Podczas spotkania zorganizowanego 26 maja br. przez trzy organizacje: Helsińską Fundację Praw Człowieka, INPRIS – Instytut Prawa i Społeczeństwa oraz Polską Sekcję Międzynarodowej Komisji Prawników, które realizują wspólnie projekt Obywatelskiego Monitoringu Wyborów Rzecznika Praw Obywatelskich, prof. dr hab. Irena Lipowicz zaprezentowała zarys filozofii sprawowania tego urzędu.

Prawo do dobrej administracji

Zdaniem kandydatki, RPO jest jedną z tych instytucji w Polsce, które cieszą się zaufaniem polskiego społeczeństwa. A tymczasem brak zaufania do organów władzy publicznej jest w Polsce problemem. Dlatego w ramach swojej przyszłej pracy chciałaby działać na rzecz umacniania tego zaufania. Jej celem byłyby też zabiegi o realizację prawa obywateli do dobrej administracji. - Pretensje do administracji są jednym z dominujących tematów skarg Polaków do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Ale także w takich codziennych kontaktach z urzędami odczuwamy często bezradność i upokorzenie, a czasami też wściekłość - mówi. W walce o dobrą i przyjazną administrację Irena Lipowicz chciałaby skoncentrować się szczególnie na obronie praw ludzi najsłabszych, w tym m.in. starszych. - Mamy odrębnego rzecznika praw dziecka, a dla ludzi starszych nie ma organu, który zabiegałby o ich prawa. A problemów dotyczących tej grupy jest też wiele, jak choćby brutalne eliminowanie ludzi po 50-tce z rynku pracy - podkreśla.
W tym kontekście kandydatka zapowiada również baczne obserwowanie skutków postępującej w Polsce "prywatyzacji administracji". - Kolej przestaje wozić pasażerów to dowiadujemy się, że państwo nic do tego nie ma, bo to prywatna spółka. Podobne argumenty zaczynają się pojawiać w odniesieniu do służby zdrowia, działalności prywatnych domów pomocy społecznej, niedługo może pojawią się prywatne zakłady karne. Takie przemiany mogą mieć swoje uzasadnienie, ale z drugiej strony państwo nie może zdjąć z siebie odpowiedzialności za stan podstawowych usług społecznych - mówi.

Dyskryminacja to problem dla RPO

Prof. Irena Lipowicz, która jest wykładowcą prawa administracyjnego na Uniwersytecie im Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, wyraźnie lepiej czuje się tematyce "administracyjnej" niż np. w problematyce związanej z dyskryminacją. Uchyliła się praktycznie od jednoznacznej odpowiedzi na pytanie o brak w Polsce ustawodawstwa anydyskryminacyjnego, za co nasze państwo jest krytykowane przez Unię Europejską. Gdyby jednak doszło do uchwalenia wymaganych przez unijne dyrektywy ustaw określających nowe kategorie dyskryminacji (m.in. ze względu na wiek, orientację seksualną) i pojawiłby się problem, czy należy dla nich ustanowić odrębnego rzecznika (w większości krajów UE już tacy są) to optowałaby za umieszczeniem tych spraw w kompetencjach rzecznika praw obywatelskich.

"Nie" dla ustawy o związkach partnerskich

Kandydatka nie jest natomiast przekonana co do tego, czy konieczne jest ustanawianie w Polsce dodatkowych praw dotyczących związków partnerskich. - Konstytucja jasno mówi, kto w Polsce zawiera związek małżeński. W prawie jest dość instrumentów, typu umowy cywilnoprawne, które pozwalają się zabezpieczać osobom żyjącym w związkach partnerskich. Jeśli jednak reprezentanci środowisk grupujących osoby o innej orientacji seksualnej uważają, że prawo jest dla nich niekorzystne, to mogą się ubiegać w demokratyczny sposób o jego zmianę - mówi kandydatka na RPO. Z rezerwą odniosła się również do pytania, jak polskie państwo powinno zrealizować niedawne sugestie trybunału w Strasburgu (sprawa mężczyzny który chciał przejąć najem mieszkania komunalnego po zmarłym partnerze), że konieczne jest w naszym kraju poszerzenie ustawodawstwa dotyczącego pożycia par w małżeństwie i konkubinacie także na pary homoseksualne. - Uważam, że dla tych osób, których to dotyczy, bardziej istotne byłoby porządne zabezpieczenie tej kwestii w postępowaniu administracyjnym, czy w prawie materialnym i w procedurze cywilnej, niż tworzenie specjalnej ustawy - mówi prof. Lipowicz. Odpowiadając na pytania dotyczące mniejszości seksualnych kandydatka zadeklarowała, że chętnie będzie się z nimi spotykała, jeśli zostanie powołana na urząd.
Irena Lipowicz nie odniosła się jednoznacznie również do pytania o to, jak polskie władze powinny wdrożyć wyrok strasburskiego trybunału w sprawie Alicji Tysiąc. Zobowiązał on Polskę do stworzenia realnych warunków do korzystania z przewidzianego przez ustawę prawa do aborcji w uzasadnionych medycznie przypadkach. Rząd przygotował pewne propozycje, które jednak uznane zostały przez organizacje zajmujące się tą problematyką za niedostateczne.

