Zapaść - tak o sytuacji w sądach mówi wielu sędziów. Podkreślają przy tym problemy kadrowe, ale też rosnące obciążenie. Jak jest w rzeczywistości - po raz kolejny sprawdzało Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia. Najnowszy raport "Sprawiedliwość coraz dalej od obywatela. Statystyki sądów powszechnych w latach 2015-2022", do którego dotarł serwis Prawo.pl, jest już gotowy, choć jeszcze nie upubliczniony. Na przykładzie konkretnych danych widać, jak bardzo jest źle.   

A jednym z sądowych poziomów, który dość mocno z powodu obciążenia w ostatnich latach "ucierpiał", są sądy okręgowe, a konkretnie wydziały cywilne.

Czytaj: Na szczycie dyskusja o neosędziach, a sądy kadrowo sięgają dna >>

Wzrost zaległości o 150 proc. 

Z raportu wynika, że od 2016 r. wydziały cywilne sądów okręgowych nie opanowują już wpływu spraw cywilnych procesowych, a od 2020 r. można już mówić o postępującej zapaści. Jak wyjaśniają autorzy, zasadniczą przyczyną takiego stanu rzeczy był brak zapewnienia przez ówczesnego Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę, wystarczającego wsparcia kadrowego, organizacyjnego i legislacyjnego pozwalającego na poradzenie sobie z rosnącym lawinowo wpływem spraw frankowych. - Podjęte działania w postaci utworzenia w Sądzie Okręgowym w Warszawie wydziału frankowego rozpoznającego wyłącznie tę kategorię spraw okazało się działaniem pozornym i skrajnie nieskutecznym, gdyż obecnie w Sądzie Okręgowym w Warszawie liczba niezałatwionych spraw frankowych jest największa w Polsce. Poprawy sytuacji nie przyniesie również podniesienie z 75 tys. zł do 100 tys. zł wartości przedmiotu sporu, stanowiącej granicę właściwości rzeczowej sądów rejonowych i okręgowych (zmiany weszły w życie latem 2023 r.), gdyż jedynie ok. 5 proc. spraw rozpoznawanych przed sądy okręgowe trafi do sądów rejonowych na skutek dokonanej zmiany - wskazano. Podobnie oceniono ubiegłoroczną nowelę, zgodnie z którą sprawy frankowe przez 5 lat mają być rozpatrywane przez sądy właściwe ze względu na miejsce zamieszkania frankowicza.  - To spowoduje jedynie zmniejszenie wpływu tych spraw do SO w Warszawie, ale jednocześnie zwiększy ich wpływ do innych sądów okręgowych, które również są obciążone ponad swoje możliwości - czytamy w raporcie.

Jak to wygląda statystycznie? O ile na koniec 2015 r. sądom pozostawało osiem razy więcej spraw cywilny - repertorium C (m.in. frankowe), niż przeciętnie ich wpływało w ciągu miesiąca, to na koniec 2022 r. spraw niezałatwionych pozostawało już prawie... 15 razy więcej, niż wpływało przeciętnie przez miesiąc. Generalnie pozostałości w latach 2015-2022  wzrosły z ok. 91 tys. do ok. 229 tys. spraw - czyli o ponad 150 proc. - Przy braku dostatecznego wsparcia kadrowego oznacza to, że  sędziowie są zmuszeni prowadzić jednocześnie znacznie więcej spraw, co przekłada się na dłuższe odstępy czasowe między podejmowanymi czynnościami i terminami rozpraw oraz większe ryzyko popełnienia błędów z powodu przemęczenia. Wydłużeniu uległ również czas trwania procesów cywilnych w sądach okręgowych w I instancji, chociaż wzrost ten nie odzwierciedla skali wzrostu wpływu tych spraw - wskazano w opracowaniu. Autorzy podkreślają, że to efekt nakładu pracy samych sędziów. W 2022 r. sprawy średnio kończyły się w ok. 10 miesięcy. - Podstawowym problemem jest to, że sprawy cywilne nie są kończone ze względu na ogromny wzrost ich wpływu do sądów. Przy utrzymaniu się obecnego wpływu i bezczynności należy spodziewać się dalszego wydłużenia czasów postępowań, gdyż możliwości sędziów radzenia sobie z lawiną spraw frankowych są obecnie na wyczerpaniu lub – w przypadku większych sądów – już dawno zostały wyczerpane - podsumowano.

