Formalnie chodzi o tzw. test niezawisłości. On został wprowadzony w obowiązującej od połowy lipca tzw. prezydenckiej nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, ale jest bardzo ograniczony, a w tzw. ustawie kagańcowej wciąż są przepisy pozwalające na represjonowanie sędziów za inicjowanie takich testów wobec kolegów. 

Nie informowano nas o tym, ale to właśnie ten test, czyli jednak możliwość kwestionowania statusu sędziów powołanych po wprowadzonych przez PiS zmianach, czyli nominowanych przez prezydenta na podstawie rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa, był jednym z głównych uzgodnień dokonanych w Brukseli przez polskiego ministra do spraw europejskich. 

Czytaj: 
Polski rząd może już składać wnioski o KPO, trzeba tylko wypełnić "kamienie milowe">>

PiS ustępuje - sędziowskie dyscyplinarki do NSA, test niezawisłości bez konsekwencji>>

 

Ustalono podczas tych negocjacji, że konieczne jest doprecyzowanie zastosowania testu niezależności. - Z jednej strony, tak by mógł być stosowany również przez składy sędziowskie, z drugiej strony by za nie tylko stosowanie testu niezależności, ale też ewentualne wykorzystanie innych ścieżek ustalania statusu sędziego nie groziła odpowiedzialność dyscyplinarna - wyjaśnił po zakończeniu tych rozmów Szymon Szynkowski vel Sęk. - Nigdy nie było takiej intencji, żeby ta odpowiedzialność dyscyplinarna groziła, ale ponieważ Komisja uważała, że warto tę kwestię doprecyzować, takie rozwiązanie w projekcie ustawy jest zastosowane - dodał. Poinformował też, że KE chce również wprowadzenia przepisów umożliwiających sędziom zainicjowanie badania z urzędu, czy inni sędziowie spełniają wymogi wynikające z art. 19 ust. 1 TUE (niezależność, bezstronność, bycie powołanym na podstawie ustawy) przez rozszerzenie legitymacji do zainicjowania testu niezależności z ustawy prezydenckiej na samych sędziów.

Czytaj w LEX: Ustawa sądowa z 2019 r. narusza prawo UE. Omówienie opinii rzecznika generalnego TSUE z dnia 15 grudnia 2022 r., C-204/21 (Komisja p. Polsce) >>>

 

 

Po tych uzgodnieniach w Brukseli rząd i partia rządząca przystąpiły do szybkich prac nad odpowiednią ustawą. I tu pojawiła się niespodzianka, bo głośne weto zgłosił prezydent Andrzej Duda. Ogłosił, że nie podpisze żadnej zamiany, która kwestionowała status powoływanych przez niego sędziów. Projekt więc szybko wycofano z Sejmu i trwają teraz rzekome negocjacje w ramach obozu rządzącego. Tylko o czym te negocjacje? 

Czytaj: Prezydent może zablokować zmiany konieczne do uruchomienia KPO>>

Oczywiście, ośrodki władzy mogą sobie dyskutować o kształcie projektowanej ustawy, ale w tej sprawie nie mają ruchu. Dostęp do KPO będzie, jeśli do końca lutego wejdzie w życie ustawa realizująca ustalenia ministra Szynkowskiego vel Sęk z Komisją Europejską. Czyli także prawo sądów do kwestionowania statusu nowych sędziów. Mówił o tym wyraźnie premier gdy projekt trafił do Sejmu, a teraz połyka tę żabę i mówi, że trzeba jeszcze o czymś dyskutować.

Jeśli ekipa rządząca wspólnie z prezydentem wydyskutuje jakieś rozwiązanie podobne do tego, które obowiązuje od lipca, to rząd po raz kolejny usłyszy w Brukseli, że kamienie milowe niezbędne do uruchomienie pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy nie są realizowane. Czyli będziemy w tym samym miejscu, a kryzys polityczny i ekonomiczny będzie w Polsce narastał.