Chodzi o rejestr sprawców przestępstw na tle seksualnym, który ruszył 1 października 2017 r. Zgodnie z przepisami składa się z części z dostępem ograniczonym i z rejestru publicznego. W pierwszej zamieszczane są dane osób prawomocnie skazanych za przestępstwa na tle seksualnym – m.in. pedofilów i gwałcicieli, których ofiary nie miały więcej niż 15 lat. Do tej części mogą też trafić gwałciciele, których ofiary miały mniej niż 18 lat, ale przysługuje im prawo do złożenia wniosku o wyłączenie z rejestru z dostępem ograniczonym. Nazwiska najgroźniejszych sprawców trafiają też do rejestru publicznego. 

Do pierwszej części dostęp mają przedstawiciele organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, a także instytucji zajmujących się opieką nad dziećmi.

Kluczem wiek osoby poszkodowanej

To kto trafił do rejestru jawnego od samego początku budzi zainteresowanie mediów. Co pewien czas pojawiają się doniesienia, że wśród znajdujących się tam sprawców nie ma m.in. księży. "Gazeta Wyborcza" przywołała ostatnio przykład księdza,  który - jak podała - "przez 10 lat molestował i zmuszał do seksu ministrantów, a następnie został za to prawomocnie skazany". Według niej w rejestrze nie figuruje. 

Do sprawy odniósł się resort sprawiedliwości. Wiceminister Marcin Warchoł podkreślił, że o tym kto trafia do rejestru decyduje jedynie kwalifikacja prawna przyjęta przez sąd w wyroku. Dodał, że przytoczny przez gazetę przykład dotyczy osoby skazanej na podstawie przepisu obowiązującego przed czerwcem 2010 r. - który nie uwzględniał wieku ofiary. 

- Mamy dwa stany prawne do i od czerwca 2010 roku. Wcześniej kodeks karny nie widział małoletniego jeśli chodzi o opis znamion czynu zabronionego. Istniał jedynie przepis mówiący o zgwałceniu drugiej osoby. I gwałty na małoletnich były w ten sposób kwalifikowane - wyjaśnił. 

Dodał, że umieszczenie w rejestrze, w przypadku gwałtów na osobach małoletnich jest automatyczne.  - Kłamstewem jest to, że jakiekolwiek grupy zawodowe nie są kwalifikowane w tym rejestrze i, że książa nie są w nim ujęci. Rejestr jest automatyczny i ślepy na wszystkie względy dotyczące zawodu, dotyczące zdarzenia prawnego. Rejestr automatyczny obejmuje tylko kwalifikację. A nie jest rolą Ministerstwa Sprawiedliwości wskazywanie sądowi takiej czy innej kwalifikacji, tego czy innego paragrafu - powiedział. 

Czytaj: RPO: rejestr pedofilów groźny także dla ofiar>>

Minister Ziobro: kłamstwa i insynuacje

Także w ocenie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry takie informacje, o celowym pomijaniu w rejestrze księży pedofilów, są kłamstwem i insynuacją. 

- Każdy, kto zna moją konsekwencję w zakresie zwalczania przestępczości, w szczególności wymierzonej w obszar wolności seksualnej dzieci, wie, że konsekwentnie przez całą swoją drogę profesjonalną zmierzałem do zaostrzenia odpowiedzialności karnej w tym obszarze i do napiętnowania tych, którzy tego rodzaju nikczemnych przestępstw się dopuszczają. Dotyczy to wszystkich osób jakichkolwiek kategorii zawodowej - oświadczył.

Zapewnił, że zbadane zostały przypadki księży, którzy dopuścili się pedofilii i żaden z tych podnoszonych medialnie nie potwierdził złego działania ustawy.