Bardzo długo nawet nie wiedzieliśmy co tak naprawdę z Brukselą uzgodniono, a premier i jego współpracownicy zbywali nas półprawdami, a nawet zwykłymi kłamstwami. Nie wiedział też chyba tego koalicjant PiS, czyli Solidarna Polska, bo dość wiarygodnie brzmią wypowiedzi przedstawicieli tej partii, że na posiedzeniach rządu premier nie powiedział wprost, co na unijnym szczycie, czy podczas rozmów z szefową Komisji Europejskiej uzgodnił i zaakceptował.   

O ile mniejsza o to, co tam koalicjant wiedział, a na ile tylko tym politycznie gra, a nawet to że premier okłamywał opinię publiczną, to istotne jednak jest, co naprawdę uzgodniono i co należało zrobić, by w efekcie uruchomić fundusze, które do innych państw już płyną. Rząd nam miesiącami mówił, że tym wystarczającym działaniem będzie uchwalenie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Gdy do opinii publicznej zaczęły przebijać się szczątkowe informacje, że porozumienie z Komisją Europejską zakłada jednak konkretne zmiany, w tym likwidację Izby Dyscyplinarnej, przywrócenie do orzekania zawieszonych sędziów i reformę systemu dyscyplinarnego sędziów, tłumaczono nam, że prezydencki projekt nowelizacji to załatwi i będzie to wystarczające. 

Po długich przepychankach, bardziej w ramach rządzącej koalicji niż z opozycją, i po odrzuceniu w Sejmie sensownych oprawek Senatu triumfalnie ogłoszono, że oto warunki są spełnione i KE może zacząć wypłacać pieniądze. Komisja nawet zaakceptowała KPO dla Polski, ale zrazu robiła tylko ogólne zastrzeżenia, że uchwalona ustawa będzie jeszcze oceniana i o wypłatach funduszy będziemy rozmawiać później. Premier i politycy PiS próbowali na tym budować taki przekaz, że oto ograli Brukselę, swojej pisowskiej cnoty nie stracili, a rubelka dostaną. Że te udawane zmiany w Sądzie Najwyższym zostały "kupione" jako uzgodnione reformy. 

Czytaj: Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym opublikowana>>

Okazuje się jednak, że nie. Przewodnicząca KE mówiła przez jakiś czas na okrągło, ale wskazywała 30 czerwca jako datę, do której polskie władze mają się wywiązać z uzgodnień. No i gdy tylko ten termin minął, zarówno przewodnicząca Komisji Ursula von der Leyen jak i jej zastępczyni Vera Juorova pokazały, że nie dały się omamić propagandą polskiego rządu. Powiedziały wyraźnie, że nowelizacja ustawy o SN nie wypełnia wszystkich "kamieni milowych" z porozumienia o KPO. No i że oczekują od polskich władz jakichś działań w tej sprawie

Czytaj:
Przewodnicząca KE: Nowelizacja ustawy o SN nie przywraca praworządności>>
Wiceprzewodnicząca KE: Nowelizacja ustawy o SN nie spełnia oczekiwań>>

Premier wprawdzie coś tam mówił, że po co tak po aptekarsku się rozliczać, że to takie czepianie się szczegółów, ale on chyba rozumie, wbrew temu co mówi narodowi, że te panie wiedzą czego chcą i raczej nie odpuszczą. Opozycja wskazuje, że jedynym sposobem na wyjście z tego pata jest szybkie uchwalenie ustawy poprawiającej nowelizację ustawy o SN, ale raczej trudno sobie to wyobrazić. Bo przecież to można było zrobić parę tygodni temu, a świadomie nie zrobiono. A więc dziękujemy za pieniądze z funduszu odbudowy? 

Czytaj:​ 
Michał Laskowski: Izba Dyscyplinarna do likwidacji, ale co z neoKRS?>>
Prof. Kustra-Rogatka: Jeszcze nie wiadomo, jak KE oceni likwidację Izby Dyscyplinarnej, ale kary trzeba zapłacić>>