Ostrożnie z prawami socjalnymi

Kandydatka na RPO nie wie jeszcze, czy jako rzecznik zaskarżyłaby do Trybunału Konstytucyjnego protokół dodatkowy do Traktatu Lizbońskiego, w którym Polska wspólnie w Wielką Brytanią wyłączyły się z części unijnych gwarancji socjalnych. - Oprotestowanie tego stanowiska polskiego rządu niewątpliwie przysporzyłoby rzecznikowi popularności, ale z drugiej strony rzecznik musi być też realistą. Trzeba pamiętać, że przyczyną zabiegów Polski o ten dodatkowy protokół była realna ocena co do możliwości zapewnienia społeczeństwu pewnych lansowanych w Unii standardów - mówi kandydatka. Podobnie odpowiada na pytanie, czy zaskarżyłaby do TK brak ratyfikacji przez nasze państwo konwencji ONZ dotyczącej osób niepełnosprawnych, która zobowiązuje sygnatariuszy do zapewnienia tej grupie ludzi wielu nowych usprawnień i przywilejów. - Chyba za wcześnie na to. W tej konwencji są bardzo słuszne propozycje, ale do ich realizacji są potrzebne tylko pieniądze i aż pieniądze - podkreśla Irena Lipowicz. I na poparcie swojego stanowiska przywołuje przykład Trybunału Konstytucyjnego, który w sytuacjach, gdy słuszny z prawnego punktu widzenia wyrok mógłby zrujnować budżet państwa, powstrzymuje się przed jednoznaczną decyzją, albo formułuje ją tak, by skutki były rozłożone na dłuższy okres. Jeśli zostanie rzecznikiem, w taki właśnie sposób zamierza podchodzić do trudnych problemów społecznych.

Nie trzeba zaostrzać kar

Bardziej jednoznaczne poglądy ma kandydatka na rzecznika praw obywatelskich w odniesieniu do prawa karnego. Jasno deklaruje, że nie uważa zaostrzania kar za skuteczną metodę przeciwdziałania przestępczości. Będzie prawdopodobnie miała wkrótce szansę dać wyraz swoim przekonaniom, gdy Sejm uchwali zaostrzenie i usztywnienie katalogu kar za tzw. kwalifikowane zabójstwo. Jeszcze prof. Andrzej Zoll zaskarżył do Trybunału Konstytucyjnego nowelizację kodeksu karnego, która katalog kar za taki czyn ograniczyła do 25 lat wiezienia lub dożywocia, jako naruszające konstytucyjne prawo sądu do wymierzania kary adekwatnej do winy i uwzględniającej ewentualne okoliczności łagodzące. Skutkiem wyroku TK jest zniknięcie tego przepisu z kodeksu, ale w ubiegłym tygodniu w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie rządowego projektu, który ma przywrócić tę wersję prawa z sankcją oznaczoną, czyli 25 lat albo dożywocie. Prof. Lipowicz wprawdzie nie powiedziała wyraźnie, że zaskarży tę nowelizację do Trybunału, ale stwierdziła, że według niej to sędziowie powinni decydować o wysokości kary i dostosowywać ją do konkretnych okoliczności. Jeśli byłaby konsekwentna, to powinna proponowaną przez rząd zmianę w kodeksie karnym zaskarżyć.

Niech RPO nie zastępuje innych organów

Irena Lipowicz nie zamierza kontynuować polityki Janusza Kochanowskiego, który na tyle szeroko traktował swoje zadania, że powołał nawet zespoły ekspertów, które przygotowywały projekt reform w służbie zdrowia, czy wymiarze sprawiedliwości. - Jeśli dobrze rozumiem prawo i orzecznictwo o RPO, to tam jest bardziej mowa o inspirowaniu rozwiązań prawnych niż ich projektowaniu. Tym bardziej, że przecież rzecznik nie ma inicjatywy ustawodawczej. Czyli jeśli rzecznik widzi potrzebę jakichś zmian, to raczej powinien przedstawiać tezy i sugestie niż konkretne propozycje. RPO nie powinien zastępować Rządowego Centrum Legislacji czy komisji kodyfikacyjnych - mówi.
.................
Do udziału w monitoringu kandydatów na Rzecznika Praw Obywatelskich nie przystąpiła zgłoszona na ten urząd przez Prawo i Sprawiedliwość Zofia Romaszewska.