandii - podpisała dokument 26 stycznia. W ramach ratyfikacji mają być w Polsce przeprowadzone szerokie konsultacje społeczne. Zgodę na przystąpienie do umowy musi wydać także Parlament Europejski, a ostateczną decyzję o zawarciu umowy będzie musiała podjąć Rada UE.
Treść umowy i brak konsultacji nad jej projektem wywołały protesty internautów i ataki na strony internetowe urzędów państwowych. Przeciwnicy ACTA wskazują m.in. na artykuł 27 p. 4, który - według nich - umożliwia wydanie na żądanie np. organizacji zarządzającej prawami autorskimi, w trybie administracyjnym, a nie sądowym, danych osoby, co do której zachodzi tylko domniemanie naruszenia praw autorskich. Krytykowane jest też to, że w świetle dokumentu posiadaczem prawa jest nie tylko twórca, ale również organizacja zarządzająca prawami.
Organizacje zarządzające prawami autorskimi natomiast, wskazując na przykłady kradzieży własności intelektualnej w internecie, zdecydowanie opowiadają się za przyjęciem ACTA. Argumentują, że umowa zapewni przede wszystkim silniejszą ochronę interesów majątkowych polskich twórców i wydawców poza granicami Unii Europejskiej. (PAP)