Jak pisze "Rzeczpospolita", najgorzej jest w Warszawie. Tutaj w jednym z sądów rejonowych rozprawy wyznaczane są już na styczeń 2013 r. Bywa, że nawet na czerwiec. – W analogicznym okresie 2011 r. sytuacja wyglądała dużo lepiej – mówi Łukasz Piebiak, sędzia Sądu Rejonowego dla miasta stołecznego Warszawy. I dodaje, że różnica w oczekiwaniu wynosi nawet dwa, trzy miesiące.
Tylko nieco lepiej jest pod tym względem w Poznaniu. Tutaj na termin rozprawy czeka się do trzech miesięcy, a we Wrocławiu do dwóch. W Gdańsku z kolei, jak informuje sędzia Tomasz Adamski, czas ten wynosi (w zależności od wydziału) od miesiąca do czterech miesięcy.
Z danych Ministerstwa Sprawiedliwości wynika, że w 2010 r. do wszystkich sądów powszechnych w kraju wpłynęło 12 mln 934 tys. spraw; rok później było ich już 13 mln 584 tys., a wszystko wskazuje na to, że w 2012 r. może ich być ponad 14 mln 200 tys. (według prognozy za I kwartał).
Źródło: Rzeczpospolita
Coraz większy tłok w sądach
W Warszawie i Gdańsku na wyznaczenie terminu rozprawy trzeba czekać nawet cztery miesiące. Rosnąca liczba spraw, brak sal rozpraw i przestoje związane z Euro 2012 przygniatają sądy