Znany lobbysta Marek Dochnal złożył skargę do Trybunału w Strasburgu na długotrwały areszt – informują gazety. Upływają trzy lata, od kiedy jest za kratami.  Marek Dochnal został zatrzymany 26 września 2004 r. przez ABW i dzień później trafił do aresztu. Prokuratura oskarżyła go o korumpowanie byłego posła SLD Andrzeja Pęczaka, któremu lobbysta miał dać 820 tys. zł łapówek i mercedesa w użytkowanie. Według prokuratury Pęczak miał informować go o prywatyzacji branży energetycznej. W innym wątku śledztwa Dochnal jest  podejrzany o pranie brudnych pieniędzy.

Andrzej Pęczak został już z aresztu zwolniony, ale Dochnal siedzi nadal. Końca aresztu nie widać, więc obrońcy szukają pomocy w Strasburgu. Długotrwały areszt, naruszenie prawa do procesu w rozsądnym terminie, utrzymywanie wysokich zabezpieczeń majątkowych - mówi o treści skargi pełnomocnik Dochnala. Do tego były lobbysta nie może widywać żony, której prokuratura zarzuciła pomoc w uszczupleniu należności Skarbu Państwa na 7,5 tys. zł. Suma  niewielka, ale wystarczy, by zakazać widzeń.  Pierwszy proces przeciwko Dochnalowi ma ruszyć pod koniec września. To nie oznacza jednak, że oskarżony zostanie szybko osądzony i trafi do więzienia (teraz jest w areszcie), jeśli jest winny, albo wyjdzie na wolność, jeśli niewinny. Nie będzie tak prosto, ponieważ w Polsce procesy trwają długo. Zresztą jeśli prokuratura przez trzy lata nie może sobie poradzić z aktem oskarżenia, to trudno oczekiwać, by sąd poradził sobie z tym w parę dni. Na pewno sędziowie będą musieli przeczytać wiele dokumentów, przesłuchać świadków, biegłych, być może zamówić dodatkowe ekspertyzy.

Komentarz:

Nie przesądzając, czy Marek Dochnal jest winien, czy nie, jedno już teraz można powiedzieć – jest bardzo prawdopodobne, że w Strasburgu Polska przegra. Nie tylko dlatego, że trudno sobie wyobrazić, jak prokuratorzy mieliby Europejskiemu Trybunałowi Praw Człowieka wytłumaczyć, że przez trzy lata nie potrafią sporządzić aktu oskarżenia. Trudno też będzie wyjaśnić, dlaczego w areszcie trzymany jest człowiek, którego podejrzewa się jedynie o „papierkowe” przestępstwa. Nie można tych papierów zabezpieczyć, by nie było zagrożenia mataczeniem? A już uniemożliwianie przez trzy lata spotkań z żoną, może być przez sędziów Trybunału uznane za niedopuszczalną torturę.  Sprawa rokuje źle także w kontekście innych wyroków, jakie strasburski trybunał już wydał przeciwko Polsce. A było ich w sprawach „aresztowych” dość dużo i linia tego orzecznictwa jest dość jednolita. Polska jest pod tym względem od dawna na „cenzurowanym”. W Strasburgu przegrywamy prawie we wszystkich skargach tego typu, a w kraju płacimy odszkodowania. Nie nieudolni prokuratorzy, tylko wszyscy podatnicy. I nie tylko ludziom takim jak Dochnal, Pęczak, czy uwolniony niedawno od korupcyjnych zarzutów były wiceprezydent Łodzi (po sześciu latach!), ale też zwykłym przestępcom, których prokuratury i sądy latami trzymają bez procesu w aresztach.