18 września wieczorem w Lublinie kierowca chevroleta nie opanował auta. Policja informowała tylko, że samochodem kierował 42-letni Paweł S. Alkomat pokazał u niego prawie dwa promile. Niedługo później ujawniliśmy, że S. to lubelski adwokat, a jego kancelaria sąsiaduje z jednym z komisariatów.
Nie powiodły się trzy podejścia do postawienia zarzutu mecenasowi, bo ten usprawiedliwiał się złym stanem zdrowia. Wypaliła dopiero czwarta próba. W poniedziałek w pierwszym komisariacie policji w Lublinie Paweł S. dostał zarzut kierowania samochodem w stanie nietrzeźwym. Grozi mu do dwóch lat więzienia. Co ciekawe, adwokat nie przyznaje się do winy.
- Tłumaczy, że wsiadając do samochodu, czuł się trzeźwy. Pił alkohol poprzedniego dnia, w dniu, kiedy doszło do zdarzenia, wypił tylko jedno piwo. Było to jednak przed południem - relacjonuje Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy lubelskiej komendy wojewódzkiej.
Paweł S. na przesłuchaniu podał też nowe okoliczności. Twierdzi, jakoby przed maską chevroleta jak spod ziemi wyrósł kot. Prawnik, nie chcąc przejechać zwierzaka, manewrował tak niefortunnie, że staranował teatr.

Gazeta.pl