Jest takie porzekadło, że obowiązkiem sędziów jest wymierzanie sprawiedliwości, a ich zawodem odwlekanie jej.
Przerwa nie dłuższa niż 42 dni
Zgodnie z art. 401 par. 2 kodeksu postępowania karnego każdorazowa przerwa w rozprawie może trwać nie dłużej niż 42 dni. Dlaczego ustawodawca wprowadził taki przepis? Żeby rozprawa toczyła się możliwie sprawnie, żeby czynności dowodowe nie były od siebie nadmiernie oddalone i żeby bezpośrednie wrażenia sądu z przeprowadzanych czynności nie zacierały się wskutek zbyt długich przestojów, w trakcie których sąd rozpoznaje dziesiątki innych spraw.
Procesowy skutek przekroczenia okresu przerwy jest taki, że przerwa przekształca się ex lege w odroczenie. Formalnie sąd może odroczyć rozprawę tylko wtedy, gdy zarządzenie przerwy byłoby niewystarczające. Dosłowna lektura art. 404 par. par. 2 zd. 2 k.p.k. prowadzi do wniosku, że – nawet wtedy, gdy skład sądu nie uległ zmianie – sąd może prowadzić rozprawę odroczoną w dalszym ciągu (a nie od początku) jedynie wyjątkowo. Dodajmy, że prowadzenie sprawy od początku oznacza konieczność ponownego przeprowadzania wszystkich uprzednio przeprowadzonych czynności dowodowych.
Jak jest w praktyce? W praktyce wyjątkiem jest nie prowadzenie odroczonej sprawy w dalszym ciągu, lecz od początku. Nie oznacza to, że jest to zawsze złe rozwiązanie, bo prowadzenie sprawy od początku byłoby jeszcze gorsze, jednak regularne i zbyt powszechne odraczanie – również względnie nieskomplikowanych i jednoosobowych spraw – o kilka miesięcy czyni z procesu karnego farsę. Gdyby natomiast „wyjątek”, o którym mowa powyżej, nie był traktowany jako zasada, organizacja postępowań mogłaby wyglądać inaczej.
W aktualnej rzeczywistości w sposób naturalny w sądach i u uczestników postępowania zacierają się bezpośrednie wrażenia z przesłuchań, dynamika postępowania staje się iluzją, a proces rozpisanym niepotrzebnie na lata serialem.
Czy musi tak być?
Niektórzy sędziowie mówią, że spraw w referacie jest bardzo dużo, a w każdej trzeba przecież coś zrobić. Czy taka metodologia sprzyja jednak podsądnym i powadze wymiaru sprawiedliwości?
Sąd Apelacyjny w Krakowie w sprawie o sygn. akt II AKz 690/07 wyraził pogląd, że częstsze wyznaczanie terminów rozprawy głównej niż raz na miesiąc lub podobnie i koncentrowanie przeprowadzanych dowodów skraca okres rozpoznawania sprawy nie tylko z pożytkiem dla stron, ale i dla sądu, który ma wówczas możliwość koncentrowania uwagi na mniejszej liczbie spraw. Sąd wskazał w tym orzeczeniu wprost, że taka praktyka nie byłaby – wbrew pozorom – prowadzona kosztem innych spraw, bo w efekcie skracałby się czas rozpoznania każdej sprawy.
Rozwijając to mądre orzeczenie, warto zastanowić się, czy nie lepiej zaczekać na rozpoznanie sprawy dłużej, ale już po jej rozpoczęciu doprowadzić do regularnego, zintensyfikowanego postępowania dowodowego, które pozwoli wszystkim – sądowi i stronom – „żyć” sprawą, bez gubienia jej dynamiki i przewlekania jej, mimo możliwości sprawnego zarządzenia, na lata.
Są tacy, którym, rzecz jasna, nie śpieszy się do rozpoznania sprawy i do wyroku. System ich oczywiście premiuje, jednak ze szkodą dla ogólnego wizerunku wymiaru sprawiedliwości. Ktoś kiedyś powiedział, że gdyby Chrystus odwołał się od wyroku Poncjusza Piłata do Sądu Okręgowego w Warszawie, żyłby do dziś. Pewnie zresztą niezależnie od tego, od której KRS przyjąłby nominację sędzia.
Cena promocyjna: 94.06 zł
|Cena regularna: 99 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 74.26 zł