Właściciel sieci smartshopów z dopalaczami został zatrzymany przez policję w środę w Łodzi, gdy otworzył zamknięty przez sanepid sklep i rozpoczął sprzedaż. Prokuratura wystąpiła do sądu o tymczasowe aresztowanie go na trzy miesiące. Dawid B. usłyszał zarzuty: wprowadzenia do obrotu znacznych ilości środków odurzających oraz dwóch przestępstw przeciwko ustawie o Głównym Inspektoracie Sanitarnym.
Sąd nie zgodził się na jego aresztowanie. Uznał, że skoro domniemane przestępstwo zostało popełnione jawnie, nie zachodzi obawa utrudniania postępowania. – W takiej sytuacji miałby pełne prawo skarżyć się na decyzję prokuratury o zatrzymaniu i dochodzić odszkodowania – mówi prof. Piotr Kruszyński, karnista z UW.
W sobotę prokuratorzy kategorycznie zapowiadali, że od decyzji sądu się odwołają. Wczoraj nie byli już tacy pewni.

Źródło: Rzeczpospolita