 

Prostych rozwiązań nie będzie, czas na systemowe

Prof. Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia wskazuje, że to co się obecnie dzieje, to efekt m.in. działania "na czuja". - Od czyjegoś widzimisię, tego czy kogoś lubi czy nie, zależy to gdzie trafią etaty, nie ma pogłębionych analiz obciążenia sędziów pracą. A są takie sądy gdzie na orzeczenia praktycznie wcale się nie czeka, albo kilka miesięcy - są takie gdzie czeka się latami. To jest podstawowy problem i absolutnie dłużej tego nie można tolerować. My - jako Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia, w swoim projekcie proponujemy system ważenia spraw jako środek ewaluacji działania sądów - tak by wiadomo było, że np. w takim a w takim sądzie, taka a taka liczba sędziów, zajmuje się tyloma sprawami za określoną liczbę punktów - czyli uwzględniając m.in. ich skomplikowanie. Wtedy będzie można to porównać i przydzielać etaty sędziowskie, referendarskie, urzędnicze kierując się realnymi potrzebami a nie po uważaniu, według zasług czy czegoś innego. W ciągu sześciu ostatnich lat mieliśmy 3,5 tys. powołań sędziowskich, to jest 30 parę procent kadry sędziowskiej, więc w zasadzie, przy dobrym zarządzaniu obciążenie pracą powinno być podobne, a nie jest - mówi.

Jak zaznacza, spraw frankowych w ogóle nie powinno być w sądach. - ale do sądów trafiają i mamy nimi zalane wydziały cywilne pierwszo instancyjne w sądach okręgowych i - w konsekwencji - sądy apelacyjne. To skutkuje tym, że sędzia ma w referacie ma np. 80, 85 proc. spraw frankowych i 20 proc. spraw innych, często bardzo poważnych, dotyczących podstawowych kwestii potrzebnych do zapewnienia komuś godnego życia – np. kwestia zadośćuczynienia i renty w związku z poważnym uszczerbkiem na zdrowiu. Ci obywatele są w dramatycznej sytuacji, a muszą czekać po kilka lat w długiej kolejce z frankowiczami. Moje poczucie sprawiedliwości mówi mi, że to nie jest fair. Ja widzę dwa wyjścia. Po pierwsze ustawa frankowa. Parę rzeczy zostało wyjaśnionych, inne w jakiś sposób wyprostowane i w oparciu o doświadczenia i orzecznictwo sądów krajowych można by było pomyśleć nad dobrą ustawą. Wielkim zwolennikiem tej ustawy był pan prezydent, więc nie powinno być problemu z jej uchwaleniem. Wtedy te sprawy znikną w całości albo w zdecydowanej mierze z sądów. A drugie - to wprowadzenie elektronicznego systemu rozstrzygania tych spraw. To są sprawy co do zasady mocno powtarzalne, jest określona liczba kombinacji jeśli chodzi o abuzywność w umowach, dla systemu informatycznego to żaden problem. Wystarczyłyby 3 miesiące by go stworzyć  - zaznacza.

Sędzia dodaje, że sprawa jest pilna bo zaraz może być problem ze sprawami WIBOR-owymi, których będzie znaczenie więcej. - Automatyzacja to system wspomagania pracy sądów byłaby pod kontrolą sądów. Rozwiązaniem nie dodatkowe etaty. To droga ślepa uliczka. - zaznacza. Nie ma na teraz sensownej alternatywy dla elektronicznego systemu rozstrzygania spraw. Wie o tym cały nowoczesny świat, dobrze byśmy sobie to uświadomili.

 

Czas skończyć z "winą" w rozwodach

W ocenie prof. Markiewicza przyszedł też czas m.in. na dyskusję nad orzekaniem o winie w sprawach rozwodowych. Jak przyznaje, sam jest zwolennikiem odejścia od tego. -  Bo potem są takie sytuacje, że małżonkowie 15 lat ze sobą nie mieszkają, nie widzą się na oczy a proces – by orzec winę trwa 10 lat i stanowi traumę, która małżonkowie fundują sobie kosztem swoich dzieci i innych obywateli. Problem winy pownien mieć znaczenie w związku z alimentami, a to zupełnie inna sprawa. Druga kwestia to możliwość pozasądowego orzekania o rozwodzie gdy jest zgodny wniosek stron i nie ma dzieci. Możliwości są różne, może decydować o tym np. kierownik urzędu stanu cywilnego lub notariusz. Przecież nie przed sądem dochodzi do zawarcia małżeństwa i przecież w sprawach separacyjnych - część spraw jest rozpatrywanych w procesie, część - na zgodny wniosek nie w procesie. To chyba jedno z pilniejszych i prostszych zadań dla nowej Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego - dodaje.  

