Minister odniósł się w ten sposób do serii artykułów publikowanych w drugiej połowie sierpnia przez Onet.pl, a także inne media, z których wynikało, że wiceszef MS Łukasz Piebiak utrzymywał w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Iustitii prof. Krystiana Markiewicza. Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra. Po tych doniesieniach Piebiak podał się do dymisji, a delegacji do MS i Krajowej Rady Sądownictwa odwołanych zostało paru innych sędziów. 

Czytaj: Hejt przeciw sędziom - dymisja wiceministra Piebiaka>>

Komentując te wydarzenia minister sugerował, by nie wiązać ich z działalnością kierowanego przez niego resortu. Jak mówił, "można zakładać naiwnie, że wśród tysięcy urzędników, czy ludzi pracujących z nami, będą same anioły". - To było zachowanie naganne, to jest rzecz zasługująca na zdecydowaną krytykę i reakcję. Instytucje państwa sprawdzają się wtedy, kiedy pojawia się kryzys, jak się go rozwiązuje. I w momencie, kiedy jako minister sprawiedliwości dowiedziałem się o tego rodzaju zachowaniach, których nie aprobuję i nie akceptuję, natychmiast wyciągnąłem konsekwencje - powiedział Ziobro.

I ubolewał nad tym, że "środowisko sędziowskie jest bardzo skłócone". - Przypomnę, że wszyscy ci sędziowie, którzy zostali ujawnieni, to byli sędziowie, funkcjonujący w jednym organizmie, w jednej organizacji, jaką jest stowarzyszenie sędziów Iustitia - podkreślił podczas konferencji prasowej w Mielcu. Jego zdaniem w tej sytuacji była to "kłótnia w jednej rodzinie sędziowskiej". - Takie konflikty bywają najbardziej emocjonalne. Wtedy, kiedy budzą się silne emocje, rozum usypia - dodał minister. I podkreślił, że natychmiast wyciągnął konsekwencje. - Tutaj państwo reaguje tak, jak należy - powiedział.