Delegacja Komisji Weneckiej przyjechała właśnie do Polski by zapoznać się z opiniami o uchwalonej w grudniu ustawie, która ma m.in. zaostrzyć kary dyscyplinarne wobec sędziów, szczególnie tych próbujących odnosić najnowsze ustawodawstwo do konstytucji i prawa UE, a także zmienić zasady wyboru kandydatów na pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, by łatwiej było powołać kogoś miłego obecnej władzy. 

Czytaj: ​Bułgar, Irlandczyk i Szwed ocenią ustawę o sędziowskich dyscyplinarkach>>

Z prośbą o opinię zwrócił się do Komisji Weneckiej marszałek Senatu, który jest w związku z tym przedmiotem nieustającego ataku ze strony rządzącej większości. Jednak próby przekonywania, że nie miał on prawa wystąpić z taką prośbą nie przyniosły efektu, bo Komisja nie tylko wyznaczyła delegację do zbadania sprawy, ale nakazała jej przygotowanie opinii w trybie pilnym, by była ona znana jeszcze przed zakończeniem trwających właśnie w Senacie prac nad tą ustawą. 

 


Czytaj: 
Sejm uchwalił ustawę o dyscyplinarkach dla sędziów>>
Marszałek Senatu zapowiada konsultacje ustawy o dyscyplinarkach sędziów>>

Prezydent chwali ustawę o dyscyplinarkach sędziów>>

Gdy nie udało się udaremnić przyjazdu delegacji, to teraz podejmowane są pożałowania godne próby ignorowania jej lub obniżania statusu. Bo kpiną z inteligencji czytelników jest komunikat Centrum Informacyjnego Sejmu, że marszałek i szefowie komisji sejmowych są tak zapracowani, że nie znajdą godziny na rozmowę z delegacją Komisji Weneckiej. W Ministerstwie Sprawiedliwości to nawet nic nie udają, a jeden z wiceministrów nawet nie tłumaczył zapracowaniem niechęci szefa resortu do spotkania z delegacją. 

Czytaj: W Sejmie nie przyjmą delegacji Komisji Weneckiej>>
 

Takich afrontów w stosunku do delegacji organu doradczego Rady Europy może być jeszcze więcej, ale one raczej nie osłabią jej determinacji w pracy nad opinią, której przygotowanie zostało zlecone. Owszem, członkowie delegacji nie usłyszą co o ustawie ma do powiedzenia marszałek Sejmu czy minister sprawiedliwości, ale świetnie poradzą sobie bez tego, bo ich stanowisko jest doskonale znane. Zapewne ktoś już zrobił na potrzeby delegacji wybór wypowiedzi prezydenta, premiera, ministra i innych polityków rządzącej większości o tym, jak bardzo potrzebna jest ta regulacja, która przez sędziów jest nazywana kagańcową. Teraz jeszcze usłyszą opinie na ten temat od opozycji, w Sądzie Najwyższym, u Rzecznika Praw Obywatelskich, od przedstawicieli stowarzyszeń sędziowskich. I zapewne za kilka dni poznamy opinię Komisji Weneckiej o tej ustawie. 

Zgodnie z zapowiedzią ma ona być ogłoszona jeszcze przed zakończeniem prac nad ustawą w Senacie, by senatorowie, a potem posłowie, jeśli ustawa wróci do Sejmu, mogli ją wziąć po uwagę. Ale raczej na wycofanie się sejmowej większości z tych zmian liczyć nie należy. Nie po to teraz czynią te afronty Komisji, by później uwzględnić jej zastrzeżenia