W Izraelu od zachodu słońca w piątek do soboty wieczorem nie działa transport publiczny i zamknięta jest większość sklepów - z wyjątkiem sieci handlu wielkopowierzchniowego. W Tel Awiwie na sklepy, które bez specjalnego pozwolenia otworzą się w szabat, nakładana jest kara w wysokości 730 szekli (667 złotych). Na karę tę mogą sobie pozwolić supermarkety, ale nie małe sklepy spożywcze.

Dlatego koalicja ich właścicieli pozwała w Sądzie Najwyższym miasto za selektywne i dyskryminujące wprowadzanie zakazu pracy w sobotę. Pozew okazał się skuteczny - wydany we wtorek wyrok żąda od władz Tel Awiwu albo dokonania całkowitej zmiany przepisów i zezwolenia na sobotni handel, albo też zagwarantowania, by obowiązujący zakaz był przestrzegany przez wszystkich.

"Prawdziwy problem polegał na tym, że miasto brało pieniądze - mandaty od sklepów, które są otwarte w szabat. Zarobili w ten sposób dużo pieniędzy. To oczywiście stworzyło przepaść między dużymi supermarketami a małymi sklepami, których na kary nie stać. Rada miasta musi przestać korzystać z szabatu jako źródła zarobku i stworzyć nowe przepisy" - powiedział w rozmowie z PAP Mickey Gicin, dyrektor wykonawczy działającej na rzecz laicyzacji państwa organizacji Israel Hofszit (Izraelu Bądź Wolny).

Izraelska prasa ostrzegła już, że Tel Awiw może stracić swój status miasta przyjaznego tym, którzy w szabat chcą wyjść z domu. "Mieszkasz w Tel Awiwie? Masz zwyczaj robienia zakupów na szabat w piątek wieczorem? Cóż, to może stać się przeszłością" - pisał dziennik "Israel Hajom" (Izrael Dzisiaj).

Jednak wyrok Sądu Najwyższego wcale nie musi oznaczać końca zakupów w weekend i sobotniego życia w telawiwskich kawiarniach. Oznacza tylko tyle, że miasto musi uporządkować zasady i ich wdrażanie. Jak donosi dziennik "Haarec", zdecydowana większość radnych Tel Awiwu popiera znalezienie rozwiązania, które pozwoli utrzymać status quo, a jednocześnie ochroni drobnych przedsiębiorców przed nieuczciwą konkurencją.

Jedna z propozycji to rotacja - pracowanie w niektóre weekendy. "To sprawi, że szabat pozostanie dniem odpoczynku, ale pilne sprawunki będzie można załatwić, a przewaga supermarketów nad małymi sklepami zostanie zniwelowana" - powiedział cytowany przez "Haarec" telawiwski radny Jowal Goldring.

"Uważamy, że to świetna okazja, żeby ponownie przedyskutować czym jest szabat w Izraelu. Możemy się przy okazji zastanowić, jak uruchomić transport publiczny w sobotę, jak zapewnić, że miejsca rozrywki i sklepy będą otwarte - ale z uwzględnieniem postulatu sprawiedliwości społecznej" - dodał w rozmowie z PAP Gicin.

Według danych Izraelskiego Instytutu Demokracji w szabat pracuje jedna piąta zatrudnionych, otwarta jest jedna trzecia placówek handlowych i usługowych, a około 2,3 mln Izraelczyków robi zakupy w sobotę.

Z Jerozolimy Ala Qandil (PAP)