Czytaj: Małgorzata Manowska została I prezesem Sądu Najwyższego>>

Profesor Manowska deklaruje, że przeciwna jest mowie nienawiści. Podaje przykłady: zauważyła, że w internecie na "castawatch", Wirtualnej Polsce i w portalu Onet pojawiły się przemocowe teksty przeciwko sędziemu Demendeckiemu i przeciwko niej.

 - Przemocy używają ludzie słabi, a ja nie jestem człowiekiem słabym - uważa prof. Manowska. - Chciałabym zasypać dół między nami, a przynajmniej doprowadzić do wzajemnej tolerancji, chcę poprawiać współpracę. Dlatego, że Sąd Najwyższy na to zasługuje, dlatego, że ludzie na to zasługują - oświadczyła.

Walka z mobbingiem

Przytoczyła metodę zarządzania ludźmi w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Tam nie było żadnych czystek; ani wśród sędziów, ani wśród studentów, ani wśród wykładowców - przypominała I Prezes. - Gdy przyszłam do Krajowej Szkoły, zderzyłam się z mobbingiem. Ja ten mobbing zlikwidowałam, a słuszność moich decyzji potwierdził zarówno sąd pracy, jak i opinie psychologów. Dla każdego, kto chciał pracować znalazłam właściwe miejsce. W Krajowej Szkole nie ma ludzi niepotrzebnych, nie ma ludzi wykluczonych, każdy ma jakiś talent, każdy ma jakąś umiejętność, która można wykorzystać w pozytywnym tego słowa znaczeniu - podkreśliła.

Wyciek danych z Krajowej Szkoły

Ważnym atutem sędziego Manowskiej - jak sama uważa - są umiejętności zarządcze, zarządzała dużą instytucją, która liczyła 170 osób - jak sama mówi i robi to skutecznie. Odniosła się, też do wycieku danych, który zdarzył się ostatnio w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. - Nie takim gigantom się to zdarzało, to się zdarzyło w Światowej Organizacji Zdrowia, w Politechnice Warszawskiej - wskazała. - Zwykle nie są to wyrafinowane działania hejterskie, zwykle jest to błąd ludzki, niedbalstwo albo wina umyślna pracownika firmy fostingowej, która takie usługi świadczy. Krajowa Szkoła korzysta również z takiej firmy, która funkcjonuje w trybie zamówień publicznych i posiada najwyższe certyfikaty cyberbezpieczeństwa i została pomyślnie poddana audytowi, a mimo to zdarzył się wyciek - poinformowała. - Z oficjalnego komunikatu prokuratury wynika, że pracownik tej firmy wrzucił nasze dane do koszyka i nadał u  domenę publiczną, co oznacza, ze każdy kto chce, może z tego korzystać. Czy to był przypadek? Nie wiem - deklarowała profesor.

 

Sprawdź również książkę: Państwo i Prawo - Nr 4/2020 [890] >>