Zgodnie z nowymi przepisami lista ma być aktualizowana co dwa miesiące.
MZ zapewnia, że leki stosowane w terapiach nowotworów oraz schorzeniach psychotycznych, które były dotąd bezpłatne - dalej takie będą, a te dostępne za odpłatnością ryczałtową - nadal będą dostępne za taką opłatą.
Resort zdrowia informuje, że odpłatność pacjenta w przypadku większości leków będzie niższa (np. insulin, leków stosowanych w chorobach krążenia, jaskrze). Np. leki zawierające klopidogrel z dotychczasowego poziomu 50 proc. odpłatności trafiły do grupy 30 proc., podobnie jak wszystkie opatrunki.
MZ przypomina, że każdy pacjent powinien być poinformowany przez aptekarza o możliwości nabycia tańszego zamiennika leku, przepisanego przez lekarza. Większość leków posiada swoje tańsze odpowiedniki, które nie powodują żadnej różnicy terapeutycznej. Resort poinformował, że dzięki negocjacjom cen leków, przeprowadzonym przez ministerstwo z firmami farmaceutycznymi, udało się uzyskać oszczędności, które umożliwią dopisywanie do listy leków refundowanych kolejnych substancji.
Prawnik z kancelarii CMS Cameron McKenna, Łukasz Sławatyniec uważa, że MZ zbyt późno wydało decyzje refundacyjne i do 1 stycznia nie zdążą się one stać ostatecznymi. Według Sławatyńca oznacza to, że od 1 stycznia pacjenci mogą stracić dostęp do wielu leków refundowanych.
Na nowej liście refundacyjnej są tylko leki apteczne - te, które pacjenci sami kupują. W obwieszczeniu brakuje leków z tzw. programów zdrowotnych oraz chemioterapii - uznale ekspert.
Zwrócił też uwagę, że lista leków - zgodnie z zapowiedzą ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza - miała zawierać ponad 3,4 tys. produktów, okazało się, że jest ich mniej. "Większość produktów objętych wykazem to leki, dla których decyzje administracyjne doręczono najwcześniej w poniedziałek, 19 grudnia. W decyzjach tych roi się od błędów. Firmy mają na odwołanie 14 dni, co oznacza że w przypadku wykorzystania całego przysługującego im zgodnie z prawem terminu, ich odwołania będą wpływać do ministerstwa już po Nowym Roku. To może spowodować jeszcze większy chaos. Odwołanie powoduje bowiem utratę mocy prawnej decyzji" - powiedział Sławatyniec.
Sławatyniec podkreśla, że ceny zawarte w obwieszczeniu są jednymi z najniższych w Europie, ale to nie znaczy, że polscy pacjenci za leki zapłacą najmniej. "Należy bowiem pamiętać, że ceny produktów określone w obwieszczeniu to ceny urzędowe, a nie te, które za leki zapłaci pacjent w aptece.
NFZ finansuje bowiem odpowiednią część tzw. limitu finansowania. Jeżeli cena produktu jest ceną przekraczającą limit, wtedy pacjent musi zapłacić tę nadwyżkę. W Polsce poziom współpłacenia państwa za leki jest na niskim poziomie. Dodatkowo, ponieważ ceny mają charakter cen sztywnych, nie ma możliwości, żeby pacjent uzyskał jakąkolwiek obniżkę. W efekcie, część leków w odczuciu pacjentów może zdrożeć" - powiedział prawnik.
W obwieszczeniu brakuje leków z tzw. programów zdrowotnych oraz chemioterapii. "Są to zwykle drogie produkty, które otrzymują pacjenci w szpitalach. Ustawa nie daje jasnej odpowiedzi, czy np. leczenie raka płuc będzie finansowane od 1 stycznia 2012 roku. Część produktów, wskutek zmian w prawie, 15 grudnia 2011 roku wpadła w pewnego rodzaju lukę. NFZ, choć mógł, nie zakontraktował ich leczenia ze szpitalami. Liczył bowiem na obniżkę w ramach negocjacji prowadzanych przez ministerstwo z firmami. Organ nie wydał jednak stosownych decyzji i teraz finansowanie jest poważnie zagrożone" - ocenił Sławatyniec.
Podkreślił, że MZ połączyło tzw. grupy limitowe, umieszczając razem produkty zawierające nawet różne substancje czynne. "W sytuacji gdy łączy się to z obniżeniem limitu finansowania, dopłata pacjenta do ceny leku może wzrosnąć również z tego powodu. Firmy nie miały wpływu na taką sytuację, ponieważ Ministerstwo Zdrowia zapowiadało, że raczej zmian grup limitowych nie będzie. Nie wskazywano na takie zmiany nawet w czasie negocjacji cen. Gdyby to się stało, część podmiotów zapewne - w ramach swoich możliwości - cenę by obniżyło, nie chcąc narazić pacjentów na niespodziewaną podwyżkę" - powiedział prawnik.
Z kolei rzecznik MZ Jakub Gołąb uważa, że pacjenci nie powinni czuć się zagrożeni. "Pacjenci będą mieli zagwarantowany dostęp do wszystkich leków refundowanych zgodnie z ustawą. Nie jest zagrożona dostępność farmakoterapii dla pacjentów" - zapewnił rzecznik MZ.
Zgodnie z ustawą refundacyjną, ceny i marże leków refundowanych będą stałe. Nie będzie można ich zmieniać. Obecnie apteki stosują często promocje na leki finansowane przez NFZ, niektóre można kupić nawet za kilka groszy lub złotówkę. MZ uważa, że ustawa refundacyjna zakończy "grę pacjentem" - chodzi o sytuacje, gdy pacjenci zachęcani przez koncerny farmaceutyczne niskimi cenami leków (do których dopłaca państwo), nabywają je bez potrzeby.
Stałą cenę leku refundowanego MZ negocjowało z producentami. Od jej wartości ustalona została urzędowa marża - w wysokości 7 proc. (obecnie 8,91 proc.) urzędowej ceny zbytu. W 2013 marża wyniesie 6 proc., a od 2014 r. - 5 proc.
Dla leków refundowanych określane są limity, do wysokości których są finansowane. Limit ceny leku jest górną granicą kwoty refundowanej. Jeżeli cena detaliczna leku jest wyższa od ustalonego limitu, pacjent dopłaca różnicę.
Leki będą wprowadzane na listy refundacyjne w drodze decyzji administracyjnej (obwieszczenia), a nie jak do tej pory - rozporządzenia Ministra Zdrowia. Listy mają być publikowane co dwa miesiące, ma to skutkować zmianą cen.
Ustawa refundacyjna wprowadza obowiązek zawierania przez apteki umów z NFZ, w których zobowiążą się one do przestrzegania cen ujętych w obwieszczeniach zawierających wykazy produktów refundowanych. (pap)
Paweł Rozwód