Jak informuje Rzeczpospolita, akt oskarżenia trafił własnie do sądu.

Skandal wybuchł w czerwcu 2015 r., kiedy zdjęcia akt śledztwa w sprawie tzw. afery taśmowej znalazły się m.in. na Facebooku i na innych stronach internetowych. Materiał był potężny – liczył kilkanaście tomów. Wiedza, jaką zgromadzili śledczy o podsłuchiwaniu VIP-ów w restauracji Sowa & Przyjaciele, stała się więc powszechna.

Wobec Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która prowadziła postępowanie w sprawie słynnych „taśm", posypały się zarzuty o to, że nie upilnowała akt. Dziś jest pewne, że wycieku z prokuratury nie było.

Zgodę na wgląd w akta miało 15 osób – pokrzywdzeni politycy i ich adwokaci oraz podejrzani m.in. biznesmen Marek Falenta (podejrzany w aferze taśmowej). Prokuraturze nie udało się ustalić, skąd S. miał materiały ze śledztwa.

Źródło: Rzeczpospolita / Autor: Grażyna Zawadka, Izabela Kacprzak