To, że w sprawach rozwodowych nie dzieje się najlepiej, dostrzega też Joanna Hetman-Krajewska, radca prawny w Kancelarii Prawniczej PATRIMONIUM. - Wszystko dłużej trwa, na rozpatrzenie wniosku o zabezpieczenie trzeba czekać miesiącami. Czym to jest spowodowane? Oczywiście są sprawy skomplikowane, w których strony nie są w stanie się porozumieć, a na sąd spada obowiązek merytorycznego rozpatrzenia kwestii spornych typu kontakty z dzieckiem, alimenty czy miejsce zamieszkania dziecka. Cały czas problemem jest praca sekretariatów, w których są – delikatnie mówiąc – spore problemy organizacyjne. W jednej ze spraw, które prowadzę, sąd jesienią skierował sprawę do mediacji, a samo postanowienie – z końca września, zostało dopiero w lutym tego roku przesłane do mediatora. Kto za to odpowiada? Oczywiście sekretariat, przecież sędzia sam tego nie wysyła. Obsługa sekretariatów jest źle zorganizowana i to jest zdecydowanie do poprawy. Zdarza się, że świadek nie zostaje wezwany, nie jest wysłany link do rozprawy zdalnej, czyli szwankują kwestie organizacyjne, które powodują, że sprawa spada albo długo się toczy - punktuje.

Dodaje, że w jej ocenie warto wrócić do pomysłu, który już był, by czas ten wykorzystywać na zachęcenie stron do mediacji, a jeśli będzie na to ich zgoda – na przeprowadzenie postępowania mediacyjnego. - Może to nawet polegać na tym, że sąd wyśle do stron zapytanie czy zgadzają się na mediacje, by im taki kierunek działania zasugerować. I tak czekamy na tyle długo na termin rozprawy, że w tym czasie stroną mogą odbyć mediacje i ustalić przynajmniej część spornych kwestii - podsumowuje mec. Hetman - Krajewska.   

 

Poszkodowany obywatel

Dr Szymon Solarski, adwokat ze Śląskiej Kancelarii Adwokackiej podkreśla, że obłożenie pracą sądów jest piętą achillesową sądownictwa. - Negatywnie wpływa na zaufanie obywateli do wymiaru sprawiedliwości to, że rozprawy wyznaczane są w kilkumiesięcznych odstępach, a często na pierwszą sprawę należy czekać około 6 miesięcy - wskazuje. Jak dodaje, ostatecznie zaburza to także bezpieczeństwo obrotu prawnego, bowiem na sądową ochronę interesów obywateli należy czekać średnio 12 do 24 miesięcy. - Niejednokrotnie powoduje to, iż ochrona roztaczana jest ze znacznym opóźnieniem, a przez to jest nieefektywna - np. wierzyciel już zdążył wyzbyć się majątku, wyjechał za granicę etc. - podkreśla dr Solarski. On też widzi konieczność zwiększenia liczby wykwalifikowanego personelu, w tym asystentów sędziów oraz referendarzy, bo - jak mówi - usprawni to prace sądów bez obniżania merytorycznych aspektów ich pracy.

Adwokat Łukasz Strzelecki, prowadzący kancelarię adwokacką w Miechowie zwraca uwagę na jeszcze jedną sądową bolączkę - powolne rozpoznawanie wniosków o zabezpieczenie. - Czasami na rozpoznanie wniosku czeka się kilka miesięcy, choć według przepisów powinno to nastąpić niezwłocznie, skoro udzielenie zabezpieczenia zapewnia stronie ochronę prawną już w toku postępowania sądowego - wskazuje. I dodaje, że pozytywnie na przyspieszenie sprawy wpływa też złożenie skargi na przewlekłość.