Aneta Rębisz z biura prasowego Sądu Okręgowego w Krakowie poinformowała we wtorek, że termin pierwszej rozprawy nie został jeszcze wyznaczony.
Pozew złożył mieszkaniec Krakowa, który wraz z ówczesną żoną wziął we wrześniu 2007 roku w Raiffeisen Bank Polska kredyt mieszkaniowy na kwotę ponad 290,3 tys. franków szwajcarskich z przeznaczeniem na zakup nieruchomości w Krakowie. Spłata kredytu miała się zakończyć w czerwcu 2037 roku.
W pozwie Tomasz Sadlik wnioskuje do sądu o stwierdzenie nieważności umowy kredytowej, zasądzenie od pozwanego banku kosztów sądowych oraz wstrzymanie prowadzenia egzekucji bankowej z nieruchomości objętej kredytem i innych składników majątkowych kredytobiorców do czasu zakończenia prawomocnym wyrokiem postępowania sądowego.
Krakowianin wnioskuje też o zwolnienie od obowiązku ponoszenia kosztów sądowych, w tym opłaty sądowej z powodu swojej ciężkiej sytuacji finansowej.
Jak uzasadnia powód, pracownica banku, która przygotowywała wszelkie dokumenty oraz udzielała odpowiedzi na pytania kredytobiorców, przekazała im informację, iż wzięcie przez nich kredytu jest bezpieczne, bowiem bank posiada wystarczające zabezpieczenia na wypadek braku możliwości spłaty kredytu przez kredytobiorców.
O tym, że tak nie jest kredytobiorcy dowiedzieli się w styczniu 2013 r., kiedy to bank rozwiązał z nimi umowę kredytu mieszkaniowego informując, że prowadzić będzie egzekucję z nieruchomości obciążonej hipotekami, a ponadto z innych źródeł majątku kredytobiorców, w tym wynagrodzenia za pracę jednego z małżonków. Wynikało to z faktu, iż wartość kredytowanej nieruchomości jest mniejsza niż wysokość zadłużenia wobec banku.
W pozwie napisano, że małżeństwo prowadziło rozmowy i negocjacje z bankiem, jednak ten odmówił udzielenia pomocy, wszczynając postępowanie egzekucyjne przeciwko obojgu kredytobiorcom.
Małżeństwo uważa, że zawarta przez nich umowa kredytu winna zostać uznana za nieważną w całości. Jak napisano w pozwie - gdyby kredytobiorcy nie pozostawali w błędzie, co do istotnych elementów umowy, w ogóle nie doszłoby do jej zawarcia. Ponadto – zwracają uwagę - umowa wprowadziła ich w błąd, gdyż nie zawierała istotnych elementów, co do których bank zobowiązany jest informować kredytobiorców.
Krakowianin przyznaje, że kredytobiorcy podpisali w umowie ogólne klauzule wskazujące, iż znane im jest ryzyko wynikające ze zmiany kursu waluty obcej w stosunku do złotego oraz ryzyko wynikające ze zmiennej stopy procentowej kredytu. Jak podkreślił, klauzule te jednak są bardzo ogólne i nie wskazują, na czym owe ryzyka miałyby polegać, a takiej informacji kredytobiorcy nie otrzymali od pracownika banku. Do podpisania klauzul doszło też bez ich uprzedniej znajomości, w sytuacji stresu i pośpiechu.
Rzecznik Raiffeisen Bank Polska Marcin Jedliński poinformował, że bank jest prawnie ograniczony w możliwości ujawniania informacji stanowiących tajemnicę bankową.
Jak zaznaczył, wszyscy klienci, którzy mieli zamiar skorzystać i korzystali z kredytów walutowych, byli informowani przez bank o ryzyku walutowym, co znajduje potwierdzenie w dokumentacji kredytowej.
"Ostateczną decyzję o wyborze rodzaju kredytu i jego waluty zawsze podejmował klient. Każdy przypadek opóźnień czy braku możliwości spłaty kredytu przez klienta jest szczegółowo analizowany przez bank pod kątem znalezienia optymalnego rozwiązania dla obu stron" - zaznaczył rzecznik.