Konkurs na aplikację kuratorską w przemyskim sądzie wygrała osoba, której nazwisko - jako pewnej zwyciężczyni - pojawiło się w anonimach wysłanych do Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie i do Sądu Okręgowego w Przemyślu jeszcze przed rozstrzygnięciem konkursu. Co więcej, prezes przemyskiego sądu przyznaje się do prywatnej znajomości z jej mężem.
Wśród kandydatów była Iwona Piątek z Jarosławia, absolwentka prawa, od trzech lat pracująca jako kurator społeczny przy tamtejszym sądzie. Uważa, że egzamin był farsą. Dlatego po ogłoszeniu wyników zażądała wglądu w swoją pracę i odwołała się od nich. W jej pracy przy zadaniu otwartym, które mogło być ocenione od 0 do 5 pkt, nie było żadnej adnotacji. Było to o tyle istotne, że wystarczyłby jeden punkt, by została dopuszczona do części ustnej. A to - teoretycznie - mogło mieć wpływ na przebieg całego egzaminu.
Ministerstwo Sprawiedliwości zajęło się tą sprawą, nie tylko z powodu skargi Iwony Piątek. Pismo w tej sprawie wysłała również poseł Beata Kempa, anonim nadszedł także z Jarosławia.
Ministerstwo zwróciło się do Sądu Okręgowego w Przemyślu o przesłanie oryginałów wszystkich prac pisemnych osób uczestniczących w konkursie. - Po nadejściu tych dokumentów sprawa będzie przedmiotem analizy pod kątem stawianych przez skarżącą zarzutów - zapowiada Wioletta Olszewska z wydziału informacji MS.
Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów