Jak przypomina „Rzeczpospolita”, kancelaria szefa rządu ma ogromne uprawnienia kontrolne, ale z nich nie korzysta. Choć zatrudnia do tego ponad 30 urzędników, efekty ich pracy są mizerne. Szczególnie w ostatnich latach.
W 2012 r. Departament Kontroli i Nadzoru przeprowadził tylko cztery kontrole. W ub.roku więcej, bo 13, ale aż 10 z nich przeprowadzonych w różnych ministerstwach dotyczyło tego samego – zatrudniania niepełnosprawnych. Obecnie wszczętych jest zaledwie pięć kontroli – przy czym dwie (dotyczą wydatkowania środków unijnych) są dopiero „na etapie programowania", kolejna toczy się w jednej ze służb specjalnych, dwie ostatnie – w administracji. – Widać, że długotrwałość rządzenia nie idzie w parze z potrzebą samokontroli, skomentował gazecie Artur Wołek, politolog z Polskiej Akademii Nauk.
Jednak jeśli już kontrola ma miejsce, to zwykle ujawnia ciekawe rzeczy. Np. w ubiegłym roku kontroli było więcej, bo 13, ale aż 10 z nich przeprowadzonych w różnych ministerstwach dotyczyło tego samego – zatrudniania niepełnosprawnych. Kkontrola wypadła zresztą fatalnie – wyszło na jaw, że w żadnym z resortów nie pracuje odpowiednio dużo takich osób. Więce>>>