Służbowe BMW ministra sprawiedliwości miało kolizję w centrum Warszawy. Rannego Zbigniewa Ziobro przewieziono do szpitala wojskowego, gdzie opatrzył go lekarz zatrzymany niedawno przez CBA. To ciekawy przypadek, zarówno pod względem medycznym jak i prawnym. Wypadek jak wypadek, na szczęście nie było ofiar, pozostałymi rannymi osobami także zajęli się lekarze. Według policjantów i świadków zawinił kierowca prywatnej toyoty, który chciał wykonać nieprawidłowy manewr. Podobno jednak rządowa limuzyna jechała wyjątkowo szybko, droga hamowania wskazywała na więcej niż dozwolone w mieście 50 km na godzinę. Mieszkańcy Warszawy wiedzą, że to dość częsta praktyka w przypadku tego typu pojazdów. Jeśli tak było tym razem, kierowca będzie się musiał z tego wytłumaczyć. Uprawnione będzie jednak także pytanie o postawę ministra sprawiedliwości, jeśli ten nie powstrzymał kierowcy przed łamaniem prawa.

Jednak ten wypadek to nie jedyna przykrość, jaka spotkała ministra Ziobro tego dnia. Otóż jego raną zajął się dobrze mu znany lekarz. Trzeba trafu, że w szpitalu dyżurował akurat prof. Jan Podgórski, zatrzymany w sierpniu tego roku jako podejrzany o korupcję. Sąd jednak uznał, że nie ma dowodów uzasadniających aresztowanie lekarza i nakazał jego uwolnienie, ale akcja była, konferencje prasowe i to co zwykle w takich razach. Nie wiadomo, czy sprawa będzie miała jakiś procesowy ciąg dalszy, ale lekarz pracuje i do tego trafiło mu się coś takiego. Ręki do końca ministrowi nie obłamał. Wręcz przeciwnie, udzielił fachowej pomocy, co pozwoliło rannemu nawet wrócić tego samego dnia do pracy. - Mam nadzieję, że minister wytrzyma mój wzrok, kiedy dowie się, że ja to ja - powiedział dziennikarzom prof. Podgórski. I dodał: Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy.