Wykorzystywał pan swoje imperium jako prokurator generalny?
Nie chcę opowiadać o tym, co dla prokuratorów zrobiłem. Wolę mówić o tym, czego nie robiłem. Nigdy nie ingerowałem w żadne śledztwa. Nie żądałem, aby na moim biurku znalazły się akta jakiejkolwiek sprawy i nie spotykałem się z prokuratorami bezpośrednio prowadzącymi śledztwa. Myślę, że wśród byłych prokuratorów generalnych wyróżniam się tym, że wymieniłem najmniejszą liczbę prokuratorów funkcyjnych. Proszę zauważyć, że za mojej kadencji swoje stanowiska zachowali wszyscy szefowie prokuratur apelacyjnych. Podjąłem jedynie decyzję o odwołaniu szefowej katowickiej prokuratury okręgowej i szefa Prokuratury Rejonowej w Bartoszycach. U podstaw obu decyzji legły przesłanki merytoryczne. W obu przypadkach chodziło o niezachowanie przez prokuratorów profesjonalizmu w szczególnie wrażliwych i trudnych sprawach związanych z pedofilią.

W jakiej kondycji oddaje pan prokuraturę?
Lepszej, niż mogłyby na to wskazywać niektóre medialne doniesienia. Spójrzmy choćby na statystyki z ostatniego roku. Podobnie jak do sądów, także do prokuratur wpływa coraz więcej spraw. W 2009 r. było ich prawie 1,2 miliona. Ale mimo coraz większego obłożenia pracą prokuratorzy z roku na rok coraz więcej spraw kończą. W 2009 r. zakończyli więcej spraw, niż wpłynęło. Statystyki napawają optymizmem. Nie oznacza to jednak, że przed nowym prokuratorem generalnym nie stoją poważne wyzwania. Mam nadzieję, że z determinacją będzie dążył do zminimalizowania problemu, jakim jest przewlekłość postępowań. Czekam też na jego inicjatywę dotyczącą okresowych ocen pracy prokuratorów.

Źródło: "Dziennik Gazeta Prawna" 1.04.2010.