Pomyłek sądowych powinno być jak najmniej, ale o wymiarze sprawiedliwości dobrze świadczy, że w ogóle je ujawnia - ocenił prof. Andrzej Rzepliński w czasie dyskusji w  Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.  Fundacja od 8 lat prowadzi program pod nazwą Klinika Prawa "Niewinność", która wyszukuje błędy popełnione w śledztwach czy procesach. Nierzadko włącza się w te postępowania jako Przedstawiciel Społeczny, albo pisze opinie prawne dla sądu. - Do kliniki wpływa dużo spraw, zajmujemy się jedną na sto. W tym roku zbadaliśmy ponad 60, w dziesięciu podjęliśmy działania. Kilka procesów zostało wznowionych, a w jednym zapadł wyrok uniewinniający - mówi Maria Ejchart, koordynator kliniki. Fundacja zaprezentowała wyniki swoich prac i zaprosiła gości do dyskusji na temat pomyłek sądowych.

Z praktyki sądowej i ustaleń wolontariuszy współpracujących z Kliniką wynika, że najczęstszymi przyczynami sądowych pomyłek są: zeznania świadków fałszywie obciążających podejrzanego/oskarżonego, błędy śledczych na pierwszych etapach dochodzenia, błędy dokonane w czasie okazań i rozpoznania "sprawcy" przez świadka, fałszywe przyznanie się do winy, błędy w opinii biegłego, czy naruszenie zasady domniemania niewinności.

"Zazwyczaj o pomyłce decyduje czynnik ludzki" - mówił prok. Cezary Truszkowski ze stołecznej prokuratury okręgowej. "Prokuratorzy mają o wiele więcej pracy niż dawniej i jest ich nawet mniej niż sędziów. Wtedy wydają policji zbyt lakoniczne wytyczne co do czynności śledczych, albo nie wydają ich wcale. Potem wszystko zależy od tego, czy sprawa +trafi+ na policjanta- pasjonata, czy na takiego, co się nie przykłada do pracy. Przy takim podejściu pomyłki się zdarzają" - powiedział w relacji PAP.  Według niego, obecnie bywają sprawy, w których akt oskarżenia liczy ponad tysiąc stron, a zarzutów jest kilkaset. "I jak tu się w tym orientować, gdy ma się jeszcze inne sprawy?" - pytał retorycznie. Podkreślił zarazem, że przestępcy także nie ułatwiają pracy śledczym i pilnie słuchają informacji z postępowań.

Dr Ewa Gruza z Katedry Kryminalistyki UW zwróciła uwagę na rolę biegłych w procesie. - Ich opinie bywają powierzchowne. Biegli wychodzą poza swoje kompetencje, np. orzekają o winie sprawców wypadków, ale takie właśnie pytania, kto jest winny, zadają im sędziowie - mówiła. Proponowała wprowadzenie do procesu karnego kontradyktoryjności opinii, tak aby każda ze stron mogła przedstawiać poglądy powołanych przez siebie biegłych, a sąd rozstrzygał, kto ma rację. Dr Hanna Gajewska-Kraczkowska z Katedry Postępowania Karnego UW dodała, że opinia biegłego bywa dla sądu podkładką do wydania wyroku. Jej zdaniem sądy zanadto opierają się też na zeznaniach pokrzywdzonych i świadków koronnych. - Pomyłek nie unikniemy, ale niech postępowania będą rzetelnie prowadzone - postulowała. Sędzia Marzanna Piekarska-Drążek z Sądu Okręgowego w Ostrołęce przytoczyła wyniki badań amerykańskich: tam najczęstsze przyczyny pomyłek to błędne rozpoznanie sprawców przez świadków oraz ich fałszywe zeznania. Z jej własnych analiz wynika z kolei, że najczęściej akty oskarżenia padają w sądzie wskutek zmiany zeznań przez świadków. Na ogół dochodzi wtedy do uniewinnienia, umorzenia albo zmiany kwalifikacji czynu.

W dyskusji zabrał udział również Prof. Rzepliński - żeby pokazać, że nie chodzi tylko o niesłuszne skazanie, ale także o niesłuszne uniewinnienie - jako jedną z najsłynniejszych pomyłek sądowych wymienił sprawę O.J. Simpsona - znanego amerykańskiego sportowca, uniewinnionego od zarzutu zabójstwa swej żony. - Jego obrońca bronił go świetnie, ale nie możemy mieć do niego za to zastrzeżeń. On po prostu bezlitośnie wykorzystał wszystkie błędy popełnione w śledztwie  - powiedział.

(Źródło: KW/HFPR/PAP)