Więcej: ABW przeszukała redakcję "Wprost">>>
W informacji dotyczącej próby siłowego odebrania laptopa z nagraniem nielegalnych podsłuchów polityków, które opublikowała redakcja "Wprost", resort ocenia, że nawet formalnie dopuszczalne działania prokuratury "zlekceważyły pożądane standardy postępowania procesowego z informacjami będącymi w posiadaniu dziennikarzy, jakie obowiązują w demokratycznym państwie prawa".
Ocena całej operacji dokonywanej przez prokuraturę i pod kierownictwem prokuratury we "Wprost" jest w ocenie ministerstwa bardzo krytyczna. - Nasze stanowisko jest bardzo krytyczne - powiedział minister sprawiedliwości Marek Biernacki. Minister powiedział, że działania prokuratury w redakcji "Wprost" były zbyt daleko idące i mogły budzić uzasadnioną obawę naruszenia tajemnicy dziennikarskiej. Mogły też naruszyć zasadę wolności wypowiedzi i wolności słowa zawartą w Konstytucji. Jako niezgodną z kodeksem postępowania karnego ocenił próbę wykonania kopii zawartości komputerów w redakcji.
Czytaj także: Prokuratura: działamy prawidłowo i zgodnie z prawem>>>
Prokuratura zdecydowała się na podjęcie działań ingerujących w kluczowe dla tego porządku prawnego wartości chronione w art. 54 Konstytucji RP w sytuacji, gdy domniemane przestępstwo jest zagrożone jedynie karą dwóch lat pozbawienia wolności" - zaznaczył resort w konkluzjach oceny. Jako niezgodną kodeksem postępowania karnego resort ocenił próbę wykonania kopii zawartości komputerów w redakcji.

Zła metodyka postępowania
W postępowaniu organów ścigania 18 czerwca doszło do kilku uchybień prawnych i błędów w zakresie metodyki postępowania, np. podczas próby kopiowania danych z komputera w redakcji - ocenił podczas konferencji prasowej w MS wiceminister Michał Królikowski. Królikowski zauważył, że - zgodnie z orzecznictwem Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - działania służb, prowadzące do dezintegracji pracy redakcji i uniemożliwiające przygotowanie kolejnego wydania - "są uważane za działania nadmiernie intensywne i nieakceptowane w demokratycznym państwie prawa, chyba że dochodzi do sytuacji stanu wyższej konieczności".
Zaznaczył, że z formalnego punktu widzenia prokuratura mogła podejmować działania, które zmierzały do zatrzymania nośników zawierających nagrania rozmów. Jednak - w ocenie resortu - mimo tego, że prokuratura formalnie mogła tego rodzaju działania podjąć, "w postępowaniu organów ścigania 18 czerwca doszło do kilku uchybień prawnych i do kilku błędów w zakresie pożądanej metodyki postępowania".
Dodał, że standardy postępowania prokuratury w związku z próbą zajęcia nośników zawierających informacje objęte tajemnicą dziennikarską wymagają przede wszystkim ochrony tych informacji - jeszcze przed zapoznaniem się z nimi przez funkcjonariuszy i prokuratorów. Konieczne jest też wcześniejsze porozumienie z sądem, który należy uprzedzić o zamiarze dokonania tej czynności i o zamiarze przekazania zabezpieczonego nośnika zawierającego tę informację do sądu w celu oceny, czy znajduje się tam informacja objęta tajemnicą dziennikarską, i ew. decyzje o zakresie zwolnienia z tej tajemnicy. "Z pewnością godzina 23.20, w której zakończono te czynności, bez wcześniejszego umówienia się z sądem, uniemożliwiały tego rodzaju działania" - powiedział Królikowski.
Czytaj: Prokuratura: MS ocenia bez pytania o naszą wersję wydarzeń>>>

Ostrożnie z tajemnicą dziennikarską
W ocenie resortu po uzyskaniu informacji, że nośniki nagrań zawierają informację objętą tajemnicą dziennikarską, należało porozumieć się z sądem, który przeanalizowałby, jakie informacje z dysku mogą być przekazane prokuratorowi. W zabezpieczeniu nośnika i przekazaniu go w nienaruszony sposób sądowi należało zagwarantować udział mediów - uważa resort. Należało też "w większym stopniu" poszanować obawę o ryzyko ujawnienia informacji o autorze materiału lub osobie, która przekazała nagranie redakcji.
W ocenie resortu w metodyce czynności zabrakło czytelnego scenariusza działań, gdy dziennikarz zgłosi, że materiał zawiera informację chronioną tajemnicą dziennikarską. Błędem było też podjęcie działań w godzinach wieczornych i w przeddzień dnia wolnego, co utrudniało skierowanie nośnika do sądu z wnioskiem o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej.
- Jeśli spojrzymy (na akcję) w zakresie metodyki funkcjonowania prokuratury, to dostrzeżemy szereg błędów, w tym brak wyraźnego czytelnego scenariusza działań na wypadek zgłoszenia przez dziennikarza, że materiał zawiera informacje chronione tajemnicą dziennikarską. Tego scenariusza brakowało - powiedział Biernacki.
W jego ocenie, jeśli przyjrzeć się dokładnie, to działanie było podejmowane ad hoc. - Podjęcie czynności w godzinach wieczornych i w przeddzień dnia wolnego utrudniało skierowanie do sądu zabezpieczonego materiału wraz z wnioskiem o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej - zaznaczył. Przypomniał, że zabezpieczony materiał powinien być przekazany do sądu w sposób niezwłoczny.
- Chcę państwu zwrócić uwagę, że to było w środę przed długim weekendem. Co by się działo gdyby redaktor Sylwester Latkowski wydał, czy dał sobie wyszarpnąć laptop. Policja, służby ABW zabezpieczyłyby, schowałyby go do zabezpieczonej walizki lub koperty, ale do sądu by nie dostarczyły, bo była godzina późna. Z tego, co wiem, z tego, co sprawdzaliśmy - może jest inaczej, podkreślam - żaden sąd nie był w gotowości. Ten dokument, cała ta walizka, czy koperta, trafiłaby do kancelarii tajnej, albo prokuratury, albo Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - mówił Biernacki.

Jutro dzień wolny od pracy
Minister sprawiedliwości poinformował, że sądy odpracowały wcześniej piątek - dzień między świętem Bożego Ciała i sobotą. "Prawdopodobnie, według naszym obliczeń, dopiero w poniedziałek, przy zachowaniu zasady niezwłoczności, dokument trafiłaby do sądu" - powiedział. - W takiej sytuacji, gdyby tak się stało, spotkalibyśmy się dziś w innych okolicznościach. Nie wierzę, że państwo by uwierzyli, że jest to przypadek - powiedział. Dodał, że nie wierzy też w to, że dziennikarze nie uważaliby, że nic z dokumentem nie dzieje się w kancelarii tajnej. - Dobrze, że nie doszło do tego wydania z punktu widzenia politycznego, podkreślam nie prawnego, ale politycznego, ponieważ trudno byłoby udowadniać nam, że nie mieliśmy żadnych intencji w tym działaniu, że były to działania prokuratorskie" - ocenił.
Minister wrócił też uwagę na brak odpowiedniej koordynacji przez prokuratora działań prokuratury, policji, ABW oraz współpracy z sądem. - Było widać pewien chaos. Wyglądało to na interwencje, przepraszam bardzo z szacunkiem do staży miejskiej, (...) że to nie interwencja tak poważnych organów państwa, ale organu samorządowego, jakim jest straż miejska - powiedział minister sprawiedliwości.  (ks/pap)