Kwiatkowski uczestniczy w poniedziałek w Sejmie w obradach V Forum Penitencjarnego. W przerwie dziennikarze pytali go o sprawę zamknięcia strony internetowej antykomor.pl i przeszukanie dokonane przez ABW w domu jej autora. Pytano go też, czy jest potrzebna zmiana prawa co do karania za zniesławienia i karania znieważenia głowy państwa - taką inicjatywę zapowiedziało PJN.
"Co do znieważenia prezydenta to wiem, że jeszcze w czerwcu Trybunał Konstytucyjny dokona oceny zgodności z ustawą zasadniczą treści tego przepisu. Myślę, że z punktu widzenia stanowiących prawo najlepiej będzie przed ostateczną decyzją co do zakresu zmiany tego artykułu, poczekać na rozstrzygnięcie TK" - powiedział Kwiatkowski.
Pytany o ten termin prezes TK prof. Andrzej Rzepliński powiedział PAP, że sędziowie Trybunału odbyli już w tej sprawie kilka narad w pełnym składzie, ale on sam w nich nie uczestniczy, gdyż postanowił się wyłączyć z jej rozpatrywania. "Decyzja Trybunału dojrzewa, myślę, że jest to kwestia jeszcze kilku tygodni" - ocenił.
Za "publiczne znieważenie prezydenta RP" artykuł 135 par. 2 Kodeksu karnego przewiduje do trzech lat więzienia. W Trybunale Konstytucyjnym od 2009 r. czeka wniosek o zbadanie jego konstytucyjności.
Sąd Okręgowy w Gdańsku zadał TK pytanie prawne, czy kwestionowany zapis jest zgodny z gwarantującymi wolność słowa artykułami Konstytucji i Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Podstawowych Wolności.
Sąd spytał TK, rozpatrując zażalenie prezydenta Lecha Kaczyńskiego na umorzenie śledztwa ws. znieważenia go przez Lecha Wałęsę słowami: "Durnia mamy za prezydenta". Prokuratura Okręgowa w Warszawie umorzyła śledztwo, uznając, że wypowiedź Wałęsy była emocjonalna, ale nie znieważająca.
Na rozstrzygnięcie TK czeka też inna taka sprawa z bielskiego Sądu Okręgowego. Sądzi on Marka W., który wykonał program komputerowy, który sprawiał, że po wpisaniu w wyszukiwarce obraźliwego słowa na pierwszym miejscu pojawiała się oficjalna strona urzędu prezydenta. Sprawy nie zakończyła śmierć Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku, bo - jak uznał sąd - "obrażona została głowa państwa bez względu na to, kto nią jest".
W opinii dla TK Helsińska Fundacja Praw Człowieka napisała, że art. 135 nieproporcjonalnie ogranicza wolność słowa, jest nieprecyzyjny, zbyt restrykcyjny i pozwala prokuraturze na dowolne interpretacje, co może być takim znieważeniem. Powołując się na orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, w opinii zwrócono uwagę, że sprawujący najwyższą władzę "powinni liczyć się z możliwością jeszcze wnikliwszej i drobiazgowej kontroli oraz krytyki mediów i przedstawicieli społeczeństwa niż +zwykli+ politycy".
Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że postępowania prowadzone na podstawie art. 135 par. 2 kk należą do rzadkości.
Kwiatkowski przypomniał zarazem, że ministerstwo sprawiedliwości skierowało do parlamentu projekt nowelizacji przepisu art. 212 Kodeksu karnego przewidującego karę więzienia za zniesławienie. MS chciało, by wycofać się z kary pozbawienia wolności i pozostawienie sankcji w postaci grzywny lub ograniczenia wolności.
"Niestety, projekt MS nie znalazł uznania w oczach parlamentarzystów. Dlatego niezwykle się cieszę, bo mam wrażenie, że teraz te opinie wśród parlamentarzystów zaczynają się zmieniać i już słychać o takiej inicjatywie legislacyjnej. Mamy jeszcze kilka miesięcy do końca tej kadencji i jest szansa zmiany przepisów. Moje stanowisko na ten temat jest takie, jakie zaprezentowałem kierując do parlamentu ministerialny projekt. Uważam, że wartością wymagającą szczególnej ochrony to wolność i swoboda wypowiedzi" - powiedział Kwiatkowski.
Nie chciał dokonywać "oceny prawnokarnej" zawartości strony internetowej antykomor.pl, bo - jak podkreślił - uczyni to prokuratura, która zleciła ABW dokonanie przeszukania i zabezpieczenia dowodów w sprawie. "Naszą uwagę w kontekście tej strony ogniskuje gra komputerowa, która polegała na zabijaniu prezydenta i jego małżonki - co umożliwiało przejście do kolejnych etapów tej gry. Państwo wybaczą - nie będę tego oceniał" - dodał Kwiatkowski.
Podkreślił zarazem, że jako "zwolennik szczególnej ochrony swobód i praw obywatelskich" widzi potrzebę zastanowienia się, gdzie przebiega granica tych wolności. W jego ocenie przebiega ona nawet bliżej niż w tym miejscu, gdzie większość społeczeństwa uzna, że "pewne treści lub czyjeś działania można odebrać jako nawołujące do łamania prawa i popełniania najdalej idących przestępstw". "Niestety, wśród użytkowników internetu są i tacy, którzy zbyt dosłownie odbiorą zamieszczone tam treści" - powiedział minister sprawiewdliwości.(PAP)